Chciałam Was najmocniej przeprosić ale rozdział który napisałam mi się usunął a ja teraz nie mam czasu go napisać bo za niecałą godzinę jadę nad morze. Tam jeżeli napiszę na czytniku to dodam bo będę miała internet, spodziewajcie się też czegoś nowego na Love-more-than-life.blogspot.com . Tak tak to mój nowy blog. Nieco inny niż ten, mam nadzieję, że zajrzycie i się spodoba. Nie zwracajcie uwagi na postacie w nagłówku na tamtym blogu bo on nic nie ma wspólnego z tutejszymi bohaterami. Ode mnie to tyle.
Zapraszam serdecznie i jeszcze raz przepraszam
Kocham Was xx
xxx
-M.
sobota, 18 sierpnia 2012
piątek, 10 sierpnia 2012
Rozdział 19
Wylądowaliśmy. Tak, lot minął bez większych problemów, nawet mogę powiedzieć, że nie było ich w ogóle. Na miejscu czekał na nas mój starszy-młodszy brat Kamil. Po odebraniu walizek wyszliśmy na główne płyty lotniska. Gdy tylko dostrzegłam wzrokiem Kamila który na obecną chwilę stał tyłem i szukał nas wzrokiem, podbiegłam szybko do niego i rzuciłam się mu na plecy
-No cześć braciszku- uśmiechnęłam się do niego
-Młoda, jeszcze raz taka akcja i dostanę zawału- zaśmiał się
-Sorry?- rozłożyłam ręce- Och, bym zapomniała, to jest Harry, mój przyjaciel- wskazałam ręką na chłopaka- Harry, a to mój starszy-młodszy brat Kamil- oczywiście to zdanie wypowiedziałam po angielsku.
Chłopacy przybili sobie piątkę, zamieni kilka zdań i udaliśmy się do samochodu. Aha tak nawiasem pisząc to żeby nie było żadnych nieporozumień i dla świętego spokoju Harry napisał na tt, że leci do Polski, prosi o prywatność i że od razu po powrocie leci do Ameryki z chłopakami no i ze mną ale to już pominął w informacji publicznej. Do mojego miasta rodzinnego dojechaliśmy w około 2 godziny. Dla jasności jechaliśmy z Łodzi. Gdy dojechaliśmy Kamil zostawił nas u rodziców pod domem a sam od razu pojechał do Gośki. Weszliśmy na podwórko, następnie po schodach do werandy.
-Harry, zaczekaj momencik, ja wejdę i ogarnę co się dzieje- chłopak skinął tylko głową na znak potwierdzenia a ja odwróciłam się na pięcie i weszłam do domu
-Jestem- wydarłam się. Wtedy z salonu wyszła mama
-W końcu. Chwila a gdzie zgubiłaś kolegę?- zapytała zdezorientowana
-Stoi na werandzie, musiałam najpierw ogarnąć czy w domu wszystko gra
-A co miałoby nie grać?
-Nie wiem, różnie to u nas bywało- odpowiedziałam i skierowałam się z stronę drzwi. Otworzyłam je i ruchem ręki zaprosiłam Locziego do domu. Chłopak złapał za rączki od walizek i wszedł. Postawił je w przedpokoju, podszedł do mnie i zapytał
-Czy Twoja mama mówi po angielsku?
-Tak- Odpowiedziała za mnie
-Marry, miło mi- podała mu dłoń
-Harry- ucałował jej wierzch. O mój boże, nie wiedziałam, że z niego taki gentelman- Mi również jest Panią miło poznać- uśmiechnął się szarmancko
-Mamo w którym pokoju Harry będzie mieszkał- tu zrobiłam cudzysłów w powietrzu
-No właśnie jest problem- skrzywiła się
-To znaczy?- zapytałam z wyrzutem
-Są wakacje, więc Kamil mieszka u nas. Co oznacza, że jeden z dwóch pokoi na górze jest zajęty
-Świetnie- powiedziałam sarkastycznie- Dobra, poradzimy sobie jakoś. Come on Harry- powiedziałam, biorąc jedną z walizek
Poszliśmy na górę do mojego pokoju
-Harry nie wiem czy cię to cieszy czy nie, choć strzelam, że tak, ale śpimy razem
- Powiedzmy, że dobrze strzelasz ale wiem, że ciebie to nie cieszy i mi jest w tym momencie jest głupio- skrzywił się
-Nie, nie mi jest to obojętne
-To dobrze- uśmiechnął się
-I tak będziemy mieli dwie kołdry- od razu posmutniał
-A w ogóle to dlaczego musimy spać w jednym łóżku?
-Bo mojemu kochanemu braciszkowi zachciało się mieszkać przez wakacje u rodziców
-Mogę spać na podłodze
-Chyba oszalałeś- popukałam go w czoło
-Mi to obojętne
-Przestań, śpisz ze mną i koniec kropka- zakończyłam temat i wyjęłam z torby telefon w celu sprawdzenia godziny. Zegarek wskazywał 15:30. Czyli jeszcze zdążę pojechać do kliniki- pomyślałam.
Chwilę później moja mama zawołała nas na obiad. Zjedjliśmy go ze smakiem( no przynajmniej ja. Bo nie ma to jak domowy obiad), porozmawialiśmy chwilę i kiedy oczywiście tata już chciał zaproponować po lampce wina, która okazałaby się zgonem zarówno dla taty jak i na pewno dla Hazzy. Jestem pewna, że gdyby nawet nie wiem jak odmawiał, mój tata ma taką siłę przekonywania do takich rzeczy, że i tak prędzej czy później przekonałby go do kolejnego kieliszka. Dlatego też od razu weszłam tacie w zdanie
-Tato, ja chcę dzisiaj jechać do Antosia- powiedziałam stanowczo
-Ty nie musisz pić, ale kolega na pewno z chęcią skosztuje
-Nie!- wstałam od stołu i złapałam za rękę Harrego- idziemy.
-Nie to nie, napiję się sam- usłyszałam kiedy szliśmy na górę.
-Harry, przepraszam cię za mojego ojca
-Nic się nie stało, ale nic by się przecież nie stało gdybyśmy wypili po lampce wina
-Uwierz mi, że to nie skończyłoby się na jednej czy dwóch lampkach
-Dobra, nie wnikam
-Nie muszę Ci mówić, zapewne sam zobaczysz o co chodzi jak wrócimy
Nie skomentował tego tylko udawał, że robi coś w telefonie
-Jedziemy?- zapytałam po chwili
-Tak, jasne
Zeszliśmy na dół, weszłam do salonu
-Daj mi kluczyki, bo jadę do kliniki- zwróciłam się do taty
-Autobusy też kursują
-Nie denerwuj mnie, chce jechać do kota
-Daj jej te klucze- odezwała się mama
-Masz, a tylko rozwalisz mi to auto to...
-Pracuje, zarabiam więcej niż Ty więc Ci zapłacę, nie ma problemu
Burknął coś pod nosem a ja usatysfakcjonowana, moim gaszącym tekstem wyszłam z domu. Założyłam buty i pokierowałam się do garażu. Otworzyłam go pilocikiem tak jak i bramę. Wyjechałam jeepem, Harry wsiadł i pojechaliśmy.
-Widzę, że nie masz najlepszych stosunków z tatą
-Bywało lepiej
-Pocieszyłbym cię jakoś ale nawet nie mam jak bo nie wiem o co chodzi
-Może najprościej podam Ci definicję mojego ojca- chamski, skąpy, cyniczny, nie liczący się z niczym i z nikim, nie dający sobie nic wytłumaczyć i przetłumaczyć, skurwiel. Ale po za tym jest całkiem spoko
-Łoo, sprawiał wrarzenie spoko taty
-Sprawiał wrażenie, dobrze powiedziane
-A rozwiniesz swoją definicję? Oczywiście jeżeli nie chcesz nie musisz
-Nie mam się z czym kryć. Po prostu nie umie docenić tego co ma, cały czas mu mało. A jak już zaskoczy to jest jedna wielka tragedia
-Zaskoczy?-Zdziwił się
-Zacznie pić
-Współczuję
-Nie ma co, nie jestem jedyna z takimi problemami, nie ma się co nade mną użalać, bez przesady- prychnęłam
-Zdejmij tą maskę- powiedział spokojnie
-Co?
-Maskę tej twardzielki, nie musisz udawać, przecież oboje wiemy, że nią nie jesteś
-Jaka maska, jaka twardzielka? O co ci chodzi?
-Ciężki okres w życiu, mówią ci coś te słowa?
-...
-Z tego powodu się cięłaś- powiedział ciszej
-Między innymi
-Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś?
-Nie pytałeś, nie było okazji
-Nie ufałaś mi
-Ufałam, jasne że ufałam tylko po prostu nigdy nie wchodziliśmy na takie tematy. A wybacz, ale tu nie ma się czym chwalić
-Może i nie ma ale..- zaciął się
-Ale co? Nic nie wymyślisz. Dobra skończmy ten temat, proszę bo to jest żałosne tym bardziej, że nienawidzę robić z siebie ofiary losu i gardzę osobami które to robią
-Jak chcesz, chociaż wiedz, że zawsze możesz mi wszystko powiedzieć, ja zostawię to pomiędzy nami i postaram się jakoś pomóc
-Skończ, proszę
Akurat dojechaliśmy pod gmach kliniki. Wyszłam z samochodu nie zwracając uwagi na Hazze i poszłam do recepcji. Poprosiłam o udzieleni mi informacji gdzie jest mój kot. Po otrzymaniu jej skierowałam się w stronę gabinetu weterynarza który opiekował się Antem.
-Czekasz tu czy wchodzisz ze mną
-Wchodzę
Zapukałam i weszliśmy do środka. Gabinet jak to gabinet nic specjalnego.
-Dzień dobry, ja w sprawie mojego kota, Antosia. Miał mieć dzisiaj operację
-Dzień dobry. Tak, tak, pewnie jest jeszcze pod wpływem środków nasennych po operacji
-A jaki jest jego ogólny stan?
-To silny kot, na prawdę, podziwiam, że jak na takiego kanapowego i starego kota tak się trzyma. Operacja się udała. Chociaż wizualnie nie wygląda on najlepiej wewnętrznie jest o wiele lepiej. Robiliśmy co w naszej mocy.
-Dziękuję panu, na prawdę. A mogłabym go teraz zobaczyć?
-Oczywiście, proszę za mną
Wyszliśmy gabinetu i weszliśmy do pomieszczenia gdzie leżały kojce dla zwierząt, weterynarz wziął jeden z nich i postawił na stole, następnie otworzył i wyjął mojego kociaka, położył go na mięciutki kocyk i rzekł
-Siedźcie tu ile chcecie a jeżeli się obudzi albo o będziecie chcieli wyjść ale nie będziecie za bardzo wiedzieli jak włożyć go do środka to proszę przyjść po mnie
-Oczywiście- odparłam na co lekarz skinął głową i wyszedł
Szczerze? Widok mojego kota mnie do końca przeraził. Nóżka w gipsie, na jednym z uszu szwy, oczywiście wygolony bok i również szycie przez prawie cały tułów. To był najgorszy widok jaki kiedykolwiek widziałam. Lekko pogłaskałam jego główkę, z obawą żeby nic go nie bolało, mimo iż miałam świadomość, że jest pod narkozą i nic nie czuje. Łza jedna po drugiej spływała mi po policzku rozmazując mój starannie nałożony makijaż. Harry stał jak wryty. Chyba nie spodziewał się takiego widoku.
-Jeżeli dla ciebie to za dużo to wyjdź, ja chwilę posiedzę i dojdę do ciebie
-Chyba oszalałaś- momentalnie się ocknął, podszedł do mnie i przytulił. Wtedy rozpłakałam się na dobre. Nie wytrzymałam. Wszystkie wspomnienia związane z Antosiem powróciły. A na dodatek jeszcze fakt, że Harry tu stoi a nie Zayn dobijała mnie jeszcze bardziej. Do cholery dlaczego Hazza zawsze mnie pociesza, zawsze wspiera a Zayn jest tylko wtedy kiedy wszystko jest super świetnie, mamy się całować, przytulać i miziać. No dlaczego? Tak na prawdę Malik wsparł mnie tylko raz. Po feralnym zdarzeniu z Loczkiem. Tylko ten jeden pieprzony raz i pewnie gdyby nie to Harry stałby teraz na właściwym miejscu i pełnił rolę chłopaka idealnego. Ale nie Monica, wszystko musi się spieprzyć i skomplikować. Faktycznie tak jest łatwiej... no nie wiem dla kogo. Zachciało mi się wpieprzać w jakiś związek z człowiekiem do którego nic poważnego nie czuję. Tak, teraz to wygląda jak bym była z Malikiem z litości.. coś jeszcze? Może być jeszcze gorzej? Nie sądzę. Chociaż nie, zdrada, tak to byłoby najgorsze. Czy dojdzie do tego? Sama nie wiem z moim umysłem i stanem psychicznym wszystko jest możliwe.. oczywiście nie zrobie tego specjalnie ale pod wpływem impulsu mam raczej nie najlepsze decyzje. Z resztą za przykład macie sytuacje sprzed szpitala. Jeden impuls, jedno zagrożenie a Monica już się broni jak najbardziej satysfakcjonującym czynem, nie koniecznie dla niej.
-Ćśśś... będzie dobrze, przecież lekarz powiedział, że Antoś to silny kot
-A skąd ty to wiesz?
-Przed wyjazdem pobawiłem się trochę tłumaczem internetowym i zrozumiałem akurat te dwa słowa
-Aha... -spojrzałam na niego
-Będzie okej, słyszysz?- odciągnął mnie od siebie łapiąc mnie za oba ramiona. Pokiwałam głową i przytuliłam się do niego. Potrzebowałam tego, takiej bliskości, bezpieczeństwa, a tego dostarczał mi właśnie Harry. Dziwne, nie? Nie, to nie jest dziwne, to jest chore.
-Chcę już iść. Nie mogę na niego patrzeć. Jednak to dla mnie za dużo, jutro przyjedziemy, jak się obudzi
-Dobrze, włożyć go z powrotem?
-Jakbyś mógł
Harry wziął Antosia na ręce i delikatnie przełożył go do kojca. Odłożył klatkę i zapytał
-Idziemy?- pokiwałam głową, wzięłam torbę i udałam się tuż za Hazzą. Objął mnie ramieniem, wyszliśmy z budynku, poszliśmy do samochodu, tam gdy się sobaczyłam w lusterku doznałam szoku, ponieważ nie dość, że byłam cała czerwona, moje spojówki były całe pokryte w żyłkach a makijaż znajdował się teraz nie tylko na oczach ale na całej twarzy.
-Boże, wyglądam tragicznie
-Przestań i tak jesteś piękna- spojrzałam się na niego jak na idiotę i rzekłam
-Czy ty sobie ze mnie żartujesz?
-Mówię poważnie, z makijażem czy bez, rozmazana, zapłakana czy szczęśliwa i roześmiana i tak jesteś piękna- uśmiechnął się i potarł dłonią mój policzek w celu wytarcia rozmazanego make up'u
-Dziękuję, to na prawdę piękne co powiedziałeś- patrzyliśmy sobie w oczy dobre 20 sekund. Impuls! Zbliżyłam się do Loczka i chciałam go pocałować jednak w ostatniej chwili odsunęłam twarz i wróciłam na moją wcześniejszą pozycję
-Przepraszam- wyszeptałam
Patrzyłam pusto w kierownice a w myślach karciłam się za to co przed chwilą chciałam zrobić. Mówiłam, ten cholerny impuls.
Nie zwracając uwagi na mój stan zewnętrzny, odpaliłam samochód i wyjechałam z parkingu
-Rozumiem- odparł po chwili Hazza
-Ja nie powinnam. To było głupie. Przepraszam
-Rozumiem- powtórzył
-Może pojedziemy do domu, ogarnę się i pozwiedzamy miasto- zmieniłam temat
-Jeżeli chcesz
-Nie chcę siedzieć w domu i słuchać tego idioty
-W takim razie okej. I nie przejmuj się, nic się przecież nie stało.
-Może dla ciebie...
W ciszy dotarliśmy do domu. Zostawiłam samochód przed wjazdem. Wyszliśmy z niego i udaliśmy się do wejścia. Gdy zdejmowałam buty już słyszałam jakieś pieprzenie mojego ojca. Aż mi ciarki przeszły po plecach na samą myśl, ile nienawiści kłębi się teraz w moim tacie. Przełknęłam głośno ślinę i nacisnęłam klamkę aby otworzyć drzwi wejściowe.
-Idź do góry a ja za chwilę przyjdę, tylko przemyję twarz
-Mhm
Tak jak powiedziałam oczyściłam swoją buzię z makijażu, następnie ją stonizowałam. Wyszłam z łazienki i jak najszybciej udałam się do pokoju.
-Jestem... Co ty robisz?- zapytałam zdziwiona
-Chyba będzie lepiej jak wynajmę sobie hotel
-Harry, błagam Cię ja wiem, że ten wyjazd to jedna wielka paranoja ale proszę, nie psuj tego jeszcze bardziej. Przepraszam, że Cię tu zaciągnęłam. Wiem, że to był błąd, ale potrzebuję cię, mimo wszystko. Odpychaj mnie jeżeli będę chciała coś zrobić, to ten cholerny impuls nad którym nie jestem w stanie zapanować.
-Nie jest tak źle nie przesadzaj, po za tym jeżeli bym nie chciał to bym nie przyjeżdżał tu z tobą. A co do twojego ostatniego zdania to... Nie mogę, nie potrafię, nie chcę... To nie jest takie proste jak myślisz, jestem z tobą za blisko żebym mógł powstrzymać ciebie. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jakie ja przechodzę katusze kiedy wiem, że nie mogę cię pocałować, poczuć Twój smak. Nawet nie wiesz co ja w środku przechodziłem kiedy miziałaś się ostatnio z Zaynem a ja siedziałem obok i patrzyłem na to wszystko. Wspieram Cię bo chcę żebyś była szczęśliwa i mimo tego, iż jestem w stu procentach pewien, że ze mną byłabyś szczęśliwsza niż z Zaynem, pomagałem Ci w tym abyś wróciła do niego bo tak należało. Mimo, że w głowie przeklinałem się za to co robię, przekonywałem Cię do niego, bo wiedziałem, że gdzieś tam w środku tęsknisz za nim. Jestem w tobie po uszy zakochany ale Ty wybrałaś Zayna i doceniam to, bo sam do tego po części doprowadziłem. Nie wiem czy zrobiłem dobrze czy źle ale chciałem tylko abyś była szczęśliwa. A teraz daj mi odejść bo wątpię, że śpiąc z Tobą w jednym łóżku będę w stanie powstrzymać siebie samego
-Harry, ja..
-Nic nie mów, po prostu mnie przepuść
-Nie! Harry, ja mam to gdzieś czy ty się powstrzymasz czy nie, ja Cię potrzebuje. Jestem egoistką, wiem i to cholerną ale nie zostawiaj mnie. Wiesz, że ty i Zayn to zupełnie dwie inne bajki
-Nie oszukujmy się, przecież Ty nigdy nie będziesz w takich stosunkach z nim jak ze mną, nigdy nie podzielisz się z nimi swoimi największymi problemami tylko pójdziesz do mnie. Kiedy będziesz potrzebować wsparcia i kilku słów otuchy nie pójdziesz do Zayna tylko do mnie. Ty mu nawet nie ufasz, to jest dla ciebie obca osoba, z resztą. O czym my tu mówimy, on nawet nie wie kiedy masz urodziny
-A ty wiesz?
-Oczywiście, że tak 24 października, i za to nienawidzisz swoich rodziców bo wszyscy twoi znajomi urodzili się w lato. A Ty zawsze chciałaś zrobić urodziny na świeżym powietrzu, kiedy jest gorąco
-Pamiętałeś- zdziwiłam się
-Pamiętam każde Twoje słowa, są jak przecież, ich się nie da zapomnieć, wiem o Tobie tyle co mało kto a znamy się tak krótko. A Zayn? Pewnie gdy mówisz coś do niego on jest w innym świecie i zastanawia się, czy jego włosy przypadkiem nie sterczą w jakąś nieporządaną stronę
-Pocałuj mnie
-Co?!
-Pocałuj mnie, zrobi Ci się lepiej. Ale zostań, proszę
-Nie pocałuję Cię. Nie mogę
-Ja tym bardziej
Zbliżyłam się do niego i nasze wargi się zetknęły, popchnęłam go w stronę łóżka, usiadłam na nim okrakiem i znów zaczęłam całować, po krótkiej chwili rozszerzyłam wargi i Harry pogłębił pocałunek. Zaczęłam rozpinać jego koszulę, gdy już leżała na ziemi zdjęłam swoją bluzkę. Nadal namiętnie całowałam i mimo że ten pocałunek był jak zakazany owoc czułem się niesamowicie, pożądanie rozpierało mnie od środka, moje ciało było gorące, chciałam więcej i więcej. Moje dłonie powędrowały do spodni chłopaka, szybkim ruchem odpięłam pasek, zsunęłam jego dżinsy i jedną ręką chwyciłam za jego krocze. Cicho jęknął na ten czyn na co ja zachichotałam. Z pocałunku na pocałunek schodziłam coraz niżej. Obsunęłam bokserki na wysokość kolan, no i.. zabrałam się do roboty, najpierw powolne ruchy dłonią góra, dół, góra, dół, chwilę potem wsadziłam go do buzi trochę przyspieszyłam gdy Harry zaczął głośniej sapać. W pewnym momencie poczułam dłoń Loczka na tyle swojej głowy, zorientowałam się, że chce dostosować odpowiednie tempo. Lekkim ruchem pociągną moją głowę do tyłu, po czym wziął moją rękę i przyłożył ją do swojego członka. Zrozumiałam, że za chwilę będzie szczytować ale mimo wszystko chciałam dokończyć swoją robotę ustami więc z powrotem włożyłam go do buzi. Nie minęło pół minuty a w mojej jamie ustnej pojawiła się ciepła, kleista maź którą bez zastanowienia połknęłam. Ostatecznie wyjęłam penisa i powróciłam do pocałunków. Chwile później skończyliśmy, położyłam się na jego gołym torsie i wsłuchiwałam się w jego przyspieszony puls.
-Nie wiem co cię napadło ale dziękuję, to było niesamowite
-Nie ma za co, należało Ci się- odparłam spoglądając na niego z uśmiechem
-Ty to masz gest
-Zostaniesz?- zapytałam w końcu
-Zostanę, oczywiście, że zostanę
-Dziękuję
Tego impulsu nie żałowałam ale wiem, że będą tego straszne konsekwencje. Z resztą nikt nie musi się o tym dowiedzieć. Po za tym liczy się tu i teraz i to, że czuję się jak w siódmym niebie.
* * *
xxx
-M.
-No cześć braciszku- uśmiechnęłam się do niego
-Młoda, jeszcze raz taka akcja i dostanę zawału- zaśmiał się
-Sorry?- rozłożyłam ręce- Och, bym zapomniała, to jest Harry, mój przyjaciel- wskazałam ręką na chłopaka- Harry, a to mój starszy-młodszy brat Kamil- oczywiście to zdanie wypowiedziałam po angielsku.
Chłopacy przybili sobie piątkę, zamieni kilka zdań i udaliśmy się do samochodu. Aha tak nawiasem pisząc to żeby nie było żadnych nieporozumień i dla świętego spokoju Harry napisał na tt, że leci do Polski, prosi o prywatność i że od razu po powrocie leci do Ameryki z chłopakami no i ze mną ale to już pominął w informacji publicznej. Do mojego miasta rodzinnego dojechaliśmy w około 2 godziny. Dla jasności jechaliśmy z Łodzi. Gdy dojechaliśmy Kamil zostawił nas u rodziców pod domem a sam od razu pojechał do Gośki. Weszliśmy na podwórko, następnie po schodach do werandy.
-Harry, zaczekaj momencik, ja wejdę i ogarnę co się dzieje- chłopak skinął tylko głową na znak potwierdzenia a ja odwróciłam się na pięcie i weszłam do domu
-Jestem- wydarłam się. Wtedy z salonu wyszła mama
-W końcu. Chwila a gdzie zgubiłaś kolegę?- zapytała zdezorientowana
-Stoi na werandzie, musiałam najpierw ogarnąć czy w domu wszystko gra
-A co miałoby nie grać?
-Nie wiem, różnie to u nas bywało- odpowiedziałam i skierowałam się z stronę drzwi. Otworzyłam je i ruchem ręki zaprosiłam Locziego do domu. Chłopak złapał za rączki od walizek i wszedł. Postawił je w przedpokoju, podszedł do mnie i zapytał
-Czy Twoja mama mówi po angielsku?
-Tak- Odpowiedziała za mnie
-Marry, miło mi- podała mu dłoń
-Harry- ucałował jej wierzch. O mój boże, nie wiedziałam, że z niego taki gentelman- Mi również jest Panią miło poznać- uśmiechnął się szarmancko
-Mamo w którym pokoju Harry będzie mieszkał- tu zrobiłam cudzysłów w powietrzu
-No właśnie jest problem- skrzywiła się
-To znaczy?- zapytałam z wyrzutem
-Są wakacje, więc Kamil mieszka u nas. Co oznacza, że jeden z dwóch pokoi na górze jest zajęty
-Świetnie- powiedziałam sarkastycznie- Dobra, poradzimy sobie jakoś. Come on Harry- powiedziałam, biorąc jedną z walizek
Poszliśmy na górę do mojego pokoju
-Harry nie wiem czy cię to cieszy czy nie, choć strzelam, że tak, ale śpimy razem
- Powiedzmy, że dobrze strzelasz ale wiem, że ciebie to nie cieszy i mi jest w tym momencie jest głupio- skrzywił się
-Nie, nie mi jest to obojętne
-To dobrze- uśmiechnął się
-I tak będziemy mieli dwie kołdry- od razu posmutniał
-A w ogóle to dlaczego musimy spać w jednym łóżku?
-Bo mojemu kochanemu braciszkowi zachciało się mieszkać przez wakacje u rodziców
-Mogę spać na podłodze
-Chyba oszalałeś- popukałam go w czoło
-Mi to obojętne
-Przestań, śpisz ze mną i koniec kropka- zakończyłam temat i wyjęłam z torby telefon w celu sprawdzenia godziny. Zegarek wskazywał 15:30. Czyli jeszcze zdążę pojechać do kliniki- pomyślałam.
Chwilę później moja mama zawołała nas na obiad. Zjedjliśmy go ze smakiem( no przynajmniej ja. Bo nie ma to jak domowy obiad), porozmawialiśmy chwilę i kiedy oczywiście tata już chciał zaproponować po lampce wina, która okazałaby się zgonem zarówno dla taty jak i na pewno dla Hazzy. Jestem pewna, że gdyby nawet nie wiem jak odmawiał, mój tata ma taką siłę przekonywania do takich rzeczy, że i tak prędzej czy później przekonałby go do kolejnego kieliszka. Dlatego też od razu weszłam tacie w zdanie
-Tato, ja chcę dzisiaj jechać do Antosia- powiedziałam stanowczo
-Ty nie musisz pić, ale kolega na pewno z chęcią skosztuje
-Nie!- wstałam od stołu i złapałam za rękę Harrego- idziemy.
-Nie to nie, napiję się sam- usłyszałam kiedy szliśmy na górę.
-Harry, przepraszam cię za mojego ojca
-Nic się nie stało, ale nic by się przecież nie stało gdybyśmy wypili po lampce wina
-Uwierz mi, że to nie skończyłoby się na jednej czy dwóch lampkach
-Dobra, nie wnikam
-Nie muszę Ci mówić, zapewne sam zobaczysz o co chodzi jak wrócimy
Nie skomentował tego tylko udawał, że robi coś w telefonie
-Jedziemy?- zapytałam po chwili
-Tak, jasne
Zeszliśmy na dół, weszłam do salonu
-Daj mi kluczyki, bo jadę do kliniki- zwróciłam się do taty
-Autobusy też kursują
-Nie denerwuj mnie, chce jechać do kota
-Daj jej te klucze- odezwała się mama
-Masz, a tylko rozwalisz mi to auto to...
-Pracuje, zarabiam więcej niż Ty więc Ci zapłacę, nie ma problemu
Burknął coś pod nosem a ja usatysfakcjonowana, moim gaszącym tekstem wyszłam z domu. Założyłam buty i pokierowałam się do garażu. Otworzyłam go pilocikiem tak jak i bramę. Wyjechałam jeepem, Harry wsiadł i pojechaliśmy.
-Widzę, że nie masz najlepszych stosunków z tatą
-Bywało lepiej
-Pocieszyłbym cię jakoś ale nawet nie mam jak bo nie wiem o co chodzi
-Może najprościej podam Ci definicję mojego ojca- chamski, skąpy, cyniczny, nie liczący się z niczym i z nikim, nie dający sobie nic wytłumaczyć i przetłumaczyć, skurwiel. Ale po za tym jest całkiem spoko
-Łoo, sprawiał wrarzenie spoko taty
-Sprawiał wrażenie, dobrze powiedziane
-A rozwiniesz swoją definicję? Oczywiście jeżeli nie chcesz nie musisz
-Nie mam się z czym kryć. Po prostu nie umie docenić tego co ma, cały czas mu mało. A jak już zaskoczy to jest jedna wielka tragedia
-Zaskoczy?-Zdziwił się
-Zacznie pić
-Współczuję
-Nie ma co, nie jestem jedyna z takimi problemami, nie ma się co nade mną użalać, bez przesady- prychnęłam
-Zdejmij tą maskę- powiedział spokojnie
-Co?
-Maskę tej twardzielki, nie musisz udawać, przecież oboje wiemy, że nią nie jesteś
-Jaka maska, jaka twardzielka? O co ci chodzi?
-Ciężki okres w życiu, mówią ci coś te słowa?
-...
-Z tego powodu się cięłaś- powiedział ciszej
-Między innymi
-Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś?
-Nie pytałeś, nie było okazji
-Nie ufałaś mi
-Ufałam, jasne że ufałam tylko po prostu nigdy nie wchodziliśmy na takie tematy. A wybacz, ale tu nie ma się czym chwalić
-Może i nie ma ale..- zaciął się
-Ale co? Nic nie wymyślisz. Dobra skończmy ten temat, proszę bo to jest żałosne tym bardziej, że nienawidzę robić z siebie ofiary losu i gardzę osobami które to robią
-Jak chcesz, chociaż wiedz, że zawsze możesz mi wszystko powiedzieć, ja zostawię to pomiędzy nami i postaram się jakoś pomóc
-Skończ, proszę
Akurat dojechaliśmy pod gmach kliniki. Wyszłam z samochodu nie zwracając uwagi na Hazze i poszłam do recepcji. Poprosiłam o udzieleni mi informacji gdzie jest mój kot. Po otrzymaniu jej skierowałam się w stronę gabinetu weterynarza który opiekował się Antem.
-Czekasz tu czy wchodzisz ze mną
-Wchodzę
Zapukałam i weszliśmy do środka. Gabinet jak to gabinet nic specjalnego.
-Dzień dobry, ja w sprawie mojego kota, Antosia. Miał mieć dzisiaj operację
-Dzień dobry. Tak, tak, pewnie jest jeszcze pod wpływem środków nasennych po operacji
-A jaki jest jego ogólny stan?
-To silny kot, na prawdę, podziwiam, że jak na takiego kanapowego i starego kota tak się trzyma. Operacja się udała. Chociaż wizualnie nie wygląda on najlepiej wewnętrznie jest o wiele lepiej. Robiliśmy co w naszej mocy.
-Dziękuję panu, na prawdę. A mogłabym go teraz zobaczyć?
-Oczywiście, proszę za mną
Wyszliśmy gabinetu i weszliśmy do pomieszczenia gdzie leżały kojce dla zwierząt, weterynarz wziął jeden z nich i postawił na stole, następnie otworzył i wyjął mojego kociaka, położył go na mięciutki kocyk i rzekł
-Siedźcie tu ile chcecie a jeżeli się obudzi albo o będziecie chcieli wyjść ale nie będziecie za bardzo wiedzieli jak włożyć go do środka to proszę przyjść po mnie
-Oczywiście- odparłam na co lekarz skinął głową i wyszedł
Szczerze? Widok mojego kota mnie do końca przeraził. Nóżka w gipsie, na jednym z uszu szwy, oczywiście wygolony bok i również szycie przez prawie cały tułów. To był najgorszy widok jaki kiedykolwiek widziałam. Lekko pogłaskałam jego główkę, z obawą żeby nic go nie bolało, mimo iż miałam świadomość, że jest pod narkozą i nic nie czuje. Łza jedna po drugiej spływała mi po policzku rozmazując mój starannie nałożony makijaż. Harry stał jak wryty. Chyba nie spodziewał się takiego widoku.
-Jeżeli dla ciebie to za dużo to wyjdź, ja chwilę posiedzę i dojdę do ciebie
-Chyba oszalałaś- momentalnie się ocknął, podszedł do mnie i przytulił. Wtedy rozpłakałam się na dobre. Nie wytrzymałam. Wszystkie wspomnienia związane z Antosiem powróciły. A na dodatek jeszcze fakt, że Harry tu stoi a nie Zayn dobijała mnie jeszcze bardziej. Do cholery dlaczego Hazza zawsze mnie pociesza, zawsze wspiera a Zayn jest tylko wtedy kiedy wszystko jest super świetnie, mamy się całować, przytulać i miziać. No dlaczego? Tak na prawdę Malik wsparł mnie tylko raz. Po feralnym zdarzeniu z Loczkiem. Tylko ten jeden pieprzony raz i pewnie gdyby nie to Harry stałby teraz na właściwym miejscu i pełnił rolę chłopaka idealnego. Ale nie Monica, wszystko musi się spieprzyć i skomplikować. Faktycznie tak jest łatwiej... no nie wiem dla kogo. Zachciało mi się wpieprzać w jakiś związek z człowiekiem do którego nic poważnego nie czuję. Tak, teraz to wygląda jak bym była z Malikiem z litości.. coś jeszcze? Może być jeszcze gorzej? Nie sądzę. Chociaż nie, zdrada, tak to byłoby najgorsze. Czy dojdzie do tego? Sama nie wiem z moim umysłem i stanem psychicznym wszystko jest możliwe.. oczywiście nie zrobie tego specjalnie ale pod wpływem impulsu mam raczej nie najlepsze decyzje. Z resztą za przykład macie sytuacje sprzed szpitala. Jeden impuls, jedno zagrożenie a Monica już się broni jak najbardziej satysfakcjonującym czynem, nie koniecznie dla niej.
-Ćśśś... będzie dobrze, przecież lekarz powiedział, że Antoś to silny kot
-A skąd ty to wiesz?
-Przed wyjazdem pobawiłem się trochę tłumaczem internetowym i zrozumiałem akurat te dwa słowa
-Aha... -spojrzałam na niego
-Będzie okej, słyszysz?- odciągnął mnie od siebie łapiąc mnie za oba ramiona. Pokiwałam głową i przytuliłam się do niego. Potrzebowałam tego, takiej bliskości, bezpieczeństwa, a tego dostarczał mi właśnie Harry. Dziwne, nie? Nie, to nie jest dziwne, to jest chore.
-Chcę już iść. Nie mogę na niego patrzeć. Jednak to dla mnie za dużo, jutro przyjedziemy, jak się obudzi
-Dobrze, włożyć go z powrotem?
-Jakbyś mógł
Harry wziął Antosia na ręce i delikatnie przełożył go do kojca. Odłożył klatkę i zapytał
-Idziemy?- pokiwałam głową, wzięłam torbę i udałam się tuż za Hazzą. Objął mnie ramieniem, wyszliśmy z budynku, poszliśmy do samochodu, tam gdy się sobaczyłam w lusterku doznałam szoku, ponieważ nie dość, że byłam cała czerwona, moje spojówki były całe pokryte w żyłkach a makijaż znajdował się teraz nie tylko na oczach ale na całej twarzy.
-Boże, wyglądam tragicznie
-Przestań i tak jesteś piękna- spojrzałam się na niego jak na idiotę i rzekłam
-Czy ty sobie ze mnie żartujesz?
-Mówię poważnie, z makijażem czy bez, rozmazana, zapłakana czy szczęśliwa i roześmiana i tak jesteś piękna- uśmiechnął się i potarł dłonią mój policzek w celu wytarcia rozmazanego make up'u
-Dziękuję, to na prawdę piękne co powiedziałeś- patrzyliśmy sobie w oczy dobre 20 sekund. Impuls! Zbliżyłam się do Loczka i chciałam go pocałować jednak w ostatniej chwili odsunęłam twarz i wróciłam na moją wcześniejszą pozycję
-Przepraszam- wyszeptałam
Patrzyłam pusto w kierownice a w myślach karciłam się za to co przed chwilą chciałam zrobić. Mówiłam, ten cholerny impuls.
Nie zwracając uwagi na mój stan zewnętrzny, odpaliłam samochód i wyjechałam z parkingu
-Rozumiem- odparł po chwili Hazza
-Ja nie powinnam. To było głupie. Przepraszam
-Rozumiem- powtórzył
-Może pojedziemy do domu, ogarnę się i pozwiedzamy miasto- zmieniłam temat
-Jeżeli chcesz
-Nie chcę siedzieć w domu i słuchać tego idioty
-W takim razie okej. I nie przejmuj się, nic się przecież nie stało.
-Może dla ciebie...
W ciszy dotarliśmy do domu. Zostawiłam samochód przed wjazdem. Wyszliśmy z niego i udaliśmy się do wejścia. Gdy zdejmowałam buty już słyszałam jakieś pieprzenie mojego ojca. Aż mi ciarki przeszły po plecach na samą myśl, ile nienawiści kłębi się teraz w moim tacie. Przełknęłam głośno ślinę i nacisnęłam klamkę aby otworzyć drzwi wejściowe.
-Idź do góry a ja za chwilę przyjdę, tylko przemyję twarz
-Mhm
Tak jak powiedziałam oczyściłam swoją buzię z makijażu, następnie ją stonizowałam. Wyszłam z łazienki i jak najszybciej udałam się do pokoju.
-Jestem... Co ty robisz?- zapytałam zdziwiona
-Chyba będzie lepiej jak wynajmę sobie hotel
-Harry, błagam Cię ja wiem, że ten wyjazd to jedna wielka paranoja ale proszę, nie psuj tego jeszcze bardziej. Przepraszam, że Cię tu zaciągnęłam. Wiem, że to był błąd, ale potrzebuję cię, mimo wszystko. Odpychaj mnie jeżeli będę chciała coś zrobić, to ten cholerny impuls nad którym nie jestem w stanie zapanować.
-Nie jest tak źle nie przesadzaj, po za tym jeżeli bym nie chciał to bym nie przyjeżdżał tu z tobą. A co do twojego ostatniego zdania to... Nie mogę, nie potrafię, nie chcę... To nie jest takie proste jak myślisz, jestem z tobą za blisko żebym mógł powstrzymać ciebie. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jakie ja przechodzę katusze kiedy wiem, że nie mogę cię pocałować, poczuć Twój smak. Nawet nie wiesz co ja w środku przechodziłem kiedy miziałaś się ostatnio z Zaynem a ja siedziałem obok i patrzyłem na to wszystko. Wspieram Cię bo chcę żebyś była szczęśliwa i mimo tego, iż jestem w stu procentach pewien, że ze mną byłabyś szczęśliwsza niż z Zaynem, pomagałem Ci w tym abyś wróciła do niego bo tak należało. Mimo, że w głowie przeklinałem się za to co robię, przekonywałem Cię do niego, bo wiedziałem, że gdzieś tam w środku tęsknisz za nim. Jestem w tobie po uszy zakochany ale Ty wybrałaś Zayna i doceniam to, bo sam do tego po części doprowadziłem. Nie wiem czy zrobiłem dobrze czy źle ale chciałem tylko abyś była szczęśliwa. A teraz daj mi odejść bo wątpię, że śpiąc z Tobą w jednym łóżku będę w stanie powstrzymać siebie samego
-Harry, ja..
-Nic nie mów, po prostu mnie przepuść
-Nie! Harry, ja mam to gdzieś czy ty się powstrzymasz czy nie, ja Cię potrzebuje. Jestem egoistką, wiem i to cholerną ale nie zostawiaj mnie. Wiesz, że ty i Zayn to zupełnie dwie inne bajki
-Nie oszukujmy się, przecież Ty nigdy nie będziesz w takich stosunkach z nim jak ze mną, nigdy nie podzielisz się z nimi swoimi największymi problemami tylko pójdziesz do mnie. Kiedy będziesz potrzebować wsparcia i kilku słów otuchy nie pójdziesz do Zayna tylko do mnie. Ty mu nawet nie ufasz, to jest dla ciebie obca osoba, z resztą. O czym my tu mówimy, on nawet nie wie kiedy masz urodziny
-A ty wiesz?
-Oczywiście, że tak 24 października, i za to nienawidzisz swoich rodziców bo wszyscy twoi znajomi urodzili się w lato. A Ty zawsze chciałaś zrobić urodziny na świeżym powietrzu, kiedy jest gorąco
-Pamiętałeś- zdziwiłam się
-Pamiętam każde Twoje słowa, są jak przecież, ich się nie da zapomnieć, wiem o Tobie tyle co mało kto a znamy się tak krótko. A Zayn? Pewnie gdy mówisz coś do niego on jest w innym świecie i zastanawia się, czy jego włosy przypadkiem nie sterczą w jakąś nieporządaną stronę
-Pocałuj mnie
-Co?!
-Pocałuj mnie, zrobi Ci się lepiej. Ale zostań, proszę
-Nie pocałuję Cię. Nie mogę
-Ja tym bardziej
Zbliżyłam się do niego i nasze wargi się zetknęły, popchnęłam go w stronę łóżka, usiadłam na nim okrakiem i znów zaczęłam całować, po krótkiej chwili rozszerzyłam wargi i Harry pogłębił pocałunek. Zaczęłam rozpinać jego koszulę, gdy już leżała na ziemi zdjęłam swoją bluzkę. Nadal namiętnie całowałam i mimo że ten pocałunek był jak zakazany owoc czułem się niesamowicie, pożądanie rozpierało mnie od środka, moje ciało było gorące, chciałam więcej i więcej. Moje dłonie powędrowały do spodni chłopaka, szybkim ruchem odpięłam pasek, zsunęłam jego dżinsy i jedną ręką chwyciłam za jego krocze. Cicho jęknął na ten czyn na co ja zachichotałam. Z pocałunku na pocałunek schodziłam coraz niżej. Obsunęłam bokserki na wysokość kolan, no i.. zabrałam się do roboty, najpierw powolne ruchy dłonią góra, dół, góra, dół, chwilę potem wsadziłam go do buzi trochę przyspieszyłam gdy Harry zaczął głośniej sapać. W pewnym momencie poczułam dłoń Loczka na tyle swojej głowy, zorientowałam się, że chce dostosować odpowiednie tempo. Lekkim ruchem pociągną moją głowę do tyłu, po czym wziął moją rękę i przyłożył ją do swojego członka. Zrozumiałam, że za chwilę będzie szczytować ale mimo wszystko chciałam dokończyć swoją robotę ustami więc z powrotem włożyłam go do buzi. Nie minęło pół minuty a w mojej jamie ustnej pojawiła się ciepła, kleista maź którą bez zastanowienia połknęłam. Ostatecznie wyjęłam penisa i powróciłam do pocałunków. Chwile później skończyliśmy, położyłam się na jego gołym torsie i wsłuchiwałam się w jego przyspieszony puls.
-Nie wiem co cię napadło ale dziękuję, to było niesamowite
-Nie ma za co, należało Ci się- odparłam spoglądając na niego z uśmiechem
-Ty to masz gest
-Zostaniesz?- zapytałam w końcu
-Zostanę, oczywiście, że zostanę
-Dziękuję
Tego impulsu nie żałowałam ale wiem, że będą tego straszne konsekwencje. Z resztą nikt nie musi się o tym dowiedzieć. Po za tym liczy się tu i teraz i to, że czuję się jak w siódmym niebie.
* * *
Hejcia
No dobra, postanowiłam, że wysłucham waszych próśb i napisałam to co napisałam. Następny rozdział nie będzie aż tak satysfakcjonujący ale to się przekonacie jak dodam : ) Po za tym dziękuję, że napisaliście 6 komentarzy. Dlatego teraz poproszę o 8. Jeżeli w ciągu tygodnia nie pojawi się 8 komentarzy będziecie musieli poczekać kolejny tydzień bo wyjeżdżam nad morze z koleżankami i nie będę miała jak dodać, tak więc im szybciej się uzbiera tym lepiej, no chyba, że nie chcecie czytać ;d
Aha, tak ogólnie to przepraszam jeżeli kogoś uraziłam ostatnimi zdaniami ale dla mnie to nie to samo co ''zrobiłam mu loda'' dlatego musiałam to rozwinąć. To tyle z mojej strony , piszcie jak wam się podoba i czy się podoba, opinie, zażalenia, skargi, prośby itp-w komentarzach
Twitter: @Monicca1d
-M.
niedziela, 5 sierpnia 2012
Rozdział 18
Tak jak już wcześniej wspomniałam, pojechałyśmy do chłopaków. Tam zamulanie przed telewizorem... Ale chyba lepiej w grupie niż samemu. Przynajmniej masz świadomość, że nie tylko Ty spędzasz tak czas. W końcu doszliśmy do wniosku, że nie ma nic sensownego w TV i obejrzymy jakiś film. Lepsze to niż nic. Mniejsza. Oczywiście jak seans to i przekąski, których niestety brakowało. Tak, tak lodówka i wszelkie szafki w kuchni świeciły pustkami. Mnie też to wręcz przeraziło, ale tak to prawda. W każdym razie, Pan Horan zaoferował, że pojedzie na zakupy pod warunkiem, że będzie miał towarzysza, o dziwo jako pierwsza wyrwała się do tego Emily. Zrobiłam szybko listę zakupów i pojechali. Po tym jak wyszli zaczęłam
-Moi mili panowie, czy Mrs. Horan coś ten tego do Ms. Levis ?
-W sumie podejrzewamy to ale Niall nie chce nam nic powiedzieć..- odezwał się Daddy
-Prawda, próbowałem coś od niego wyciągnąć ale milczy jak grób- skomentował Loczi
-Więc, trzeba będzie się tego dowiedzieć- stanęłam na środku salonu i oparłam ręce na biodrach
-Lala, nie jesteś przeźroczysta- powiedział Malik na co ja, żeby zrobić mu na złość stanęłam przed telewizorem i zaczęłam robić z siebie kompletną idiotkę, tańcząc
-Prawie jak Danielle- rozmarzył się Liam
-Faktycznie- odpowiedział z sarkazmem Zayn
-A kto to Danielle? - zapytałam zdezorientowana
-Moja dziewczyna, którą zapewne niedługo poznasz
-Aha..- odpowiedziałam krótko odchodząc od telewizora i opadając na kanapę gdzie leżał mój chłopak
-5 kilo to Ty też nie ważysz
-Zaraz Ci walne.. Nie bądź dla mnie taki chamski- oburzyłam się i zaczęłam go lekko bić po ramieniu i klatce piersiowej
Chwilę po naszych super wygłupach przyszedł Niall z Emily. Od razu wstałam i zaczęłam wszystko rozpakowywać i układać w półkach i lodówce. Potem usiadłam na kanapie i perfidnie patrząc na Harrego zapytałam
-To kto pomoże mi w przygotowaniu przekąsek?- uśmiechnęłam się uroczo ukazując swoje dołeczki które według mnie były szpetne. Aż do momentu kiedy poznałam Harrego i zakochałam się w nich.
-No nie wiem- odpowiedział Hazza pocierając swoją brodę palcami w geście zamyślenia
-Dobra, chodź już- wstałam i pociągnęłam chłopaka za rękę aby wstał.
Poszliśmy do kuchni. Tam Monica, najlepszy kucharz świata, zadecydowała, że zrobią tortille.
Podzieliliśmy się zadaniami i zabraliśmy się do pracy. Przyznam, że to taka troszeczkę nietypowa tortilla (mojego przepisu) bo znajdowało się tam tylko mięso z kurczaka, pieczarki, cebula i ser no ale za to była nie dość, że syta to jeszcze przepyszna. Kiedy ja kroiłam pierś, Harry obierał i kroił cebulę. Spojrzałam na niego kątem oka a ten wycierał swój policzek wierzchem dłoni który był mokry od łez. Bez zastanowienia podeszłam do zlewu opłukałam ręce, wytarłam je niedbale i podeszłam do Loczka obejmując go od tyłu
-Nasz kochany Hazzuś płacze?- zapytałam głosem małej dziewczynki
-Wiesz jak ta cebula pali w oczy?- odpowiedział mi pytaniem na pytanie, a na jego twarzy nie malował się nawet najmniejszy uśmieszek jaki prawie zawsze można było dostrzec na jego buźce
-Oj, przestań nie jest tak źle- tym razem to ja otarłam mu policzek i odeszłam z powrotem do blatu aby kontynuować wcześniej zaczętą czynność. Gdy skończyliśmy, podałam wszystkim posiłek i już nie męczyłam Harrego tylko sama poszłam do kuchni i postanowiłam, że zrobię jeszcze parówki w cieście francuskim.
Pokroiłam je i zawinęłam w ciasto tak jak bym robiła pierogi, ponacinałam w środku i włożyłam do piekarnika. Podczas gdy kolejna przekąska się piekła, ja przygotowałam część słodką, że tak to ujmę. Czyli wyjęłam ciastka i poukładałam je na talerzyku s chipsy wsypałam do półmisków, jeszcze jakieś żelki, picie i wszystko było gotowe. No oprócz parówek rzecz jasna. Usiadłam na chwilę na kolanach Zayna, wytarłam jego twarz która była ubrudzona sosem i zapytałam
-I jak moje świnki- spojrzałam na mojego chłopaka- smakowało?
-Oj kobieto, jesteś niesamowita, zjadłem tylko 2 a jestem tak najedzony, że nie wepchnę nic przez najbliższe pół godziny- powiedział Niall gładząc ręką swój brzuch- Oj stary, Ty to masz szczęście- zwrócił się do czarnowłosego na co ten pokiwał głową w geście potwierdzenia a przy tym śmiesznie poruszył brwiami
-Dzięki, chociaż wiecie, ta tortilla mogła być troszkę przesolona bo nasz Hazzuś troszkę sobie popłakał przy krojeniu cebuli- potargałam mu włosy a wszyscy wybuchnęli śmiechem
-Chyba paróweczki Ci się fajczą- oznajmił Hazza
-O mój Boże, faktycznie. Zapomniałam- szybko wstałam i biegiem pokierowałam się w stronę kuchni, tam gwałtownym ruchem otworzyła piekarnik i wyjęłam przekąskę. Na szczęście ciasto tylko się dobrze zarumieniło i nic poważnego się nie stało. Przełożyłam wszystko na wyjęty wcześniej talerz i z dumą wkroczyłam z nim do salonu. Położyłam naczynie na stole i usiadłam koło Zayna.
-Mimo Twoich zmartwień, nic się nie stało, Harry- zwróciłam się do chłopaka
-Trochę się spiekły- powiedział ze skrzywioną miną
-Tak miało być- skłamałam- No dobra wszystko już jest. To co oglądamy? Komedia, horror?
-Hmmm.. Ja to bym się pośmiał- odezwał się Harry
-Czyli komedia- jednym ruchem przejęłam pilota od mojego chłopaka i włączyłam tak zwaną wypożyczalnie filmów. Postawiliśmy na coś banalnego i za razem tak głupiego że aż śmiesznego. Czyli Straszny film 2.
Nacisnęłam przycisk start i film zaczął się buferować.
-Lou- zwróciłam się do chłopaka- Czy Ty jesteś na mnie obrażony? Odkąd przyjechałam nie odezwałeś się ani słowem
-Wyobraź sobie, że jestem
-A co ja Ci takiego zrobiłam?
-Jeszcze się głupio pytasz? Mam całe zalane łóżko. Dzisiaj stałem ponad 3 godziny z dwoma suszarkami i suszyłem ten pieprzony materac, co w rezultacie nic nie dało. Rozumiesz 3 godziny!- prawie że wykrzyczał
-Przepraszam, ale trzeba było wstać taka jak Harry prosił. Z resztą chyba w waszym malutkim domu znajdą się jakieś sypialnie gościnne
-Sypialnie, sypialniami ale ja chcę swoje łóżko a po za tym nie trzeba było od razu lać mnie wodą
-Masz jeszcze pokój Harrego od jutra, znaczy jeżeli oczywiście Harry będzie tak dobry i użyczy Ci go użyczy aż do czasu kiedy Twoje łoże wyschnie
-Niby dlaczego?- odezwał się Zayn
-Bo Hazza wyjeżdża razem ze mną
-Niby po co?
-Niby po to, że go o to poprosiłam- zdublowałam jego początek zdania
-Też on Ci jest potrzebny do szczęścia- to już powiedział sam do siebie, wtedy spojrzałam się na niego, parsknęłam i pokręciłam głową.
-Hola, hola kochana Ty tak się nie rozpędzaj z wynajmowaniem mojego pokoju
-Ale to przecież tylko Lou
-Tylko Lou? Kiedy przyjadę nie będę mógł wejść do tego pokoju bo będzie tam tak brudno. Tak więc przykro mi stary ale będziesz musiał skorzystać z pokoju gościnnego
Na tym skończyliśmy naszą bardzo inteligentną konwersację i zaczęliśmy oglądać film który właśnie się rozpoczął. Podczas oglądania, tej jakże żałośnie śmiesznej horroro-komedii zajmowałam się Zaynem a on mną i niekiedy tylko słychać było jak któryś z chłopaków wybucha śmiechem czy coś komentuje.
Szczerze było mi trochę głupio miziać się z Zaynem kiedy Hazza siedział tuż obok nas i wszystko widział. Chociaż chyba nie powinnam się tym przejmować bo mimo wszystko to mój chłopak więc mam do tego prawo. Po zakończonym filmie chłopaki i Emily która na marginesie leżała na Niallu włączyli kolejny denny film a ja razem z moim chłopakiem udaliśmy się do jego sypialni. Nie, nie to nie był jego pokój to był
pokój gościnny. Po wejściu Malik od razu napadł mnie z serią pocałunków w każdym możliwym miejscu w okolicach szyi, obojczyków oraz dekoltu.
-Czekaj, muszę Ci to oddać bo zapomnę- sięgnęłam do torby po prezent- proszę, oddaje i nie przyjmuję jakichkolwiek próśb o to abym jednak to zatrzymała bo i tak tego nie zrobię.
-Czy Ty musisz zepsuć każdą fajną chwilę?- zapytał z wyrzutem odkładając pudełko na stół
-Zepsuć?!- nie dałam mu dojść do słowa tylko popchnęłam go w stronę łóżka, usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam całować, tak jak zawsze czule, delikatnie i namiętnie. Po kilku chwilach namiętności czarnowłosy zaczął majstrować przy mojej koszulce
-Zapomniałeś się?- zapytałam jednocześnie łapiąc jego dłonie i przykładając je do poduszki
-Przepraszam, przyzwyczaj się bo to już taki odruch
-To może ty się odzwyczaj swojego chorego odruchu
-Możemy wrócić do czynności którą wykonywaliśmy przed chwilą?
-Nie wiem, czy mam jeszcze ochotę...
-Na pewno masz- zbliżył się do mnie i obdarował mnie pocałunkiem w obojczyk, szyję a następnie kącik ust- To jak?- kolejny pocałunek, tym razem z drugiej strony- przekonam Cię?- wyszeptał mi do ucha a następnie delikatnie je pocałował- Mogę tak cały czas- Tym razem zrobił serię pocałunków wzdłuż mojej szyi- Jeszcze jeden?- pocałunek- Dwa?- kolejny- Trzy?- następny- Czer..
-Oj zamknij się- tym razem to ja go pocałowałam
-Wiedziałem, że dasz się przekonać- zaśmiał się
-Przymkniesz się?- zapytałam, gdy oderwałam się od jego warg - ten tylko pokiwał głową i nie odezwał się ani słówkiem.
Następnego dnia
-Gotowa?
-Już wychodzę, tylko wezmę torebkę. Możesz w tym czasie spakować bagaże do samochodu
-Zrobiłem to już 15 minut temu
Zatrzymałam się na moment i odpowiedziałam- Aha..- i poszłam dalej
Wzięłam torebkę w dłoń i w pełni gotowa wyszłam z mieszkania.
Pojechałam wraz z Harrym na lotnisko, tam oczywiście odprawa i te sprawy i już byliśmy w samolocie w drodze do Polski...
* * *
-Moi mili panowie, czy Mrs. Horan coś ten tego do Ms. Levis ?
-W sumie podejrzewamy to ale Niall nie chce nam nic powiedzieć..- odezwał się Daddy
-Prawda, próbowałem coś od niego wyciągnąć ale milczy jak grób- skomentował Loczi
-Więc, trzeba będzie się tego dowiedzieć- stanęłam na środku salonu i oparłam ręce na biodrach
-Lala, nie jesteś przeźroczysta- powiedział Malik na co ja, żeby zrobić mu na złość stanęłam przed telewizorem i zaczęłam robić z siebie kompletną idiotkę, tańcząc
-Prawie jak Danielle- rozmarzył się Liam
-Faktycznie- odpowiedział z sarkazmem Zayn
-A kto to Danielle? - zapytałam zdezorientowana
-Moja dziewczyna, którą zapewne niedługo poznasz
-Aha..- odpowiedziałam krótko odchodząc od telewizora i opadając na kanapę gdzie leżał mój chłopak
-5 kilo to Ty też nie ważysz
-Zaraz Ci walne.. Nie bądź dla mnie taki chamski- oburzyłam się i zaczęłam go lekko bić po ramieniu i klatce piersiowej
Chwilę po naszych super wygłupach przyszedł Niall z Emily. Od razu wstałam i zaczęłam wszystko rozpakowywać i układać w półkach i lodówce. Potem usiadłam na kanapie i perfidnie patrząc na Harrego zapytałam
-To kto pomoże mi w przygotowaniu przekąsek?- uśmiechnęłam się uroczo ukazując swoje dołeczki które według mnie były szpetne. Aż do momentu kiedy poznałam Harrego i zakochałam się w nich.
-No nie wiem- odpowiedział Hazza pocierając swoją brodę palcami w geście zamyślenia
-Dobra, chodź już- wstałam i pociągnęłam chłopaka za rękę aby wstał.
Poszliśmy do kuchni. Tam Monica, najlepszy kucharz świata, zadecydowała, że zrobią tortille.
Podzieliliśmy się zadaniami i zabraliśmy się do pracy. Przyznam, że to taka troszeczkę nietypowa tortilla (mojego przepisu) bo znajdowało się tam tylko mięso z kurczaka, pieczarki, cebula i ser no ale za to była nie dość, że syta to jeszcze przepyszna. Kiedy ja kroiłam pierś, Harry obierał i kroił cebulę. Spojrzałam na niego kątem oka a ten wycierał swój policzek wierzchem dłoni który był mokry od łez. Bez zastanowienia podeszłam do zlewu opłukałam ręce, wytarłam je niedbale i podeszłam do Loczka obejmując go od tyłu
-Nasz kochany Hazzuś płacze?- zapytałam głosem małej dziewczynki
-Wiesz jak ta cebula pali w oczy?- odpowiedział mi pytaniem na pytanie, a na jego twarzy nie malował się nawet najmniejszy uśmieszek jaki prawie zawsze można było dostrzec na jego buźce
-Oj, przestań nie jest tak źle- tym razem to ja otarłam mu policzek i odeszłam z powrotem do blatu aby kontynuować wcześniej zaczętą czynność. Gdy skończyliśmy, podałam wszystkim posiłek i już nie męczyłam Harrego tylko sama poszłam do kuchni i postanowiłam, że zrobię jeszcze parówki w cieście francuskim.
Pokroiłam je i zawinęłam w ciasto tak jak bym robiła pierogi, ponacinałam w środku i włożyłam do piekarnika. Podczas gdy kolejna przekąska się piekła, ja przygotowałam część słodką, że tak to ujmę. Czyli wyjęłam ciastka i poukładałam je na talerzyku s chipsy wsypałam do półmisków, jeszcze jakieś żelki, picie i wszystko było gotowe. No oprócz parówek rzecz jasna. Usiadłam na chwilę na kolanach Zayna, wytarłam jego twarz która była ubrudzona sosem i zapytałam
-I jak moje świnki- spojrzałam na mojego chłopaka- smakowało?
-Oj kobieto, jesteś niesamowita, zjadłem tylko 2 a jestem tak najedzony, że nie wepchnę nic przez najbliższe pół godziny- powiedział Niall gładząc ręką swój brzuch- Oj stary, Ty to masz szczęście- zwrócił się do czarnowłosego na co ten pokiwał głową w geście potwierdzenia a przy tym śmiesznie poruszył brwiami
-Dzięki, chociaż wiecie, ta tortilla mogła być troszkę przesolona bo nasz Hazzuś troszkę sobie popłakał przy krojeniu cebuli- potargałam mu włosy a wszyscy wybuchnęli śmiechem
-Chyba paróweczki Ci się fajczą- oznajmił Hazza
-O mój Boże, faktycznie. Zapomniałam- szybko wstałam i biegiem pokierowałam się w stronę kuchni, tam gwałtownym ruchem otworzyła piekarnik i wyjęłam przekąskę. Na szczęście ciasto tylko się dobrze zarumieniło i nic poważnego się nie stało. Przełożyłam wszystko na wyjęty wcześniej talerz i z dumą wkroczyłam z nim do salonu. Położyłam naczynie na stole i usiadłam koło Zayna.
-Mimo Twoich zmartwień, nic się nie stało, Harry- zwróciłam się do chłopaka
-Trochę się spiekły- powiedział ze skrzywioną miną
-Tak miało być- skłamałam- No dobra wszystko już jest. To co oglądamy? Komedia, horror?
-Hmmm.. Ja to bym się pośmiał- odezwał się Harry
-Czyli komedia- jednym ruchem przejęłam pilota od mojego chłopaka i włączyłam tak zwaną wypożyczalnie filmów. Postawiliśmy na coś banalnego i za razem tak głupiego że aż śmiesznego. Czyli Straszny film 2.
Nacisnęłam przycisk start i film zaczął się buferować.
-Lou- zwróciłam się do chłopaka- Czy Ty jesteś na mnie obrażony? Odkąd przyjechałam nie odezwałeś się ani słowem
-Wyobraź sobie, że jestem
-A co ja Ci takiego zrobiłam?
-Jeszcze się głupio pytasz? Mam całe zalane łóżko. Dzisiaj stałem ponad 3 godziny z dwoma suszarkami i suszyłem ten pieprzony materac, co w rezultacie nic nie dało. Rozumiesz 3 godziny!- prawie że wykrzyczał
-Przepraszam, ale trzeba było wstać taka jak Harry prosił. Z resztą chyba w waszym malutkim domu znajdą się jakieś sypialnie gościnne
-Sypialnie, sypialniami ale ja chcę swoje łóżko a po za tym nie trzeba było od razu lać mnie wodą
-Masz jeszcze pokój Harrego od jutra, znaczy jeżeli oczywiście Harry będzie tak dobry i użyczy Ci go użyczy aż do czasu kiedy Twoje łoże wyschnie
-Niby dlaczego?- odezwał się Zayn
-Bo Hazza wyjeżdża razem ze mną
-Niby po co?
-Niby po to, że go o to poprosiłam- zdublowałam jego początek zdania
-Też on Ci jest potrzebny do szczęścia- to już powiedział sam do siebie, wtedy spojrzałam się na niego, parsknęłam i pokręciłam głową.
-Hola, hola kochana Ty tak się nie rozpędzaj z wynajmowaniem mojego pokoju
-Ale to przecież tylko Lou
-Tylko Lou? Kiedy przyjadę nie będę mógł wejść do tego pokoju bo będzie tam tak brudno. Tak więc przykro mi stary ale będziesz musiał skorzystać z pokoju gościnnego
Na tym skończyliśmy naszą bardzo inteligentną konwersację i zaczęliśmy oglądać film który właśnie się rozpoczął. Podczas oglądania, tej jakże żałośnie śmiesznej horroro-komedii zajmowałam się Zaynem a on mną i niekiedy tylko słychać było jak któryś z chłopaków wybucha śmiechem czy coś komentuje.
Szczerze było mi trochę głupio miziać się z Zaynem kiedy Hazza siedział tuż obok nas i wszystko widział. Chociaż chyba nie powinnam się tym przejmować bo mimo wszystko to mój chłopak więc mam do tego prawo. Po zakończonym filmie chłopaki i Emily która na marginesie leżała na Niallu włączyli kolejny denny film a ja razem z moim chłopakiem udaliśmy się do jego sypialni. Nie, nie to nie był jego pokój to był
pokój gościnny. Po wejściu Malik od razu napadł mnie z serią pocałunków w każdym możliwym miejscu w okolicach szyi, obojczyków oraz dekoltu.
-Czekaj, muszę Ci to oddać bo zapomnę- sięgnęłam do torby po prezent- proszę, oddaje i nie przyjmuję jakichkolwiek próśb o to abym jednak to zatrzymała bo i tak tego nie zrobię.
-Czy Ty musisz zepsuć każdą fajną chwilę?- zapytał z wyrzutem odkładając pudełko na stół
-Zepsuć?!- nie dałam mu dojść do słowa tylko popchnęłam go w stronę łóżka, usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam całować, tak jak zawsze czule, delikatnie i namiętnie. Po kilku chwilach namiętności czarnowłosy zaczął majstrować przy mojej koszulce
-Zapomniałeś się?- zapytałam jednocześnie łapiąc jego dłonie i przykładając je do poduszki
-Przepraszam, przyzwyczaj się bo to już taki odruch
-To może ty się odzwyczaj swojego chorego odruchu
-Możemy wrócić do czynności którą wykonywaliśmy przed chwilą?
-Nie wiem, czy mam jeszcze ochotę...
-Na pewno masz- zbliżył się do mnie i obdarował mnie pocałunkiem w obojczyk, szyję a następnie kącik ust- To jak?- kolejny pocałunek, tym razem z drugiej strony- przekonam Cię?- wyszeptał mi do ucha a następnie delikatnie je pocałował- Mogę tak cały czas- Tym razem zrobił serię pocałunków wzdłuż mojej szyi- Jeszcze jeden?- pocałunek- Dwa?- kolejny- Trzy?- następny- Czer..
-Oj zamknij się- tym razem to ja go pocałowałam
-Wiedziałem, że dasz się przekonać- zaśmiał się
-Przymkniesz się?- zapytałam, gdy oderwałam się od jego warg - ten tylko pokiwał głową i nie odezwał się ani słówkiem.
Następnego dnia
-Gotowa?
-Już wychodzę, tylko wezmę torebkę. Możesz w tym czasie spakować bagaże do samochodu
-Zrobiłem to już 15 minut temu
Zatrzymałam się na moment i odpowiedziałam- Aha..- i poszłam dalej
Wzięłam torebkę w dłoń i w pełni gotowa wyszłam z mieszkania.
Pojechałam wraz z Harrym na lotnisko, tam oczywiście odprawa i te sprawy i już byliśmy w samolocie w drodze do Polski...
* * *
SIEMANECZKO
Taki króciutki rozdział pisany przez 3 dni. Niestety przez najbliższy okres czasu będą albo krótkie rozdziały dodawane w miarę często albo dłuższe dodawane rzadziej. Wszystko to przez fakt, iż mój kochany czytnik znowu poszedł do naprawy. Tak, tym razem nie działa mi dotyk. Miałam na nim napisane już dwa kolejne rozdziały ale niestety nie zdążyłam przesłać ich sobie przed zepsuciem się i teraz wszystko muszę pisać tutaj na bieżąco. A niestety Monica ma trochę mniejszą wenę i zamiłowanie do pisania na świeżo...
Kolejna sprawa to fakt, że chyba będę musiała robić wam szantaże z tymi komentarzami. Dopóki nie pojawi się ileś komentarzy nie pojawi się rozdział.
Tak więc od dzisiaj zaczynamy, czekam na 5 komentarzy inaczej rozdziału nie będzie
Tak więc od dzisiaj zaczynamy, czekam na 5 komentarzy inaczej rozdziału nie będzie
I teraz srutututu myślicie sobie, przecież ona jeszcze musi napisać ten rozdział. Otóż nie, akurat już ten zdążyłam napisać na kartce, wystarczy poprawić błędy i przepisać. Tak więc do roboty
zapraszam na Twittera: Monicca1d
zapraszam na Twittera: Monicca1d
Amen
xxx
-M.
środa, 25 lipca 2012
Rozdział 17
-Oj biedna- skomentował Harry, mocniej mnie przytulając- Tobie to chyba w życiu się nic nie ułoży-pogładził ręką moje włosy i pocałował w głowę
-Chyba nie- wychlipałam- Możemy już iść do domu?
-Jasne, tylko zapłacę- powiedział i odszedł od stołu. Podszedł do lady, zapłacił i przyszedł ponownie do stolika
Wstałam, założyłam na siebie moje okrycie wierzchnie (nie wiem czy tak to się pisze) i wyszliśmy z lokalu. Cały czas szłam z moim przyjacielem pod rękę i płakałam, a on pocieszał mnie jak tylko potrafił. Podeszliśmy pod mój dom
-Wejdziesz?
-Nie będę przeszkadzać
-Proszę, nie chcę być teraz sama- powiedziałam przez łzy
-No dobrze- uśmiechnął się
Weszliśmy do domu i oczywiście skierowaliśmy się w stronę mojego pokoju. Tam przebrałam się w piżamę [załóżmy, że to ta bluza od Harrego] i położyłam się obok Harrego na moim łóżku. Opowiedziałam mu dlaczego tak rozpaczam z powodu mojego kota i dlaczego on jest taki ważny. W sumie wam też to opowiem. Więc, historia mojego kociaka jest bardzo ciekawa, ponieważ w ostatni dzień wakacji z 3 na 4 klasę podstawówki pojechałam z moją przyjaciółką na zakupy do Torunia. Byłam tam cały dzień, a kiedy wróciłam mama oznajmiła mi, że mój brat Kamil przygarnął kota. Był to dla mnie wielki szok bo doskonale wiedziałam, że mój tata wręcz nienawidzi kotów. Jak się okazało Antoś przyplątał się do naszego sklepu i nie chciał stamtąd wyjść. Próbowali różnych sposobów, lanie wodą, wyprowadzanie do lasu i takie tam, a on cały czas wracał. No i tak już został. Tata po 2 dniach kiedy myszak (tak też nazywam mojego kota, to chore wiem) wskoczył na kanapę i zaczął się do niego łasić, a ten go pogłaskał zostali 'przyjaciółmi'. Teraz tata martwi się o niego najbardziej. Z resztą już kilka razy mieliśmy z nim taką przygodę, że szedł sobie na wędrówki na osiedle, tak więc mój tata dostawał przez to zawału. Raz nawet wpadłam na genialny pomysł żeby chodzić od bloku do bloku, od klatki do klatki, od mieszkania do mieszkania i pytać się czy ktoś nie widział mojego kota. Na szczęście po jakiś 3 godzinach poszukiwań Ant znalazł się u jakiejś pani w domu. Szczerze? W życiu nie mogłam sobie wymarzyć takiego kociaka, zawsze przyjdzie, połasi się, poprzytula, zawsze przychodził do mnie i wręcz pocieszał kiedy płakałam, czy coś mi się działo, jest usłuchany jak pies, wystarczyło, że mama raz zawoła go kiedy nawet on spał na górze, a ten po chwili zjawiał się przy nodze. Nie wskakiwał na stół, oczywiście robił do kuwety, nie drapał wszystkiego, tylko miał jedno miejsce za kanapą gdzie nie było nic widać i nawet muszę przyznać, że sam wybrał sobie to miejsce. I ogólnie, cud a nie kot i jeszcze ten jego słodki pyszczek, dosłownie jak z reklamy whiskas-a. Tak więc już wiecie dlaczego jest on dla mnie taki ważny i zrobię wszystko żeby przeżył bo jest jest on już ze mną 10 lat i nie pozwolę żeby umarł przez wypadek tylko po prostu jako stary kotek. Przepraszam, że tak długo rozpisałam się na temat kota ale chciałam żebyście wczuły się w moją sytuacje.
-... i właśnie dlatego nie chcę żeby umierał teraz i jeszcze w takich okolicznościach- wytarłam swój mokry od łez policzek
-Rozumiem Cię. Ja też uwielbiam koty, tak więc doskonale wiem co teraz przechodzisz
-Dlatego, postaram się jechać pojutrze do Polski, przynajmniej do poniedziałku. Muszę przy nim być.
-Jak chcesz to mogę pogadać z Victorią żeby Cię puściła
-Serio?- pokiwał głową na znak potwierdzenia- Jesteś kochany, dziękuję. A polecisz ze mną?
-A co jak będziesz z Zaynem?
-On nie lubi kotów a po za tym chcę żebyś ty leciał ze mną, nikt nie potrafi wesprzeć mnie jak Ty
-To miło z twojej strony, że mówisz tak o mnie
-Nie kłamię
-No ja myślę- uśmiechnął się
-Słuchaj, jest jeszcze jedna sprawa
-Hmm?
-No bo skoro mamy jechać do Polski, do mojej rodziny to muszę im coś kupić. Ja wiem,że to nieodpowiednia chwila na prezenty i takie tam ale nie wypada. I chodzi o to, że muszę iść na zakupy, poszedłbyś ze mną?
-Okej, a ile osób masz do obkupienia?
-Mama, tata, 2 braci i ich dziewczyny, tak więc 6 chociaż nie cioci i wujkowi też wypadałoby coś kupić, bo z nimi też na pewno się zobaczymy
-Już widzę w co się pakuję, ale niech będzie. Zgadzam się
-Dziękuję- pocałowałam go w policzek
-A co z Zaynem? Miałaś z nim jutro porozmawiać
-Mam nadzieję, że wyrobię się ze wszystkim
Chwile jeszcze posiedzieliśmy i Harry postanowił się już zbierać. Był już godzina 22:15 dlatego wcale mu się nie dziwię
-Dobra lala, ja już będę się zbierać. Jest późno, ty na 9 do pracy. Pewnie jesteś zmęczona, jutro czeka cię ciężki dzień.
-W sumie racja, chociaż mi nie przeszkadza w żadnym przypadku twoje towarzystwo
-Miło- odrzekł i wstał w łóżka
-To ja Cię odprowadzę na dół- również zeszłam z łóżka i poszliśmy na dół. (łóżka łóżka dzień dzień. Wiem, powtórzenia) Tam Harry założył buty i wyszedł a ja za nim
-Dziękuję za wsparcie- przytuliłam się do niego
-Nie ma sprawy- dałam mu buziaka w policzek
-Dobra idę, do jutra
-Do jutra- poszedł do samochodu i odjechał. Weszłam z powrotem(możecie mi napisać czy pisze się spowrotem czy z powrotem? Zaraz oszaleję, bo nie wiem która forma jest poprawna) do domu, wzięłam prysznic, jak zawsze. Poszłam do pokoju i położyłam się do łóżka, tam długo rozmyślałam nad wszystkim i przypomniało mi się, że mam napisać sms'a do Zayna. Wzięłam telefon, weszłam w wiadomości i zaczęłam pisać
'Mam nadzieję, że nie obudziłam. Ale do rzeczy, postanowiłam dać Ci szanse, spotkajmy się jutro gdzieś na mieście i porozmawiajmy. Nie wiem o której i gdzie bo mam jutro dużo pracy tak więc jak będę wolna to napiszę ci gdzie masz przyjechać. Mam nadzieję, że będziesz.' Jeszcze raz przeczytałam wiadomość i wysłałam
Minęła krótka chwila a ja otrzymałem odpowiedź:
'Dziękuję Ci bardzo, że w końcu podjęłaś taką decyzję. A prezent się podobał? xx '
Odpisałam
'Tak, podobał ale oddam Ci go bo nie jestem materialistką i nie lecę na prezenty ; )'
Zayn
'Czyli jednak Ci się nie podobał. No nic, trudno, starałem się'
Ja
'Piszę prawdę. A jeżeli dla Ciebie staranie się, to pójście do jubilera i kupienie stamtąd najdroższej rzeczy, to gratuluje. Wiadomo najdroższe musi być ładne. Dobranoc'
'Przepraszam. Kocham Cię. Dobranoc xxx'
I już mnie denerwuje. Oczywiście z góry musi zakładać, że mi się nie podobało skoro chcę mu to oddać. Chwilę jeszcze poleżałam i poszłam spać.
Następnego dnia
Wstałam wcześniej, uszykowałam się, ubrałam, szybko zjadłam śniadanie . I w rezultacie byłam szybciej w pracy. Odebrałam jak zwykle klucze i kartę i poszłam do swojego gabinetu. W zasadzie zastałam go w pełni pustego (czyt. Bez sterty papierów), stwierdziłam, że coś jest nie tak i poszłam do Victorii
-Dzień dobry
-Ooo.. Witam, witam. A co ty tak wcześnie w pracy? Przecież jest dopiero- spojrzała na zegarek- 8:20
-Po prostu chciałam dzisiaj wszystko zrobić wcześniej i wcześniej wyjść bo mam mnóstwo spraw do załatwienia
-Aha. A ogólnie dziękuję Ci, że wczoraj wszystko zrobiłaś jak Cię prosiłam. A dzisiaj masz mało pracy. Pojedziesz tylko na pocztę i wyślesz to- pokazała na stos kopert- Pojedziesz do chłopaków żeby podpisali te papiery i wrócisz tu, oddasz mi je i na dzisiaj koniec- uśmiechnęła się ciepło.. O matko jaka ona była w porządku. Mimo wszystko wiadomo szefowa więc jakiś rygor powinien być. najwyraźniej mnie polubiła
-Dziękuję bardzo, a mam jeszcze jedną sprawę
-To znaczy?- zapytała z zaciekawieniem
-Bo chodzi o to że, dzwoniła do mnie wczoraj mama i poinformowała mnie, że jeden z członków mojej rodziny miał wypadek. Jest w ciężkim stanie i tak sobie pomyślałam, czy mogłabym dostać 2 dni wolnego i pojechać do Polski. Bardzo mi na tym zależy. Nawet mogę zrobić wszystko z tych 2 dni dzisiaj.
-Nie, nie. Oczywiście, że możesz jechać. Doskonale Cię rozumiem. W sumie jak chcesz to możesz zostać tam do poniedziałku czy do wtorku bo w środę lecimy do Stanów a ja sobie tutaj ze wszystkim poradzę
-Na prawdę? Dziękuję, jest pani kochana, nawet nie wiem jak mam dziękować- przytuliłam ją do siebie
-Dobra, koniec tych czułości. Mam Ci zarezerwować bilet?
-Właściwie to bilety. I jak to nie problem to poproszę
-A kto jeszcze z tobą jedzie?
-Harry
-Dobra, czyli 2 bilety.
-Jak pani zamówi to proszę się ze mną skontaktować to zrobię przelew
-Spokojnie, o koszty nie musisz się martwić, tym bardziej, że leci Harry, a ty nie będziesz za niego płacić, wszystko pójdzie na koszt firmy, że tak powiem
-Dziękuję, bardzo dziękuję. Dobra to lecę żebym się ze wszystkim wyrobiła
-No to udanego pobytu i pozdrów tam całą rodzinę
-Na pewno pozdrowię- wzięłam wszystkie papiery i poszłam do samochodu. Pojechałam na pocztę, wysłałam wszystko i zadzwoniłam do Loczka
-Hej, obudziłam cię?
-Cześć, no tak jakby- odpowiedział zaspanym głosem
-To dobrze. Teraz zrób rundkę od pokoju do pokoju i obudź wszystkich, bo za chwilę do Was wbijam i macie podpisać jakieś papiery od Victilorii
-Dobrze. Sądzę, że to nie będzie należało do najprostszych zadań ale okej, obudzę ich. A w ogóle jak z wyjazdem?
-Jedziemy jutro i wracamy we wtorek
-Chyba żartujesz. Zgodziła się?
-Yhym.. Dobra ja kończę, pogadamy jak przyjadę. A teraz masz ich wszystkich obudzić, a jak nie wstaną to mogą się pożegnać z suchym materacem przez najbliższy tydzień- zaśmiałam się
-Okej. Do zobaczenia
-No siemanko
Rozłączyłam się. Po 15minutach byłam już na miejscu. Podjechałam na podjazd. Weszłam na ogródek i już stamtąd słyszałam jak Hazza wydziera się na wszystkich żeby wstawali. Zapukałam. Otworzył mi Liam.
-Cześć. Jak ja Cię dawno nie widziałem- przytulił się do mnie
-Ciebie też miło widzieć- dałam mu buziaka w policzek na przywitanie i weszłam w głąb domu. Siedziałam w salonie razem z nim i prowadziliśmy, że tak to ujmę podstawową pogawędkę. Co chwila słyszałam krzyki Harrego typu 'Wstawaj kretynie, ona czeka z papierami' 'Nie jeszcze 5 minut bo on czeka, a z resztą zaraz wstaniesz i to w podskokach' zaśmiałam się sama do siebie na te słowa
-Z czego się śmiejesz?- zapytał zdezorientowany Liam
-Ciesz się, że wstałeś
-Dlaczego?
-Zaraz zobaczysz- wstałam z kanapy i poszłam na górę. Na korytarzu stał Loczi
-To kto jeszcze został?
-Zayn i Louis. Niall jest w łazience
-Więc zaczynamy
Zeszliśmy na dół, wzięliśmy dwa wiaderka. Nalaliśmy do nich zimnej wody i udaliśmy się najpierw do pokoju Malika
Weszliśmy a ten spał z głową w poduszce. Ja podeszłam z jednej strony, Hazza z drugiej
-Pobudka królewiczu- powiedziałam wylewając na niego wodę. Ten szybko zerwał się z łóżka a z jego ust wydobyła się niezła wiązanka bluźnierstw
-To jak, wstajesz, czy jeszcze jedno wiaderko?-zapytałam a ten tylko spojrzał na mnie wzrokiem mordercy i wyszedł z pokoju
-Dobra jednego mamy z głowy teraz Louis
Ponowiliśmy czynność z samego początku i weszliśmy do pokoju Lou
-Uwaga, uwaga! Król Marchewa ma wielką powódź w swoim królestwie- wykrzyczałam i wylaliśmy na niego wodę
-Co jest do cholery? Powaliło was już na dobre?- zapytał na maksa zdenerwowany
-Mówiłem żebyś wstawał- odrzekł Loczek i wyszedł z pokoju a ja wraz z nim.
Po około 20 minutach wszyscy byli już na dole. Poprosiłam żeby podpisali papiery i już chciałam wychodzić kiedy zatrzymał mnie nie kto inny jak Zayn
-Może porozmawiamy teraz?
-Nie wiem... spieszy mi się. Mam dużo spraw na mieście
-Proszę to tylko chwila
-No dobrze- zaprowadził mnie do swojego pokoju. W drodze zobaczyłam Harrego który uśmiechnął się i pokazywał mi kciuki do góry. Weszliśmy do jego pokoju, usiadłam na biurku i zaczęłam słuchać monologu Malika
-Dobra, to teraz mogę powiedzieć Ci wszystko prosto w twarz- na chwilę przerwał- Więc tak. Chciałem Cię za wszystko przeprosić. Spieprzyłem po całości i wiem o tym. Bardzo chciałbym abyś mi to wybaczyła i dała drugą szansę. Poprawie się, obiecuję. Bardzo zależy mi na Tobie i na tym abyś była przy mnie. Tak naprawdę, dopiero teraz, gdy Cię straciłem, zdałem sobie sprawę z tego co tak na prawdę do ciebie czuje. Kocham Cię, rozumiesz- podszedł do mnie i wziął moją twarz w swoje objęcia- Ja cię na prawdę kocham-powtórzył już szeptem i odszedł kilka metrów ode mnie
-Dam Ci drugą szanse ale teraz posłuchaj mnie. Ja cię nie kocham, nie wiem co tak na prawdę do Ciebie czuję. Owszem, jesteś dla mnie ważny ale to jeszcze nie to uczucie. Musisz dać mi trochę czasu abym się w Tobie zakochała. Oczywiście, nie mówię tu teraz o takiej jakby separacji tylko o jak największej bliskości, czułości, delikatności, oddaniu, zaufaniu, zrozumieniu.- spuściłam głowę
Mulat podszedł do mnie ponownie wziął moją twarz w objęcia i wyszeptał
-Zrobię wszystko żebyś się we mnie zakochała- lekko musnął moje wargi swoimi ustami- Wszystko, rozumiesz?- ponowił i zarazem pogłębił pocałunek. Nasze języki tańczyły. Moje ręce spoczywały na plecach i na karku. Całowaliśmy się tak przez dobre 5 minut po czym odpowiedziałam- Rozumiem. A teraz muszę już iść bo jutro jadę do Polski i muszę pozałatwiać kilka spraw związanych z wyjazdem
-A po co jedziesz?
-Jeden z członków mojej rodziny jest ciężko chory i muszę teraz przy nim być. Do zobaczenia we wtorek- pożegnałam się buziakiem i wyszłam z pokoju. Na dole, w salonie siedział Harry z resztą chłopaków.
Ja już idę chłopaki. Aha Harry za pół godziny po Ciebie jestem. Masz być gotowy.
-Tak jest- zaśmiał się a ja wyszłam. Wsiadłam do samochodu, pojechałam do pracy. Tam oddałam papiery i dowiedziałam się, że lecimy jutro o 11 tak więc dzisiaj będę musiała już wszystko kompletnie pozałatwiać. Co do Zayna, pewnie spodziewaliście się takiego toku zdarzeń. Wiedziałam. Zobaczymy, może wszystko będzie dobrze, może Zayn na prawdę się poprawi i się w nim zakocham. A jak nie no to po prostu, zostaniemy przyjaciółmi i tyle. Zawsze warto próbować, prawda? Pojechałam na miasto po kawę a następnie do posiadłości 1d po Harrego. Gdy wjeżdżałam na ich ulicę, zadzwoniłam do Locziego aby już wychodził. Podjechałam a ten czekał na mnie przed domem. Wsiadł do samochodu i spowrotem do miasta. Jako nasz punkt zakupów wybraliśmy największe centrum handlowe w Londynie. Może zastanawiacie się skąd mam mam pieniądze na te wszystkie prezenty. Więc tak się składa, że mam cotygodniową wypłatę z pracy która wynosi około 600 funtów a że pracuję tu już prawie miesiąc to mam dość sporo pieniędzy, tym bardziej, że jedynymi moimi wydatkami są kawa, obiad na mieście czy paliwo. Muszę przyznać, że odkąd tu przyleciałam ani razu nie byłam na takich porządnych zakupach. Tak więc mogę sobie pozwolić na lepsze prezenty dla rodziny. Z resztą tu są tańsze niż w Polsce. O mój boże jeszcze moi dziadkowie. Jak mogłam o nich zapomnieć. Aż mi wstyd. Tak to już cała moja rodzina z Włocławka. Cała reszta jest w Kielcach, Włoszczowie i Wrocławiu. A z racji tego, że to będzie krótki przyjazd i nie mam zamiaru wędrować po całej Polsce to po prostu im nic nie kupię.
Fakt, to trochę dużo ale czego nie robi się dla rodziny. Prawda?
Po zakupach które zajęły nam około 4 godziny, poszliśmy na obiad.
-Mam nadzieję, że to już definitywny koniec zakupów- pokiwałam głową i zaśmiałam się. Biedny musiał przymierzać każdą koszulę i koszulkę, ponadto wybierał perfumy i buty oraz musiał doradzać mi który lakier do paznokci wybrać. Trochę się chłopak nachodził ale nie było źle.
-Zapomniałam Ci powiedzieć, lecimy jutro o 11 tak więc punkt 9 u mnie, ja jeszcze dzisiaj zadzwonie do mamy i jej oznajmię, że przyjeżdżamy i wszystko załatwione. Nie, jeszcze pakowanie...
-Spokojnie jedziemy tylko na 6dni, wyluzuj. Tym bardziej, że jedziemy do rodziny a nie na salony
-W sumie masz racje, ale wiesz dobrze, że ja lubię ładnie wyglądać
-Oczywiste- zaśmiał się
Po zjedzonym posiłku, podziękowałam za dzisiaj Harremu i odwiozłam go do domu.
Nie no nie wierzę. Jeszcze muszę wrócić się do centrum po prezent dla Gabi. Ta to jest dopiero spec od mody. Na szczęście jej nie problem będzie wybrać cokolwiek, bo wiem co zawsze chciała, ale szkoda było jej na to pieniędzy. Tak, buty od Jeffrey'a Cambella to jest to. Następnie czerwona szminka od chanel i jeszcze do tego zestawu zegarek od Michaela Korsa. Mamy komplet. Pół godzinki i ostatni, już na pewno ostatni prezent kupiony. W sumie na nim zależało mi najbardziej, a oczywiście o nim zapomniałam. Po dokończeniu zakupów udałam się do domu. Zaparkowałam i wzięłam z bagażnika wszystkie torby. Nie powiem. Trochę ich było ale spokojnie. Monica tak rozparcelowała wszystkie pakunki tak, że zmieściły mi się one w dwie ręce. Weszłam do mieszkania, zaniosłam torby na górę i zeszłam do cioci.
-Cześć ciociu. Słuchaj mam wiadomość
-To znaczy?
-Jadę jutro z Harrym do Polski na 6 dni i pogodziłam się z Zaynem
-O to świetnie, a po co lecisz do Polski?
-Antoś miał wypadek. Samochód go potrącił, nie wiadomo czy przeżyje, dlatego chcę być przy nim.
-O mój boże, tyle już przeżył i nagle go samochód potrącił. No dobrze, jedź- uśmiechnęła się
-Ogólnie to pomóc coś przy obiedzie? Czy coś
-Nie, nie wiesz idź się pakować, zajmij się sobą. Ja tu już wszystko mam zrobione
-Na pewno? Mam trochę czasu
-Na pewno. Jak będę potrzebować pomocy, to cię zawołam
-Okej
Poszłam na górę. Wzięłam mniejszą walizkę z szafy i zaczęłam się pakować. W ciągu pół godziny wszystko miałam już ogarnięte. Więc jednak nie mam dzisiaj aż tak napiętego grafiku- pomyślałam.
Jest godzina 18 teraz pojadę sobie na trochę do chłopaków i przy okazji oddam Zaynowi mój prezent. Spakowałam go do torby i poszłam do pokoju Em (ubranie Monicy)
-Hej, jedziesz ze mną do chłopaków?
-Po co?- zapytała ze zdziwieniem
-No tak po prostu, posiedzieć, pogadać...
-Daj mi 5 minut, tylko się ubiorę- już chciałam wychodzić- ale chwila, chwila, co z Zaynem?
-Pogodziłam się z nim, dałam mu drugą szansę, zobaczymy
-Aha- odpowiedziała krótko i wyszłam.
Po upływie 20minut byłyśmy u chłopaków.
* * *
Elo pro
Wiem. Miał być od razu po weekendzie, niestety ja też mam swoje życie i nie udało mi się go dodać w poniedziałek. Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem, które rozbawiły mnie bo nikt nie mógł uwierzyć, że na prawdę chodzi o kota.. Tak, lubię zaskakiwać : D Ponadto chciałam tylko poinformować, że wbrew waszym sugestiom i prośbom bohaterka wybaczyła Zaynowi. Już wyjaśniam dlaczego. Chodzi o to, że gdyby ona mu teraz nie wybaczyła nie miałabym dalszej części bloga i wszystko by się spieprzyło a po za tym będą oczywiście jakieś próby nawiązania bliższego stosunku fizycznego między Harrym a Monicą. To chyba tyle z tych ważniejszych spraw ;d
xxx
-M.
-Chyba nie- wychlipałam- Możemy już iść do domu?
-Jasne, tylko zapłacę- powiedział i odszedł od stołu. Podszedł do lady, zapłacił i przyszedł ponownie do stolika
Wstałam, założyłam na siebie moje okrycie wierzchnie (nie wiem czy tak to się pisze) i wyszliśmy z lokalu. Cały czas szłam z moim przyjacielem pod rękę i płakałam, a on pocieszał mnie jak tylko potrafił. Podeszliśmy pod mój dom
-Wejdziesz?
-Nie będę przeszkadzać
-Proszę, nie chcę być teraz sama- powiedziałam przez łzy
-No dobrze- uśmiechnął się
Weszliśmy do domu i oczywiście skierowaliśmy się w stronę mojego pokoju. Tam przebrałam się w piżamę [załóżmy, że to ta bluza od Harrego] i położyłam się obok Harrego na moim łóżku. Opowiedziałam mu dlaczego tak rozpaczam z powodu mojego kota i dlaczego on jest taki ważny. W sumie wam też to opowiem. Więc, historia mojego kociaka jest bardzo ciekawa, ponieważ w ostatni dzień wakacji z 3 na 4 klasę podstawówki pojechałam z moją przyjaciółką na zakupy do Torunia. Byłam tam cały dzień, a kiedy wróciłam mama oznajmiła mi, że mój brat Kamil przygarnął kota. Był to dla mnie wielki szok bo doskonale wiedziałam, że mój tata wręcz nienawidzi kotów. Jak się okazało Antoś przyplątał się do naszego sklepu i nie chciał stamtąd wyjść. Próbowali różnych sposobów, lanie wodą, wyprowadzanie do lasu i takie tam, a on cały czas wracał. No i tak już został. Tata po 2 dniach kiedy myszak (tak też nazywam mojego kota, to chore wiem) wskoczył na kanapę i zaczął się do niego łasić, a ten go pogłaskał zostali 'przyjaciółmi'. Teraz tata martwi się o niego najbardziej. Z resztą już kilka razy mieliśmy z nim taką przygodę, że szedł sobie na wędrówki na osiedle, tak więc mój tata dostawał przez to zawału. Raz nawet wpadłam na genialny pomysł żeby chodzić od bloku do bloku, od klatki do klatki, od mieszkania do mieszkania i pytać się czy ktoś nie widział mojego kota. Na szczęście po jakiś 3 godzinach poszukiwań Ant znalazł się u jakiejś pani w domu. Szczerze? W życiu nie mogłam sobie wymarzyć takiego kociaka, zawsze przyjdzie, połasi się, poprzytula, zawsze przychodził do mnie i wręcz pocieszał kiedy płakałam, czy coś mi się działo, jest usłuchany jak pies, wystarczyło, że mama raz zawoła go kiedy nawet on spał na górze, a ten po chwili zjawiał się przy nodze. Nie wskakiwał na stół, oczywiście robił do kuwety, nie drapał wszystkiego, tylko miał jedno miejsce za kanapą gdzie nie było nic widać i nawet muszę przyznać, że sam wybrał sobie to miejsce. I ogólnie, cud a nie kot i jeszcze ten jego słodki pyszczek, dosłownie jak z reklamy whiskas-a. Tak więc już wiecie dlaczego jest on dla mnie taki ważny i zrobię wszystko żeby przeżył bo jest jest on już ze mną 10 lat i nie pozwolę żeby umarł przez wypadek tylko po prostu jako stary kotek. Przepraszam, że tak długo rozpisałam się na temat kota ale chciałam żebyście wczuły się w moją sytuacje.
-... i właśnie dlatego nie chcę żeby umierał teraz i jeszcze w takich okolicznościach- wytarłam swój mokry od łez policzek
-Rozumiem Cię. Ja też uwielbiam koty, tak więc doskonale wiem co teraz przechodzisz
-Dlatego, postaram się jechać pojutrze do Polski, przynajmniej do poniedziałku. Muszę przy nim być.
-Jak chcesz to mogę pogadać z Victorią żeby Cię puściła
-Serio?- pokiwał głową na znak potwierdzenia- Jesteś kochany, dziękuję. A polecisz ze mną?
-A co jak będziesz z Zaynem?
-On nie lubi kotów a po za tym chcę żebyś ty leciał ze mną, nikt nie potrafi wesprzeć mnie jak Ty
-To miło z twojej strony, że mówisz tak o mnie
-Nie kłamię
-No ja myślę- uśmiechnął się
-Słuchaj, jest jeszcze jedna sprawa
-Hmm?
-No bo skoro mamy jechać do Polski, do mojej rodziny to muszę im coś kupić. Ja wiem,że to nieodpowiednia chwila na prezenty i takie tam ale nie wypada. I chodzi o to, że muszę iść na zakupy, poszedłbyś ze mną?
-Okej, a ile osób masz do obkupienia?
-Mama, tata, 2 braci i ich dziewczyny, tak więc 6 chociaż nie cioci i wujkowi też wypadałoby coś kupić, bo z nimi też na pewno się zobaczymy
-Już widzę w co się pakuję, ale niech będzie. Zgadzam się
-Dziękuję- pocałowałam go w policzek
-A co z Zaynem? Miałaś z nim jutro porozmawiać
-Mam nadzieję, że wyrobię się ze wszystkim
Chwile jeszcze posiedzieliśmy i Harry postanowił się już zbierać. Był już godzina 22:15 dlatego wcale mu się nie dziwię
-Dobra lala, ja już będę się zbierać. Jest późno, ty na 9 do pracy. Pewnie jesteś zmęczona, jutro czeka cię ciężki dzień.
-W sumie racja, chociaż mi nie przeszkadza w żadnym przypadku twoje towarzystwo
-Miło- odrzekł i wstał w łóżka
-To ja Cię odprowadzę na dół- również zeszłam z łóżka i poszliśmy na dół. (łóżka łóżka dzień dzień. Wiem, powtórzenia) Tam Harry założył buty i wyszedł a ja za nim
-Dziękuję za wsparcie- przytuliłam się do niego
-Nie ma sprawy- dałam mu buziaka w policzek
-Dobra idę, do jutra
-Do jutra- poszedł do samochodu i odjechał. Weszłam z powrotem(możecie mi napisać czy pisze się spowrotem czy z powrotem? Zaraz oszaleję, bo nie wiem która forma jest poprawna) do domu, wzięłam prysznic, jak zawsze. Poszłam do pokoju i położyłam się do łóżka, tam długo rozmyślałam nad wszystkim i przypomniało mi się, że mam napisać sms'a do Zayna. Wzięłam telefon, weszłam w wiadomości i zaczęłam pisać
'Mam nadzieję, że nie obudziłam. Ale do rzeczy, postanowiłam dać Ci szanse, spotkajmy się jutro gdzieś na mieście i porozmawiajmy. Nie wiem o której i gdzie bo mam jutro dużo pracy tak więc jak będę wolna to napiszę ci gdzie masz przyjechać. Mam nadzieję, że będziesz.' Jeszcze raz przeczytałam wiadomość i wysłałam
Minęła krótka chwila a ja otrzymałem odpowiedź:
'Dziękuję Ci bardzo, że w końcu podjęłaś taką decyzję. A prezent się podobał? xx '
Odpisałam
'Tak, podobał ale oddam Ci go bo nie jestem materialistką i nie lecę na prezenty ; )'
Zayn
'Czyli jednak Ci się nie podobał. No nic, trudno, starałem się'
Ja
'Piszę prawdę. A jeżeli dla Ciebie staranie się, to pójście do jubilera i kupienie stamtąd najdroższej rzeczy, to gratuluje. Wiadomo najdroższe musi być ładne. Dobranoc'
'Przepraszam. Kocham Cię. Dobranoc xxx'
I już mnie denerwuje. Oczywiście z góry musi zakładać, że mi się nie podobało skoro chcę mu to oddać. Chwilę jeszcze poleżałam i poszłam spać.
Następnego dnia
Wstałam wcześniej, uszykowałam się, ubrałam, szybko zjadłam śniadanie . I w rezultacie byłam szybciej w pracy. Odebrałam jak zwykle klucze i kartę i poszłam do swojego gabinetu. W zasadzie zastałam go w pełni pustego (czyt. Bez sterty papierów), stwierdziłam, że coś jest nie tak i poszłam do Victorii
-Dzień dobry
-Ooo.. Witam, witam. A co ty tak wcześnie w pracy? Przecież jest dopiero- spojrzała na zegarek- 8:20
-Po prostu chciałam dzisiaj wszystko zrobić wcześniej i wcześniej wyjść bo mam mnóstwo spraw do załatwienia
-Aha. A ogólnie dziękuję Ci, że wczoraj wszystko zrobiłaś jak Cię prosiłam. A dzisiaj masz mało pracy. Pojedziesz tylko na pocztę i wyślesz to- pokazała na stos kopert- Pojedziesz do chłopaków żeby podpisali te papiery i wrócisz tu, oddasz mi je i na dzisiaj koniec- uśmiechnęła się ciepło.. O matko jaka ona była w porządku. Mimo wszystko wiadomo szefowa więc jakiś rygor powinien być. najwyraźniej mnie polubiła
-Dziękuję bardzo, a mam jeszcze jedną sprawę
-To znaczy?- zapytała z zaciekawieniem
-Bo chodzi o to że, dzwoniła do mnie wczoraj mama i poinformowała mnie, że jeden z członków mojej rodziny miał wypadek. Jest w ciężkim stanie i tak sobie pomyślałam, czy mogłabym dostać 2 dni wolnego i pojechać do Polski. Bardzo mi na tym zależy. Nawet mogę zrobić wszystko z tych 2 dni dzisiaj.
-Nie, nie. Oczywiście, że możesz jechać. Doskonale Cię rozumiem. W sumie jak chcesz to możesz zostać tam do poniedziałku czy do wtorku bo w środę lecimy do Stanów a ja sobie tutaj ze wszystkim poradzę
-Na prawdę? Dziękuję, jest pani kochana, nawet nie wiem jak mam dziękować- przytuliłam ją do siebie
-Dobra, koniec tych czułości. Mam Ci zarezerwować bilet?
-Właściwie to bilety. I jak to nie problem to poproszę
-A kto jeszcze z tobą jedzie?
-Harry
-Dobra, czyli 2 bilety.
-Jak pani zamówi to proszę się ze mną skontaktować to zrobię przelew
-Spokojnie, o koszty nie musisz się martwić, tym bardziej, że leci Harry, a ty nie będziesz za niego płacić, wszystko pójdzie na koszt firmy, że tak powiem
-Dziękuję, bardzo dziękuję. Dobra to lecę żebym się ze wszystkim wyrobiła
-No to udanego pobytu i pozdrów tam całą rodzinę
-Na pewno pozdrowię- wzięłam wszystkie papiery i poszłam do samochodu. Pojechałam na pocztę, wysłałam wszystko i zadzwoniłam do Loczka
-Hej, obudziłam cię?
-Cześć, no tak jakby- odpowiedział zaspanym głosem
-To dobrze. Teraz zrób rundkę od pokoju do pokoju i obudź wszystkich, bo za chwilę do Was wbijam i macie podpisać jakieś papiery od Victilorii
-Dobrze. Sądzę, że to nie będzie należało do najprostszych zadań ale okej, obudzę ich. A w ogóle jak z wyjazdem?
-Jedziemy jutro i wracamy we wtorek
-Chyba żartujesz. Zgodziła się?
-Yhym.. Dobra ja kończę, pogadamy jak przyjadę. A teraz masz ich wszystkich obudzić, a jak nie wstaną to mogą się pożegnać z suchym materacem przez najbliższy tydzień- zaśmiałam się
-Okej. Do zobaczenia
-No siemanko
Rozłączyłam się. Po 15minutach byłam już na miejscu. Podjechałam na podjazd. Weszłam na ogródek i już stamtąd słyszałam jak Hazza wydziera się na wszystkich żeby wstawali. Zapukałam. Otworzył mi Liam.
-Cześć. Jak ja Cię dawno nie widziałem- przytulił się do mnie
-Ciebie też miło widzieć- dałam mu buziaka w policzek na przywitanie i weszłam w głąb domu. Siedziałam w salonie razem z nim i prowadziliśmy, że tak to ujmę podstawową pogawędkę. Co chwila słyszałam krzyki Harrego typu 'Wstawaj kretynie, ona czeka z papierami' 'Nie jeszcze 5 minut bo on czeka, a z resztą zaraz wstaniesz i to w podskokach' zaśmiałam się sama do siebie na te słowa
-Z czego się śmiejesz?- zapytał zdezorientowany Liam
-Ciesz się, że wstałeś
-Dlaczego?
-Zaraz zobaczysz- wstałam z kanapy i poszłam na górę. Na korytarzu stał Loczi
-To kto jeszcze został?
-Zayn i Louis. Niall jest w łazience
-Więc zaczynamy
Zeszliśmy na dół, wzięliśmy dwa wiaderka. Nalaliśmy do nich zimnej wody i udaliśmy się najpierw do pokoju Malika
Weszliśmy a ten spał z głową w poduszce. Ja podeszłam z jednej strony, Hazza z drugiej
-Pobudka królewiczu- powiedziałam wylewając na niego wodę. Ten szybko zerwał się z łóżka a z jego ust wydobyła się niezła wiązanka bluźnierstw
-To jak, wstajesz, czy jeszcze jedno wiaderko?-zapytałam a ten tylko spojrzał na mnie wzrokiem mordercy i wyszedł z pokoju
-Dobra jednego mamy z głowy teraz Louis
Ponowiliśmy czynność z samego początku i weszliśmy do pokoju Lou
-Uwaga, uwaga! Król Marchewa ma wielką powódź w swoim królestwie- wykrzyczałam i wylaliśmy na niego wodę
-Co jest do cholery? Powaliło was już na dobre?- zapytał na maksa zdenerwowany
-Mówiłem żebyś wstawał- odrzekł Loczek i wyszedł z pokoju a ja wraz z nim.
Po około 20 minutach wszyscy byli już na dole. Poprosiłam żeby podpisali papiery i już chciałam wychodzić kiedy zatrzymał mnie nie kto inny jak Zayn
-Może porozmawiamy teraz?
-Nie wiem... spieszy mi się. Mam dużo spraw na mieście
-Proszę to tylko chwila
-No dobrze- zaprowadził mnie do swojego pokoju. W drodze zobaczyłam Harrego który uśmiechnął się i pokazywał mi kciuki do góry. Weszliśmy do jego pokoju, usiadłam na biurku i zaczęłam słuchać monologu Malika
-Dobra, to teraz mogę powiedzieć Ci wszystko prosto w twarz- na chwilę przerwał- Więc tak. Chciałem Cię za wszystko przeprosić. Spieprzyłem po całości i wiem o tym. Bardzo chciałbym abyś mi to wybaczyła i dała drugą szansę. Poprawie się, obiecuję. Bardzo zależy mi na Tobie i na tym abyś była przy mnie. Tak naprawdę, dopiero teraz, gdy Cię straciłem, zdałem sobie sprawę z tego co tak na prawdę do ciebie czuje. Kocham Cię, rozumiesz- podszedł do mnie i wziął moją twarz w swoje objęcia- Ja cię na prawdę kocham-powtórzył już szeptem i odszedł kilka metrów ode mnie
-Dam Ci drugą szanse ale teraz posłuchaj mnie. Ja cię nie kocham, nie wiem co tak na prawdę do Ciebie czuję. Owszem, jesteś dla mnie ważny ale to jeszcze nie to uczucie. Musisz dać mi trochę czasu abym się w Tobie zakochała. Oczywiście, nie mówię tu teraz o takiej jakby separacji tylko o jak największej bliskości, czułości, delikatności, oddaniu, zaufaniu, zrozumieniu.- spuściłam głowę
Mulat podszedł do mnie ponownie wziął moją twarz w objęcia i wyszeptał
-Zrobię wszystko żebyś się we mnie zakochała- lekko musnął moje wargi swoimi ustami- Wszystko, rozumiesz?- ponowił i zarazem pogłębił pocałunek. Nasze języki tańczyły. Moje ręce spoczywały na plecach i na karku. Całowaliśmy się tak przez dobre 5 minut po czym odpowiedziałam- Rozumiem. A teraz muszę już iść bo jutro jadę do Polski i muszę pozałatwiać kilka spraw związanych z wyjazdem
-A po co jedziesz?
-Jeden z członków mojej rodziny jest ciężko chory i muszę teraz przy nim być. Do zobaczenia we wtorek- pożegnałam się buziakiem i wyszłam z pokoju. Na dole, w salonie siedział Harry z resztą chłopaków.
Ja już idę chłopaki. Aha Harry za pół godziny po Ciebie jestem. Masz być gotowy.
-Tak jest- zaśmiał się a ja wyszłam. Wsiadłam do samochodu, pojechałam do pracy. Tam oddałam papiery i dowiedziałam się, że lecimy jutro o 11 tak więc dzisiaj będę musiała już wszystko kompletnie pozałatwiać. Co do Zayna, pewnie spodziewaliście się takiego toku zdarzeń. Wiedziałam. Zobaczymy, może wszystko będzie dobrze, może Zayn na prawdę się poprawi i się w nim zakocham. A jak nie no to po prostu, zostaniemy przyjaciółmi i tyle. Zawsze warto próbować, prawda? Pojechałam na miasto po kawę a następnie do posiadłości 1d po Harrego. Gdy wjeżdżałam na ich ulicę, zadzwoniłam do Locziego aby już wychodził. Podjechałam a ten czekał na mnie przed domem. Wsiadł do samochodu i spowrotem do miasta. Jako nasz punkt zakupów wybraliśmy największe centrum handlowe w Londynie. Może zastanawiacie się skąd mam mam pieniądze na te wszystkie prezenty. Więc tak się składa, że mam cotygodniową wypłatę z pracy która wynosi około 600 funtów a że pracuję tu już prawie miesiąc to mam dość sporo pieniędzy, tym bardziej, że jedynymi moimi wydatkami są kawa, obiad na mieście czy paliwo. Muszę przyznać, że odkąd tu przyleciałam ani razu nie byłam na takich porządnych zakupach. Tak więc mogę sobie pozwolić na lepsze prezenty dla rodziny. Z resztą tu są tańsze niż w Polsce. O mój boże jeszcze moi dziadkowie. Jak mogłam o nich zapomnieć. Aż mi wstyd. Tak to już cała moja rodzina z Włocławka. Cała reszta jest w Kielcach, Włoszczowie i Wrocławiu. A z racji tego, że to będzie krótki przyjazd i nie mam zamiaru wędrować po całej Polsce to po prostu im nic nie kupię.
Fakt, to trochę dużo ale czego nie robi się dla rodziny. Prawda?
Po zakupach które zajęły nam około 4 godziny, poszliśmy na obiad.
-Mam nadzieję, że to już definitywny koniec zakupów- pokiwałam głową i zaśmiałam się. Biedny musiał przymierzać każdą koszulę i koszulkę, ponadto wybierał perfumy i buty oraz musiał doradzać mi który lakier do paznokci wybrać. Trochę się chłopak nachodził ale nie było źle.
-Zapomniałam Ci powiedzieć, lecimy jutro o 11 tak więc punkt 9 u mnie, ja jeszcze dzisiaj zadzwonie do mamy i jej oznajmię, że przyjeżdżamy i wszystko załatwione. Nie, jeszcze pakowanie...
-Spokojnie jedziemy tylko na 6dni, wyluzuj. Tym bardziej, że jedziemy do rodziny a nie na salony
-W sumie masz racje, ale wiesz dobrze, że ja lubię ładnie wyglądać
-Oczywiste- zaśmiał się
Po zjedzonym posiłku, podziękowałam za dzisiaj Harremu i odwiozłam go do domu.
Nie no nie wierzę. Jeszcze muszę wrócić się do centrum po prezent dla Gabi. Ta to jest dopiero spec od mody. Na szczęście jej nie problem będzie wybrać cokolwiek, bo wiem co zawsze chciała, ale szkoda było jej na to pieniędzy. Tak, buty od Jeffrey'a Cambella to jest to. Następnie czerwona szminka od chanel i jeszcze do tego zestawu zegarek od Michaela Korsa. Mamy komplet. Pół godzinki i ostatni, już na pewno ostatni prezent kupiony. W sumie na nim zależało mi najbardziej, a oczywiście o nim zapomniałam. Po dokończeniu zakupów udałam się do domu. Zaparkowałam i wzięłam z bagażnika wszystkie torby. Nie powiem. Trochę ich było ale spokojnie. Monica tak rozparcelowała wszystkie pakunki tak, że zmieściły mi się one w dwie ręce. Weszłam do mieszkania, zaniosłam torby na górę i zeszłam do cioci.
-Cześć ciociu. Słuchaj mam wiadomość
-To znaczy?
-Jadę jutro z Harrym do Polski na 6 dni i pogodziłam się z Zaynem
-O to świetnie, a po co lecisz do Polski?
-Antoś miał wypadek. Samochód go potrącił, nie wiadomo czy przeżyje, dlatego chcę być przy nim.
-O mój boże, tyle już przeżył i nagle go samochód potrącił. No dobrze, jedź- uśmiechnęła się
-Ogólnie to pomóc coś przy obiedzie? Czy coś
-Nie, nie wiesz idź się pakować, zajmij się sobą. Ja tu już wszystko mam zrobione
-Na pewno? Mam trochę czasu
-Na pewno. Jak będę potrzebować pomocy, to cię zawołam
-Okej
Poszłam na górę. Wzięłam mniejszą walizkę z szafy i zaczęłam się pakować. W ciągu pół godziny wszystko miałam już ogarnięte. Więc jednak nie mam dzisiaj aż tak napiętego grafiku- pomyślałam.
Jest godzina 18 teraz pojadę sobie na trochę do chłopaków i przy okazji oddam Zaynowi mój prezent. Spakowałam go do torby i poszłam do pokoju Em (ubranie Monicy)
-Hej, jedziesz ze mną do chłopaków?
-Po co?- zapytała ze zdziwieniem
-No tak po prostu, posiedzieć, pogadać...
-Daj mi 5 minut, tylko się ubiorę- już chciałam wychodzić- ale chwila, chwila, co z Zaynem?
-Pogodziłam się z nim, dałam mu drugą szansę, zobaczymy
-Aha- odpowiedziała krótko i wyszłam.
Po upływie 20minut byłyśmy u chłopaków.
* * *
Elo pro
Wiem. Miał być od razu po weekendzie, niestety ja też mam swoje życie i nie udało mi się go dodać w poniedziałek. Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem, które rozbawiły mnie bo nikt nie mógł uwierzyć, że na prawdę chodzi o kota.. Tak, lubię zaskakiwać : D Ponadto chciałam tylko poinformować, że wbrew waszym sugestiom i prośbom bohaterka wybaczyła Zaynowi. Już wyjaśniam dlaczego. Chodzi o to, że gdyby ona mu teraz nie wybaczyła nie miałabym dalszej części bloga i wszystko by się spieprzyło a po za tym będą oczywiście jakieś próby nawiązania bliższego stosunku fizycznego między Harrym a Monicą. To chyba tyle z tych ważniejszych spraw ;d
xxx
-M.
piątek, 20 lipca 2012
Rozdział 16
Supeeeeeer! Nie ma to jak spóźnić się do pracy pół godziny. Tak, zaspałam bo nie nastawiłam sobie budzika, przez to, że zasnęłam na ogródku.
Gdy tylko wstałam ujrzałam na mojej szafce nocnej karteczkę. Po przeczytaniu mimowolnie się uśmiechnęłam, chwyciłam za telefon i napisałam wiadomość
"Dziękuję za zaniesienie mnie do łóżka, dziękuję za bluzę i dziękuję za dzisiejszą noc. A co do spotkania to oczywiście zawsze chętna. W razie czego dzwoń xx" zaadresowałam ją do Harrego i wysłałam. Szybko się uszykowałam i pojechałam do pracy. Z pośpiechem zameldowałam się w recepcji, odebrałam kartę i klucze. Poszłam do swojego gabinetu, tam czekała mnie sterta papierów do wypełniania i wiadomość od Victorii na laptopie
"Monica, dzisiaj mnie nie ma w biurze bo załatwiam samolot w trasę. Niestety będziesz musiała się ze wszystkim uporać i to koniecznie dzisiaj bo na jutro muszę wysłać wszystko do stanów. Z góry przepraszam, że Cię ze wszystkim zostawiam ale samolot też nie może czekać. Mam nadzieję, że sobie ze wszystkim poradzisz w razie czego dzwoń. Wszystkie dane chłopaków są w pierwszej szufladzie w biurku. Jeżeli Ci to wszystko bardzo długo zajmie, wynagrodzę Ci to premią. Tak więc, życzę miłej roboty xxx
-Victoria."
ŚWIETNIE! Dzisiaj wszystko jak na złość. Znając moje ruchy to o 18 stąd nie wyjdę, więc zadzwonie później do Hazzy i przełożę nasze spotkanie. Tymczasem zabieram się do pracy.
Godzina 14:15 tak, zdecydowanie należy mi się przerwa obiadowa. Z racji tego, że nie wrócę dzisiaj do domu w porę posiłku muszę zjeść coś na mieście. Wstałam od biurka, wzięłam klucze i wyszłam z gabinetu, zamknęłam go i zeszłam na dół, zostawiłam je w recepcji i wyszłam z budynku. Pierwsza i najlepsza myśl, jedzenie na szybko czyli w tym przypadku Mc donald. Znajduje się on niedaleko mojej pracy, dlatego wybrałam właśnie jego. Wsiadłam do samochodu i pojechałam na tak zwany Mc drive. Zamówiłam sobie tortille i sałatkę z kurczakiem, chwila moment i jedzenie gotowe. Nie, nie to nie koniec mojego obiadu, teraz trzeba jechać do starbucksa i kupić sobie na deser pyszną kawę i czekoladową muffinkę. Tak też zrobiłam. Problem w tym, że w tej kawiarni trzeba wejść aby coś zamówić. No nic trzeba jakoś o przeżyć. Wszłam i zamówiłam wcześniej wspomniane rzeczy. Niestety musiałam czekać na kawę około 15 minut bo musiało się coś zaparzyć. Usiadłam więc przy stoliku i czekałam. W pewnym momencie spojrzałam się na drzwi frontowe przez które wchodził jakiś chłopak. Ujrzałam doskonale znaną mi twarz, kruczoczarne włosy, okulary na nosie, bluzka z motywem jakiegoś zespołu i ciemne jeansy a do tego czarne nike dunk z białym znaczkiem. Gdy tylko mnie zobaczył od razu się rozpromienił, w przeciwieństwie do mnie. Tak dzisiaj jest mój pechowy dzień, na bank. Chłopak podszedł do mnie i zaniemówił, patrzył się na mnie ale nie mógł wydobyć z siebie słowa, to było widać, tylko dlaczego? Tak nagle ucięło mu język? Po kilku chwilach odezwał się
-Cześć, Ty z pracy?
-Nie, zrobiłam sobie przerwę- odpowiedziałam obojętnie
-Szkoda, bo chciałem Cię dzisiaj gdzieś zabrać i wyjaśnić sobie wszystko- mówił z nadzieją w głosie
-Na darmo, i tak bym nigdzie z tobą nie wyszła
-Dlaczego?
Nie zwracając na niego uwagi podeszłam do lady i odebrałam swoje zamówienie, wychodząc tylko rzuciłam
-Sam sobie odpowiedz na to pytanie bystrzaku
Pokierowałam się do samochodu, a następnie z powrotem do pracy. Ze swoim obiadem i deserem powędrowałam do gabinetu gdzie w między czasie pisałam na komputerze i jadłam.
O mój boże, na śmierć zapomniałam, miałam zadzwonić do Harrego.
Pierwszy sygnał, drugi, trzeci,czwarty
-Halo
-Hej, myślałam już, że nie odbierzesz
-Sorry, ale byłem na dole, a co tam?
-Dzisiaj nie dam rady się z Tobą zobaczyć, bo zostaje do późna w pracy
-A Victoria nie może Ci pomóc?
-Nie ma jej cały dzień w biurze, bo załatwia samolot w trasę
-To może ja wpadnę i pomogę
-Nie wiem czy to najlepszy pomysł, ale jak chcesz to przyjedź i po prostu dotrzymasz mi towarzystwa, bo czuję się tu samotnie- zaśmiałam się
-Okej, za niedługo będę
-Dzięki, pa
-Siemanko
Dobra, czyli jednak dzisiaj spotkam się z Harrym i jeszcze do tego nie będę sama.
Aha, właśnie. Może zastanawiacie się, dlaczego tak olałam Zayna? No więc, po pierwsze nie miałam czasu i ochoty z nim gadać, po drugie doszłam do wniosku, że jego słowa w wiadomości były tak puste jak on i jego kochaneczka, po trzecie sądzę, że on i tak nie chce do mnie wrócić tylko po prostu chce mieć kogoś u boku. Równie dobrze mogła to by być ta blondi, ale najwidoczniej coś z nią nie wyszło. Z resztą to nie mój interes, jego życie jego laski jego sprawa. Mnie już nie łączy nic z tym człowiekiem, no może praca. W ogóle to ja nie wiem jak wytrzymam z nim przez 2 miesiące. To będzie jakiś obłęd i katusze. Najwyżej będę trzymała się od niego z daleka i tyle. Mam nadzieję, że jakoś wytrwam. Najwyżej go uszkodzę... Żartuję, nic nu nie zrobię.
Godzina 16 dobra nie jest źle już prawie wszystko skończyłam, jeszcze godzinka i będzie wszystko okej. Usłyszałam pukanie do drzwi, powiedziałam
-Proszę- wiedziałam, że to Harry.
Wszedł do pomieszczenia, w ręku trzymał papierową torbę i 2 kawy.
-Jestem- uśmiechnął się
-Witam- podeszłam do niego i dałam buziaka w policzek na przywitanie
-I jak Ci idzie?- usiadł po drugiej stronie biurka
-w sumie to jeszcze jakaś godzinka i będzie wszystko zrobione
-No i pięknie, może jeszcze uda nam się gdzieś wyjść
-Zobaczymy. A w ogóle to spotkałam dzisiaj Zayna w starbucksie
-I co, podszedł, czy coś
-Ta, zagadał ale go olałam
-Dlaczego? Przecież mówiłaś, że chcesz do niego wrócić
-Przemyślałam to wszystko i doszłam do wniosku, że to co pisał w wiadomości w ogóle nie miało znaczenia. Pewnie po prostu chce mieć kogoś i tyle.
-Mylisz się. Ale to nie moja sprawa więc nie będę się wtrącać
-Jak to się mylę. Nie no powiedz o co chodzi
-Jemu na tobie naprawdę zależy, cały czas o tobie gada, mówi jaki to jest głupi, że się całował z Perrie. Nie może spać. Siedzi do późna w ciemnej kuchni i gada jak to zawalił sprawę, co on by nie zrobił żeby znowu cię odzyskać i cały czas się mnie pyta czy nie mówiłaś coś na jego temat- opadła mi szczęka. To musi być prawda skoro sam Harry mi to mówi. Patrzyłam się w nieokreślony punkt przed sobą i nie wiedziałam co powiedzieć, znowu mnie zatkało. Czyli jednak mu zależy...
-To niemożliwe- wyszeptałam
-Niestety, albo stety to prawda
-Więc jednak, myliłam się. Olałam go a jemu na prawdę na mnie zależy. Muszę z nim porozmawiać i to koniecznie.
-Moment, moment. Nie tak szybko. Zadaj sobie jedno, podstawowe pytanie
-Jakie?
-Czy Tobie na nim zależy?
-Nie wiem, to jest trudno określić. Byłam z nim bardzo krótko więc nie mogę stwierdzić czy go kocham, czy mi go teraz brakuje, czy mi na nim zależy, czy chciałabym do niego wrócić. Harry, ja nawet nie płakałam jak mnie zdradził, a to chyba nie jest normalne. Owszem, bardzo lubię spędzać z nim czas, gadać z nim tak jak z tobą- na te słowa się uśmiechnął- Lubie go przytulać i takie tam, ale strasznie.denerwuje mnie czasami jego zachowanie, te dziecinne humorki, różne chamskie gadki i w ogóle.
-Wiem! Porozmawiaj z nim, wyjaśnicie sobie wszystko i jeżeli będzie okey to wrócicie do siebie i może wtedy zacznie ci na nim tak poważnie zależeć, abo zrezygnujecie z tego związku i zostańcie na poziomie, etapie, czy jak tam kto chce kolega koleżanka czy przyjaciel przyjaciółka. Wydaje mi się, że to byłoby najlepsze wyjście z całej tej sytuacji.
-Chyba masz racje. Dziękuję, jak zwykle mi pomogłeś. Jak ja się tobie odwdzięczę?
-Ile razy mam powtarzać, że zawsze możesz na mnie liczyć? Jeżeli ja będę miał jakiś problem to zwrócę się o pomoc do ciebie i tak wyrównamy nasze rachunki- zaśmiał się
-Nie wiem czy jestem aż tak wspaniałomyślna jak Ty- wzięłam łyk kawy którą mi wcześniej podał
-Na pewno jesteś- uśmiechnął się przyjaźnie- O, bym zapomniał. Przecież kupiłem jeszcze dla nas po muffince- wyjął dwie babeczki z torby- waniliowa czy czekoladowa?
-Waniliowa- powiedziałam bez zastanowienia, ze względu na to, że dzisiaj skonsumowałam już czekoladową
Więc około 17:30 skończyłam, już tak definitywnie wszystko. Postanowiliśmy z Harrym, pojechać na chwilę do mnie, a następnie na miasto. Gdy byliśmy u mnie w domu, zatrzymała mnie na chwilę ciocia
-Monica, przesyłka dla Ciebie przyszła
-Dla mnie, to nie pomyłka?
-Nie, raczej nie
-Okej?
Wzięłam pudełko średniej wielkości do ręki i poszłam wraz z Hazzą do pokoju
-Od kogo to?- zapytał z ciekawością
-A bo ja wiem. Anonimowa
Otworzyłam pudełko i ujrzałam małą karteczkę a pod nią pudełeczko jakby od biżuterii. Pierwsze co zrobiłam to wzięłam kartkę do ręki i zaczęłam czytać
"Kochanie, jeżeli jeszcze mogę Cię tak nazywać. Nie dam za wygraną, zależy mi na Tobie, kocham Cię do granic możliwości i zrobię wszystko żebyś mi wybaczyła. Strasznie mi głupio, codziennie karce się w myślach za to co zrobiłem i jak szybko Cię przez to straciłem. Na prawdę nie chciałem, to ona zaczęła mnie całować i nie chciała się ode mnie odkleić. Przepraszam za to wszystko. Spotkaj się ze mną i chociaż porozmawiajmy. Błagam zrób to dla mnie.
Kocham Cię xxx
-Zayn. "
Po przeczytaniu otworzyłam pudełko i o mało co nie zemdlałam. Był tam naszyjnik i kolczyki wysadzane malutkimi brylancikami które mieniły się w promieniach słońca które ukradkiem wpadały do mojego pokoju. Zaparło mi dech w piersiach gdy ujrzałam to cudo. Wystarczyła by karteczka, ale przecież tradycja Zayna jest tak, że oprócz przeprosin jest też prezent i to nie byle jaki... nie jestem materialistką więc każę mu to oddać z powrotem do jubilera. A co do spotkania to tak, porozmawiam z nim i wyjaśnię sobie wszystko a być może będzie tak jak wcześniej. Może tym razem się w nim zakocham tak jak podobno on we mnie. Rozumiem, że kiedy to czytacie w myślach przeklinacie na mnie i mówicie sobie o matko, dlaczego ona tak bawi się jego uczuciami, skoro go nie kocha to niech da mu spokój. Szczerze gdybym była na waszym miejscu też bym tak zrobiła a moja wiązanka przekleństw na osobę opisującą to zdarzenie byłaby w pełni złożona z najgorszych bluźnierstw. Ale postawcie się teraz na moim miejscu. Nie chcecie skrzywdzić człowieka i za wszelką cenę chcecie aby był szczęśliwy chociaż z drugiej strony nienawidzicie go bo zrobił wam takie świństwo a na dodatek nic poważnego do tej osoby nie czujecie. O mój boże, prawie jak w modzie na sukces. Jednak nie to tylko moje popieprzone i całkowicie pomieszane, pokręcone, zwariowane, skomplikowane życie.. wymieniałabym dłużej ale brak mi epitetów a po za tym chce oszczędzić wam czasu. Mniejsza. Wróćmy do całej sytuacji.
Usiadłam na łóżku i z otwartą buzią przyglądałam się kompletowi ekskluzywnej biżuterii. Tak na marginesie to nie wiem co on sobie myślał kupując właśnie takie coś i wybierając taki elegancki styl, przecież ja nie mam 40lat i nie chodzę co tydzień na jakieś bankiety na których rozmawiam z samymi grubymi rybami... tak tak. Już wracam
-Zayn?- zapytał Hazza spoglądając na przedmiot który znajdował się w moich rękach. Ja tylko pokiwałam twierdząco głową i dalej przyglądałam się naszyjnikowi i kolczykom.
-Ma chłopak gest- skomentował a po chwili zaśmiał się zupełnie nie wiem dlaczego
-Co się śmiejesz? Przecież w tym nie ma nic zabawnego
-Dla kogo nie ma to nie ma- uśmiechnął się tajemniczo na co ja lekko przywaliłam mu w ramie. Odłorzyłam pudełeczko na biurko i zwróciłam się do przyjaciela
-Jutro muszę się z nim spotkać, wyjaśnić sobie wszystko no i zwrócić to- wskazałam ręką na prezent
-Dlaczego chcesz mu to zwracać?
-Po pierwsze nigdy w życiu tego nie założę bo nie mam do czego a po za tym bałabym się że to zerwe, zgubię, ukradną mi i takie tam a po drugie nie jestem materialistką i nie lecę na prezenty tak więc po prostu mu to oddam a niech on już robi z tym co mu się podoba.
-Aha- odpowiedział krótko i zmienił temat- To gdzie idziemy?
-Nie wiem, mi to obojętne szczerze powiedziawszy
-Więc może spacer po Londynie, potem jakaś kolacja i możemy się rozstać- powiedział z uśmiechem
-Mi pasuje. W ogóle to chce przeprosić, że nasza każda rozmowa kończy się na wyżalaniu się na temat Zayna
-Monica mówiłem to już 100 razy i powtórzę 101 jestem twoim przyjacielem i jestem od tego aby słuchać twoich wyżalań się, obojętnie na jaki temat i doradzaniu również obojętni na jaki temat, czy mi się to podaba czy nie, twoje szczęście jest dla mnie najważniejsze. A teraz przebieraj się i idziemy
-Wiesz, że zawsze mi głupio jest rozmawiać o nim z tobą- wzruszył ramionami- Dobra już idę.
Ubrałam się w miarę ciepło bo robiło się już chłodniej. Mój zestaw na obecną chwilę prezentował się TAK. W pełni gotowa, wyszłam z Hazzą z domu i pokierowaliśmy się spacerkiem w stronę miasta. Tam poszliśmy na kolację do jakiejś kameralnej knajpki, zjedliśmy posiłek i długo rozmawialiśmy. W pewnym momencie zadzwonił mi telefon. Wyjęłam go z torebki i zobaczyłam kto próbuje się ze mną skontaktować
-Mama?!- powiedziałam jakby sama do siebie- Przepraszam cię Harry, ale muszę odebrać- pokiwał tylko głową a ja nacisnęłam zieloną słuchawkę [rozmowa odbywała się po polsku]
-Tak?
-Cześć Monica, przepraszam, że ci przeszkadzam ale mam dla ciebie złą wiadomość
-Nie przeszkadzasz, a o co chodzi- zapytałam niepewnie
-No więc, chodzi o to, że dzisiaj po południu Antosia potrącił samochód. Ma złamaną nogę, kilka żeber, ogólnie leży pod narkozą i nie wiadomo czy przeżyje bo czeka go poważna operacja
-O mój boże- powiedziałam po cichu a po moich policzkach spłynęły łzy- Mamuś, postaram się przyjechać do Polski, przynajmniej na kilka dni, muszę być przy nim, wiesz że bardzo go kocham
-Chyba jak my wszyscy
-Dziękuję za informacje, jutro się odezwę co i jak
-Dobrze, cześć
-Pa
Odłożyłam telefon do torebki i cicho płakałam, Harry zdezorientowany podszedł do mnie i przytulił
-O co chodzi? Co się stało?
-Antoś. On miał wypadek. Nie wiadomo czy przeżyje
-Moment, moment l. Kto to Antoś?
-Mój... mój- nie mogłam się wysłowić
-Brat, tata, dziadek, wujek? Monica, powiedz coś- widać było, że się martwi
-Nie, to mój kot...
* * *
Widzę, że jak chcecie to potraficie... chodzi mi tu oczywiście o rozdziały... No kochani jeżeli się postaracie to rozdział pojawi się za 2-3 dni bo mam lekkie wyprzedzenie z resztą jak już przeczytałyście wcześniej. Tak więc do roboty. Aha chciałam podziękować za tak niesamowicie dużo wejść, jest ich już ponad 5400. Tak to dla mnie szok i to taki spory, ale i tak 15 obserwatorów, tyle wejść a komentarzy jak nie było tak nie ma. Tak więc zabieramy się do pracy i komentujemy !
Gdy tylko wstałam ujrzałam na mojej szafce nocnej karteczkę. Po przeczytaniu mimowolnie się uśmiechnęłam, chwyciłam za telefon i napisałam wiadomość
"Dziękuję za zaniesienie mnie do łóżka, dziękuję za bluzę i dziękuję za dzisiejszą noc. A co do spotkania to oczywiście zawsze chętna. W razie czego dzwoń xx" zaadresowałam ją do Harrego i wysłałam. Szybko się uszykowałam i pojechałam do pracy. Z pośpiechem zameldowałam się w recepcji, odebrałam kartę i klucze. Poszłam do swojego gabinetu, tam czekała mnie sterta papierów do wypełniania i wiadomość od Victorii na laptopie
"Monica, dzisiaj mnie nie ma w biurze bo załatwiam samolot w trasę. Niestety będziesz musiała się ze wszystkim uporać i to koniecznie dzisiaj bo na jutro muszę wysłać wszystko do stanów. Z góry przepraszam, że Cię ze wszystkim zostawiam ale samolot też nie może czekać. Mam nadzieję, że sobie ze wszystkim poradzisz w razie czego dzwoń. Wszystkie dane chłopaków są w pierwszej szufladzie w biurku. Jeżeli Ci to wszystko bardzo długo zajmie, wynagrodzę Ci to premią. Tak więc, życzę miłej roboty xxx
-Victoria."
ŚWIETNIE! Dzisiaj wszystko jak na złość. Znając moje ruchy to o 18 stąd nie wyjdę, więc zadzwonie później do Hazzy i przełożę nasze spotkanie. Tymczasem zabieram się do pracy.
Godzina 14:15 tak, zdecydowanie należy mi się przerwa obiadowa. Z racji tego, że nie wrócę dzisiaj do domu w porę posiłku muszę zjeść coś na mieście. Wstałam od biurka, wzięłam klucze i wyszłam z gabinetu, zamknęłam go i zeszłam na dół, zostawiłam je w recepcji i wyszłam z budynku. Pierwsza i najlepsza myśl, jedzenie na szybko czyli w tym przypadku Mc donald. Znajduje się on niedaleko mojej pracy, dlatego wybrałam właśnie jego. Wsiadłam do samochodu i pojechałam na tak zwany Mc drive. Zamówiłam sobie tortille i sałatkę z kurczakiem, chwila moment i jedzenie gotowe. Nie, nie to nie koniec mojego obiadu, teraz trzeba jechać do starbucksa i kupić sobie na deser pyszną kawę i czekoladową muffinkę. Tak też zrobiłam. Problem w tym, że w tej kawiarni trzeba wejść aby coś zamówić. No nic trzeba jakoś o przeżyć. Wszłam i zamówiłam wcześniej wspomniane rzeczy. Niestety musiałam czekać na kawę około 15 minut bo musiało się coś zaparzyć. Usiadłam więc przy stoliku i czekałam. W pewnym momencie spojrzałam się na drzwi frontowe przez które wchodził jakiś chłopak. Ujrzałam doskonale znaną mi twarz, kruczoczarne włosy, okulary na nosie, bluzka z motywem jakiegoś zespołu i ciemne jeansy a do tego czarne nike dunk z białym znaczkiem. Gdy tylko mnie zobaczył od razu się rozpromienił, w przeciwieństwie do mnie. Tak dzisiaj jest mój pechowy dzień, na bank. Chłopak podszedł do mnie i zaniemówił, patrzył się na mnie ale nie mógł wydobyć z siebie słowa, to było widać, tylko dlaczego? Tak nagle ucięło mu język? Po kilku chwilach odezwał się
-Cześć, Ty z pracy?
-Nie, zrobiłam sobie przerwę- odpowiedziałam obojętnie
-Szkoda, bo chciałem Cię dzisiaj gdzieś zabrać i wyjaśnić sobie wszystko- mówił z nadzieją w głosie
-Na darmo, i tak bym nigdzie z tobą nie wyszła
-Dlaczego?
Nie zwracając na niego uwagi podeszłam do lady i odebrałam swoje zamówienie, wychodząc tylko rzuciłam
-Sam sobie odpowiedz na to pytanie bystrzaku
Pokierowałam się do samochodu, a następnie z powrotem do pracy. Ze swoim obiadem i deserem powędrowałam do gabinetu gdzie w między czasie pisałam na komputerze i jadłam.
O mój boże, na śmierć zapomniałam, miałam zadzwonić do Harrego.
Pierwszy sygnał, drugi, trzeci,czwarty
-Halo
-Hej, myślałam już, że nie odbierzesz
-Sorry, ale byłem na dole, a co tam?
-Dzisiaj nie dam rady się z Tobą zobaczyć, bo zostaje do późna w pracy
-A Victoria nie może Ci pomóc?
-Nie ma jej cały dzień w biurze, bo załatwia samolot w trasę
-To może ja wpadnę i pomogę
-Nie wiem czy to najlepszy pomysł, ale jak chcesz to przyjedź i po prostu dotrzymasz mi towarzystwa, bo czuję się tu samotnie- zaśmiałam się
-Okej, za niedługo będę
-Dzięki, pa
-Siemanko
Dobra, czyli jednak dzisiaj spotkam się z Harrym i jeszcze do tego nie będę sama.
Aha, właśnie. Może zastanawiacie się, dlaczego tak olałam Zayna? No więc, po pierwsze nie miałam czasu i ochoty z nim gadać, po drugie doszłam do wniosku, że jego słowa w wiadomości były tak puste jak on i jego kochaneczka, po trzecie sądzę, że on i tak nie chce do mnie wrócić tylko po prostu chce mieć kogoś u boku. Równie dobrze mogła to by być ta blondi, ale najwidoczniej coś z nią nie wyszło. Z resztą to nie mój interes, jego życie jego laski jego sprawa. Mnie już nie łączy nic z tym człowiekiem, no może praca. W ogóle to ja nie wiem jak wytrzymam z nim przez 2 miesiące. To będzie jakiś obłęd i katusze. Najwyżej będę trzymała się od niego z daleka i tyle. Mam nadzieję, że jakoś wytrwam. Najwyżej go uszkodzę... Żartuję, nic nu nie zrobię.
Godzina 16 dobra nie jest źle już prawie wszystko skończyłam, jeszcze godzinka i będzie wszystko okej. Usłyszałam pukanie do drzwi, powiedziałam
-Proszę- wiedziałam, że to Harry.
Wszedł do pomieszczenia, w ręku trzymał papierową torbę i 2 kawy.
-Jestem- uśmiechnął się
-Witam- podeszłam do niego i dałam buziaka w policzek na przywitanie
-I jak Ci idzie?- usiadł po drugiej stronie biurka
-w sumie to jeszcze jakaś godzinka i będzie wszystko zrobione
-No i pięknie, może jeszcze uda nam się gdzieś wyjść
-Zobaczymy. A w ogóle to spotkałam dzisiaj Zayna w starbucksie
-I co, podszedł, czy coś
-Ta, zagadał ale go olałam
-Dlaczego? Przecież mówiłaś, że chcesz do niego wrócić
-Przemyślałam to wszystko i doszłam do wniosku, że to co pisał w wiadomości w ogóle nie miało znaczenia. Pewnie po prostu chce mieć kogoś i tyle.
-Mylisz się. Ale to nie moja sprawa więc nie będę się wtrącać
-Jak to się mylę. Nie no powiedz o co chodzi
-Jemu na tobie naprawdę zależy, cały czas o tobie gada, mówi jaki to jest głupi, że się całował z Perrie. Nie może spać. Siedzi do późna w ciemnej kuchni i gada jak to zawalił sprawę, co on by nie zrobił żeby znowu cię odzyskać i cały czas się mnie pyta czy nie mówiłaś coś na jego temat- opadła mi szczęka. To musi być prawda skoro sam Harry mi to mówi. Patrzyłam się w nieokreślony punkt przed sobą i nie wiedziałam co powiedzieć, znowu mnie zatkało. Czyli jednak mu zależy...
-To niemożliwe- wyszeptałam
-Niestety, albo stety to prawda
-Więc jednak, myliłam się. Olałam go a jemu na prawdę na mnie zależy. Muszę z nim porozmawiać i to koniecznie.
-Moment, moment. Nie tak szybko. Zadaj sobie jedno, podstawowe pytanie
-Jakie?
-Czy Tobie na nim zależy?
-Nie wiem, to jest trudno określić. Byłam z nim bardzo krótko więc nie mogę stwierdzić czy go kocham, czy mi go teraz brakuje, czy mi na nim zależy, czy chciałabym do niego wrócić. Harry, ja nawet nie płakałam jak mnie zdradził, a to chyba nie jest normalne. Owszem, bardzo lubię spędzać z nim czas, gadać z nim tak jak z tobą- na te słowa się uśmiechnął- Lubie go przytulać i takie tam, ale strasznie.denerwuje mnie czasami jego zachowanie, te dziecinne humorki, różne chamskie gadki i w ogóle.
-Wiem! Porozmawiaj z nim, wyjaśnicie sobie wszystko i jeżeli będzie okey to wrócicie do siebie i może wtedy zacznie ci na nim tak poważnie zależeć, abo zrezygnujecie z tego związku i zostańcie na poziomie, etapie, czy jak tam kto chce kolega koleżanka czy przyjaciel przyjaciółka. Wydaje mi się, że to byłoby najlepsze wyjście z całej tej sytuacji.
-Chyba masz racje. Dziękuję, jak zwykle mi pomogłeś. Jak ja się tobie odwdzięczę?
-Ile razy mam powtarzać, że zawsze możesz na mnie liczyć? Jeżeli ja będę miał jakiś problem to zwrócę się o pomoc do ciebie i tak wyrównamy nasze rachunki- zaśmiał się
-Nie wiem czy jestem aż tak wspaniałomyślna jak Ty- wzięłam łyk kawy którą mi wcześniej podał
-Na pewno jesteś- uśmiechnął się przyjaźnie- O, bym zapomniał. Przecież kupiłem jeszcze dla nas po muffince- wyjął dwie babeczki z torby- waniliowa czy czekoladowa?
-Waniliowa- powiedziałam bez zastanowienia, ze względu na to, że dzisiaj skonsumowałam już czekoladową
Więc około 17:30 skończyłam, już tak definitywnie wszystko. Postanowiliśmy z Harrym, pojechać na chwilę do mnie, a następnie na miasto. Gdy byliśmy u mnie w domu, zatrzymała mnie na chwilę ciocia
-Monica, przesyłka dla Ciebie przyszła
-Dla mnie, to nie pomyłka?
-Nie, raczej nie
-Okej?
Wzięłam pudełko średniej wielkości do ręki i poszłam wraz z Hazzą do pokoju
-Od kogo to?- zapytał z ciekawością
-A bo ja wiem. Anonimowa
Otworzyłam pudełko i ujrzałam małą karteczkę a pod nią pudełeczko jakby od biżuterii. Pierwsze co zrobiłam to wzięłam kartkę do ręki i zaczęłam czytać
"Kochanie, jeżeli jeszcze mogę Cię tak nazywać. Nie dam za wygraną, zależy mi na Tobie, kocham Cię do granic możliwości i zrobię wszystko żebyś mi wybaczyła. Strasznie mi głupio, codziennie karce się w myślach za to co zrobiłem i jak szybko Cię przez to straciłem. Na prawdę nie chciałem, to ona zaczęła mnie całować i nie chciała się ode mnie odkleić. Przepraszam za to wszystko. Spotkaj się ze mną i chociaż porozmawiajmy. Błagam zrób to dla mnie.
Kocham Cię xxx
-Zayn. "
Po przeczytaniu otworzyłam pudełko i o mało co nie zemdlałam. Był tam naszyjnik i kolczyki wysadzane malutkimi brylancikami które mieniły się w promieniach słońca które ukradkiem wpadały do mojego pokoju. Zaparło mi dech w piersiach gdy ujrzałam to cudo. Wystarczyła by karteczka, ale przecież tradycja Zayna jest tak, że oprócz przeprosin jest też prezent i to nie byle jaki... nie jestem materialistką więc każę mu to oddać z powrotem do jubilera. A co do spotkania to tak, porozmawiam z nim i wyjaśnię sobie wszystko a być może będzie tak jak wcześniej. Może tym razem się w nim zakocham tak jak podobno on we mnie. Rozumiem, że kiedy to czytacie w myślach przeklinacie na mnie i mówicie sobie o matko, dlaczego ona tak bawi się jego uczuciami, skoro go nie kocha to niech da mu spokój. Szczerze gdybym była na waszym miejscu też bym tak zrobiła a moja wiązanka przekleństw na osobę opisującą to zdarzenie byłaby w pełni złożona z najgorszych bluźnierstw. Ale postawcie się teraz na moim miejscu. Nie chcecie skrzywdzić człowieka i za wszelką cenę chcecie aby był szczęśliwy chociaż z drugiej strony nienawidzicie go bo zrobił wam takie świństwo a na dodatek nic poważnego do tej osoby nie czujecie. O mój boże, prawie jak w modzie na sukces. Jednak nie to tylko moje popieprzone i całkowicie pomieszane, pokręcone, zwariowane, skomplikowane życie.. wymieniałabym dłużej ale brak mi epitetów a po za tym chce oszczędzić wam czasu. Mniejsza. Wróćmy do całej sytuacji.
Usiadłam na łóżku i z otwartą buzią przyglądałam się kompletowi ekskluzywnej biżuterii. Tak na marginesie to nie wiem co on sobie myślał kupując właśnie takie coś i wybierając taki elegancki styl, przecież ja nie mam 40lat i nie chodzę co tydzień na jakieś bankiety na których rozmawiam z samymi grubymi rybami... tak tak. Już wracam
-Zayn?- zapytał Hazza spoglądając na przedmiot który znajdował się w moich rękach. Ja tylko pokiwałam twierdząco głową i dalej przyglądałam się naszyjnikowi i kolczykom.
-Ma chłopak gest- skomentował a po chwili zaśmiał się zupełnie nie wiem dlaczego
-Co się śmiejesz? Przecież w tym nie ma nic zabawnego
-Dla kogo nie ma to nie ma- uśmiechnął się tajemniczo na co ja lekko przywaliłam mu w ramie. Odłorzyłam pudełeczko na biurko i zwróciłam się do przyjaciela
-Jutro muszę się z nim spotkać, wyjaśnić sobie wszystko no i zwrócić to- wskazałam ręką na prezent
-Dlaczego chcesz mu to zwracać?
-Po pierwsze nigdy w życiu tego nie założę bo nie mam do czego a po za tym bałabym się że to zerwe, zgubię, ukradną mi i takie tam a po drugie nie jestem materialistką i nie lecę na prezenty tak więc po prostu mu to oddam a niech on już robi z tym co mu się podoba.
-Aha- odpowiedział krótko i zmienił temat- To gdzie idziemy?
-Nie wiem, mi to obojętne szczerze powiedziawszy
-Więc może spacer po Londynie, potem jakaś kolacja i możemy się rozstać- powiedział z uśmiechem
-Mi pasuje. W ogóle to chce przeprosić, że nasza każda rozmowa kończy się na wyżalaniu się na temat Zayna
-Monica mówiłem to już 100 razy i powtórzę 101 jestem twoim przyjacielem i jestem od tego aby słuchać twoich wyżalań się, obojętnie na jaki temat i doradzaniu również obojętni na jaki temat, czy mi się to podaba czy nie, twoje szczęście jest dla mnie najważniejsze. A teraz przebieraj się i idziemy
-Wiesz, że zawsze mi głupio jest rozmawiać o nim z tobą- wzruszył ramionami- Dobra już idę.
Ubrałam się w miarę ciepło bo robiło się już chłodniej. Mój zestaw na obecną chwilę prezentował się TAK. W pełni gotowa, wyszłam z Hazzą z domu i pokierowaliśmy się spacerkiem w stronę miasta. Tam poszliśmy na kolację do jakiejś kameralnej knajpki, zjedliśmy posiłek i długo rozmawialiśmy. W pewnym momencie zadzwonił mi telefon. Wyjęłam go z torebki i zobaczyłam kto próbuje się ze mną skontaktować
-Mama?!- powiedziałam jakby sama do siebie- Przepraszam cię Harry, ale muszę odebrać- pokiwał tylko głową a ja nacisnęłam zieloną słuchawkę [rozmowa odbywała się po polsku]
-Tak?
-Cześć Monica, przepraszam, że ci przeszkadzam ale mam dla ciebie złą wiadomość
-Nie przeszkadzasz, a o co chodzi- zapytałam niepewnie
-No więc, chodzi o to, że dzisiaj po południu Antosia potrącił samochód. Ma złamaną nogę, kilka żeber, ogólnie leży pod narkozą i nie wiadomo czy przeżyje bo czeka go poważna operacja
-O mój boże- powiedziałam po cichu a po moich policzkach spłynęły łzy- Mamuś, postaram się przyjechać do Polski, przynajmniej na kilka dni, muszę być przy nim, wiesz że bardzo go kocham
-Chyba jak my wszyscy
-Dziękuję za informacje, jutro się odezwę co i jak
-Dobrze, cześć
-Pa
Odłożyłam telefon do torebki i cicho płakałam, Harry zdezorientowany podszedł do mnie i przytulił
-O co chodzi? Co się stało?
-Antoś. On miał wypadek. Nie wiadomo czy przeżyje
-Moment, moment l. Kto to Antoś?
-Mój... mój- nie mogłam się wysłowić
-Brat, tata, dziadek, wujek? Monica, powiedz coś- widać było, że się martwi
-Nie, to mój kot...
* * *
ELO
Co na temat rozdziału? Przepraszam za tak długie dialogi. Bardzo mnie to wkurza, że prawie przez cały rozdział prowadzę dialog, ale niestety nie mogę nad tym zapanować. Następne dwa rozdziały to już kompletny jeden wielki dialog, tak więc przygotujcie się...Widzę, że jak chcecie to potraficie... chodzi mi tu oczywiście o rozdziały... No kochani jeżeli się postaracie to rozdział pojawi się za 2-3 dni bo mam lekkie wyprzedzenie z resztą jak już przeczytałyście wcześniej. Tak więc do roboty. Aha chciałam podziękować za tak niesamowicie dużo wejść, jest ich już ponad 5400. Tak to dla mnie szok i to taki spory, ale i tak 15 obserwatorów, tyle wejść a komentarzy jak nie było tak nie ma. Tak więc zabieramy się do pracy i komentujemy !
piątek, 13 lipca 2012
Rozdział 15
Poniedziałek. Wstałam o 8:00. Niestety mój budzik mnie nie rozumie i dzwoni wbrew mojej woli. Uszykowałam się jak to zwykle do pracy, czyli na elegancko. Według mnie szeroko pojęty termin, lecz jak dla mnie jest to bardziej coś galowego. Około godziny 9:20 byłam już w pracy. Kilka telefonów, jakieś papiery do wypełnienia i w zasadzie na dziś koniec. Pewnie zapytacie co ja robię do godziny 14 kiedy skończę wykonywać moje zadania wcześniej? No więc najczęściej Victoria wysyła mnie gdzieś w teren, aby pozałatwiać drobne sprawy, a czasami po prostu jadę do chłopaków lub też do domu. Szczerze, nie mogłam wymarzyć sobie lepszej pracy. Na obecną chwilę jest kilka minusów ale jednak mimo wszystko znacznie przeważa ilość zalet.
Dzisiaj, jako że skończyłam pracę wcześniej Victoria kazała odebrać Harrego ze szpitala. Nie zdziwiło mnie to, bo i tak wiedziałam, że po niego pojadę. Zjechałam windą na parter, oddałam kartę i klucze do recepcji (kartę pracownika a kluczę od gabinetu), wyszłam na zewnątrz i wsiadłam do samochodu a następnie pojechałam do szpitala. Zgaduję, że zastanawia was skąd mam samochód. Więc czasami pożyczam go od cioci, Emiliy lub Victoria daje mi swój służbowy. Na dobrą sprawę to wypadałoby kupić sobie nawet jakiegoś najgorszego grata, tylko żeby mieć czym jeździć ale na razie to nie jest możliwe z tego względu, że za dwa tygodnie i tak wyjeżdżam do stanów z chłopakami, na dwa miesiące a potem jestem tu tylko miesiąc więc może coś się wymyśli, nie wiem na razie o tym nie myślę.
Dojechałam. Poszłam do sali mojego przyjaciela, ten siedział na łóżku już w pełni gotowy do wyjścia i robił coś w telefonie. Na mój widok uśmiechnął się smutno.
-Cześć i jak tam?- zaczęłam
-Hej, wszystko okej, czekam jeszcze tylko a jakiś kwitek z potwierdzeniem wypisania i mogę wyjść. A ty jak się czujesz?- zapytał z troską
-A niby jak mam się czuć? Zdradził mnie, jego wybór. Nic na to nie poradzę. Skoro woli jakieś wytapetowane plastiki no to już jego sprawa- powiedziałam bez większego przejęcia.
-Jakoś szczególnie nie przejmujesz się tym wszystkim- spostrzegawczy jest skubany.
-Może nie byłam z nim tak blisko, no i nie byliśmy ze sobą długo. Z resztą to wszystko jest takie skomplikowane
-A chciałabyś do niego wrócić?- okej, to pytanie mnie zaskoczyło
-Nie wiem
-Nie mam więcej pytań- tym zakończył naszą rozmowę
Po chwili przyszedł lekarz z papierami. Harry coś podpisał i wyszliśmy. Skierowaliśmy się w stronę samochodu. Loczek schował swoją torbę do bagażnika i wsiedliśmy do auta. Wyjeżdżałam już z parkingu kiedy zaczął
-Jedziemy na obiad?- spojrzałam na niego- Ja stawiam
-O matko sam Harry Styles postawi mi obiad, nie można przepuścić takiej okazji- zaśmiałam się, a Harold spojrzał na mnie z miną typu "serio? !"- Żartuje. Gdzie jedziemy ?
-Hmmm.. jedź prosto
-Moment. Możemy jechać najpierw do mnie, Przebiorę się w coś normalnego i wtedy pojedziemy
-Okej, jeszcze nie umarłem z głodu... jeszcze
-No i pięknie
Tak jak powiedziałam, pojechaliśmy do mnie. Zaprosiłam Hazze żeby się w samochodzie nie nudził. Usiadł na łóżku i obserwował każdy centymetr mojego pokoju. Ja podeszłam do szafy i zaczęłam szukać odpowiedniego ubrania.
-Fajnie tu masz- usłyszałam głos za moimi plecami i aż podskoczyłam, ponieważ tak się przestraszyłam
-To mój tymczasowy pokój i dzięki że prawie dostałam zawału
-Sorry
Postałam jeszcze na chwile postałam przed szafą i wybrałam to.
Rozebrałam się do bielizny i odwiesiłam 'poprzednie' ubrania. Spojrzałam na Harolda a ten wpatrywał się we mnie jak w obrazek.
-Ziemia do Harrego- pomachałam mu rękom przed oczami- Wszystko z tobą w porządku?
-Tak, tak. Przebieraj się
-Sorry, że tak się przed Tobą obnażam, ale nie mogę wejść do łazienki bo z tego co słyszałam ktoś do niej wszedł.
-Nic się przecież nie stało- uśmiechnął się szelmowsko
Ubrałam się i usiadłam tuż obok przyjaciela.
-What's up?-zapytał
Położyłam obie ręce na jego policzkach, spojrzałam mu prosto w oczy i gwałtownym ruchem zbliżyłam się do niego i pocałowałam. Boże usta Zayna nie równały się nawet w 20% z ustami Hazzy. Naparłam na niego przez co chłopak opadł na łóżko. Całowaliśmy się kilka chwil, on błądził rękoma po moich plecach a ja po jego policzku i karku.
Kiedy się od niego odkleiłam zapytał zdziwiony
-A to za co?
-Gratuluję wygranej!- uśmiechnęłam się i zeszłam z niego
-To mnie zaskoczyłaś- powiedział oszołomiony moim czynem
-Przecież chciałeś tego. A teraz mogę z czystym sumieniem całować się z kim chcę, więc...
-Może i chciałem ale nie spodziewałem się tego
-Oj tam. Idziemy?
-Yep- wstał i poszedł tuż za mną
Zeszliśmy na dół, założyliśmy buty i poszliśmy do samochodu
-No więc, prowadź mistrzu- zaśmiałam się
-Jesteś niemożliwa- spojrzał na mnie- skręć w prawo a dalej, będę kierował cię na bieżąco
-Okey
Pojechaliśmy na obiad, następnie poszliśmy na spacer, małe zakupy i koniec atrakcji na dzisiaj. Odwiozłam Harrego do domu. Oczywiście zaproponował mi wejście ale ze względów oczywistych odmówiłam. Kiedy dojechałam do domu była już 18. Tak jak zawsze poszłam do swojego pokoju, 'weszłam na laptopa' posiedziałam trochę na facebooku i pogadałam z przyjaciółką z Polski. Właśnie. Nie wspominałam wam jeszcze o moich znajomych i przyjaciołach. To tak, ogólnie mam dużo znajomych i dobrych koleżanek i kolegów ale tylko jedną bardzo bliską przyjaciółkę Ma na imię Gabrysia. Jest w moim wieku. Znam ją od zerówki czyli w sumie już 12 lat. Właściwie przez całe życie razem. Od przedszkola po samą 3 gimnazjum. Potem ona poszła do tego samego technikum tylko, że na inny profil. A w tej chwili będzie studiować na ogólnie zawsze była mi najbliższa ze wszystkich moich znajomych. Tym bardziej, że mieszkała dom obok. Wspólne noce, wyjścia, obgadywanie, plotki. To było niesamowite. Na prawdę Gabrysi mogę zawdzięczyć bardzo dużo. W sumie nasze drogi nadal się nie rozeszły do tego stopnia, że nie utrzymujemy kontaktów. Wspaniałe mieć taką przyjaciółkę jak ja. Bardzo mi brakuje teraz takiej osoby przy mnie. Mam Emily ale jak już wcześniej wspomniałam nie mogę porozmawiać z nią na 'takie' tematy. Jest jaka jest i tyle. To wszystko na temat mojej przyjaciółki z Polski.
Około 22:15 odłożyłam laptopa na biurko i poszłam się umyć. Następnie już w piżamie zeszłam na dół zrobić sobie kolacje i ogólnie troszkę zintegrować się z rodzinką. Uszykowałam sobie miodowe płatki z mlekiem i poszłam do salonu. Tam siedziała ciocia wujek i Emily która na obecną chwilę pisała coś na laptopie. Przysiadłam się do stołu i oglądałam wieczorne wiadomości wraz z resztą. Po obejrzeniu ciocia zaczęła
-Jak tam z Harrym? Już dobrze się czuje?
-Tak, już wszystko z nim okey. Znaczy z tego co mi mówił to już nic mu se dolega.-odpowiedziałam
-To dobrze- uśmiechnęła się przyjaźnie
-Yhym... a w ogóle to...- wszyscy się na mnie spojrzeli- Chciałam przeprosić, że w ogóle nie uczestniczę w życiu rodzinnym, cały czas mnie nie ma a jak już jestem to siedzę w swoim pokoju
-Monia, nic się przecież nie stało, masz pracę, chłopaka no i jeszcze teraz Harry, wcale ci się nie dziwię, że jak tylko przyjeżdżasz to idziesz do pokoju i odpoczywasz. Tyle czasu spędzonego przy łóżku w szpitalu bez chwili snu, wyczerpuje. Tak więc nie mamy Ci nic za złe- zabrał głos wujek
-Tak co do tego chłopaka to ..
-Zerwaliście?!- zdziwiła się Emily, a ja tylko kiwnęłam głową
-Ale jak to przecież ty i on, wy... o mój boże!
-Zdradził mnie i tyle
-O mój boże ale jak to? Z kim?- zaczęła panikować
-Na after party po gali z jakąś blondi chyba Perrie ma na imię ale nie jestem do końca pewna
-To ta z little mix? !
-Yep. No dobra ja będę się zbierać do spania. Dobranoc
Wstałam, odłożyłam miskę do zmywarki i poszłam do swojego pokoju.
Tam przygotowałam sobie ubranie do pracy i położyłam się do łóżka. Sięgnęłam telefon aby nastawić sobie na jutro budzik i ujrzałam sms-a, o dziwo od Zayna.. Zaśmiałam się sama do siebie, na samą myśl o tym co do mnie napisał i jakie to będzie żałosne
Treść sms
"Chciałem przeprosić. Głupio to wszystko wyglądało ale to nie tak jak myślisz. Mam nadzieję, że da się to wszystko jakoś naprawić, bo bardzo mi na Tobie zależy. Wiem, że Ci tego nie mówiłem ale Kocham Cię. Mam nadzieję, że mi wybaczysz ten błąd. Proszę, spotkaj się ze mną. Daj mi szansę. xxx"Otworzyłam szeroko oczy i czytałam tego sms-a aż z moich oczu napłynęły łzy. Ocierałam je szybko ręką i powtarzałam słowa z wiadomości jak mantrę. Nie mogłam w to uwierzyć. Przecież nie mogę od tak się z nim spotkać i wybaczyć. Nie potrafię. Czyli znowu muszę poradzić się Harrego, co mam zrobić. Dzwonie do niego
Trzy sygnały i usłyszałam głos przyjaciela
-Tak, słucham Cię Monico
-Harry ja przepraszam, że dzwonie do ciebie o tej godzinie ale potrzebuje twojej pomocy
-Co się stało?- zapytał z troską w głosie
-Zayn... on napisał mi że mnie kocha i przepraszał- chwila ciszy- nie wiem co robić, pomóż mi- wyszeptałam
-Zaraz u ciebie będę
-Dziękuję
Rozłączyłam się. Fakt, muszę przyznać, że to chore co ja wyprawiam, lecz... nie, nie ma na to sensownego wytłumaczenia, po prostu jestem wrażliwa na słowa bliskich osób. Zdecydowanie jedna z moich najgorszych wad.
Nie musiałam czekać 15 minut a Hazza był już pod domem. Szybko zeszłam i rzuciłam się na niego z płaczem. Ten gładził moje włosy i plecy dłońmi, szeptał mi do ucha, że będzie wszystko dobrze, ułoży się i że mi pomoże z tym wszystkim. Po chwili przeszliśmy na ogródek. Tam usiedliśmy na huśtawce, wtuliłam się w tors Harrego i płakałam. Kiedy już się uspokoiłam spojrzałam na niego
-Jesteś już w stanie mówić?- pokiwałam głową- No więc?
Podałam mu telefon żeby mógł przeczytać wiadomość
-Rozmawiałem dzisiaj z nim na ten temat
-I.. I.. Co?
-na pewno był bardziej przejęty od Ciebie.
Spojrzałam na niego, jak na idiote
-Sorry ale jak gadaliśmy w szpitalu wydawało się, że masz na to totalnie wywalone, ale jak widać pomyliłem się.
-Miałeś mnie pocieszyć i doradzić co mam zrobić a nie...
-Przepraszam, ale tak się zachowywałaś dlatego myślałem, że i tak nie da się uratować tego związku.
-I chyba dobrze ci się wydawało. A co on powiedział w tej całej sprawie?
-Mówił, że cię bardzo kocha, że zależy mu na Tobie, że żałuje, że chce cię mieć przy sobie, że w życiu nie popełni tego błędu, że..
-Świetnie- pokręciłam głową.
Siedzieliśmy tak chwilę, było mi tak dobrze, ta cisza była magiczna. W końcu ją przerwałam
-Harry
-Hmm?
-Przepraszam
-Ale za co?
-Za to, że zachowuje się ja ostatnia idiotka i radzę się ciebie co mam robić z chłopakiem innym niż Ty
-Przecież Ci obiecałem, że możesz na mnie liczyć w każdej chwili i w każdej sytuacji, więc nie masz mnie za co przepraszać. Pamiętaj Twoje szczęście podtrzymuje mnie przy życiu.
-Nawet tak nie mów, bo gdyby ciebie zabrakło to byłabym najbardziej nieszczęśliwym człowiekiem na świecie i to tak forever. (pusta wypowiedź, tak wiem, ale jakoś musiałam)
Mimo wszystko i tak przepraszam za to co musisz przeze mnie przechodzić. Najlepiej by było gdybym w ogóle tu nie przyjechała, przynajmniej byłoby o dwie nieszczęśliwe osoby mniej
-Przestań tak mówić. Jestem szczęśliwy
-Mnie nie okłamiesz. Wiem, że cierpisz przeze mnie ale mi tego nie powiesz żebym się nie martwiła. Znam Cię, krótko ale wystarczająco.
-Może i masz racje, ale co począć, przecież nie będę ci się narzucać. Dlatego chcę być blisko przy Tobie ale w postaci przyjaciela a nie partnera. Chociaż i tak jesteś najwspanialszą dziewczyną jaką znam, pod każdym względem, pamiętaj o tym
-Dziękuję, że tyle dla Ciebie znaczę i że jesteś ze mną szczery- przytuliłam się do niego, a on pocałował mnie w głowę
-kocham Cię- wyszeptał
-Wiem-odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek, Harry tylko lekko się uśmiechnął. Wiedziałam, że cierpi, wiedziałam doskonale, że gdy go całuje, przytulam, wyżalam się, sprawiam mu tym ból. Lecz nie mogłam nic zrobić, to było silniejsze ode mnie, ta bliskość była mi potrzebna jak powietrze.
-Która godzina?- zapytałam
Hazza wyjął telefon z kieszeni i spojrzał na niego, ja również kątem oka widziałam ekran na którym była moje zdjęcie
-23:49-powiedział- Może ja już lepiej pójdę bo przecież jutro musisz wstać do pracy
-Nie, siedź tutaj, proszę
-Skoro chcesz, to zostanę
Siedzieliśmy tak jeszcze długo, długo. Opowiadaliśmy sobie historie z życia, jakieś wpadki. Dowiedziałam się nawet, że Harry kocha koty ponad życie jak ja. To jest niesamowite ile ja mam wspólnego z tym człowiekiem. Potem milczeliśmy,jak zwykle była to przyjemna cisza lecz zmęczenie dało mi się we znaki i zasnęłam w objęciach mojego przyjaciela.
-O mój boże, coś się stało?
-Nie, gadaliśmy na ogródku a ona zasnęła i chciałem ją zanieść do łóżka, więc mogę wejść
-Jasne, jasne wchodź
Wszedłem z nią na górę, otworzyłem drzwi od jej pokoju i położyłem na łóżku, przykryłem kołdrą. Postałem tak chwilę nad nią i postanowiłem napisać karteczkę, jak się tu znalazła.
"Monica, kiedy siedzieliśmy na ogródku zasnęłaś, więc postanowiłem, że zaniosę cię do pokoju i tak się tu znalazłaś. A co do bluzy którą masz na sobie to nie oddawaj mi jej, zawsze może Ci się zachcieć poczuć mnie przy sobie, kiedy ja nie będę w stanie być z tobą. Mam nadzieję, że zobaczymy się jak skończysz pracę. Kocham Cię, pamiętaj o tym xxx" zostawiłem karteczkę na szafce nocnej, pocałowałem ją delikatnie w usta, kiedy to uczyniłem delikatnie się uśmiechnęła. Ucieszyło mnie i to, że sprawiam jej przyjemność. Chwilę potem odwróciłem się i wyszedłem jak najciszej z pokoju zamykając za sobą drzwi. Zszedłem na dół i opuściłem dom. Wsiadłem do samochodu i pojechałem do domu. Była około 2 w nocy, spodziewałem się, że wszyscy śpią, jednak tak nie było. W ciemnej kuchni gdzie jedynym oświetleniem był promień latarni który wpadał przez okno, siedział Zayn ze szklanką wody. Gdy tylko go zobaczyłem zacząłem
-Stary, ty jeszcze nie śpisz, jest już późno
-Nie mogę spać, jestem tak zdołowany jak chyba nigdy nie byłem. Jak ja mogłem to zrobić. Tak zjebać, nie wierzę, że to zrobiłem, po prostu nie wierzę...- mówił jakby sam do siebie- A ty skąd wracasz tak późno?
-Pewnie cię to wkurzy ale od Monicy- Malik gdy tylko to usłyszał podniósł głowę i spojrzał na mnie morderczym wzrokiem
-A po co u niej byłeś?!
-Potrzebowała mojej pomocy, mojej obecności przy sobie więc pojechałem
-A coś się stało?
-Powiedzmy, że ma niezły mętlik w głowie po twoim sms-sie i nie wie co robić, bo nie spodziewała się takiego toku wydarzeń
-A wróci do mnie, da mi szanse, wybaczy mi?
-Sam nie wiem, chyba jest jakaś szansa, ale będziesz musiał się mocno postarać, żeby znów ją odzyskać
-Da się załatwić- uśmiechnął się i cały w skowronkach wyszedł z kuchni
Ja nalałem sobie do szklanki wódki, troszkę soku, dodałem lodu i ze zrobionym na szybko drinkiem poszedłem do siebie do pokoju. Włączyłem laptopa i wszedłem na twittera, jak zwykle kilka tysięcy próśb o obserwacje profilów fanów zespołu. Tak, dziś zrobiłem wyjątek i follow-ałem kilka osób, następnie ogłosiłem twitcama, co prawda była już 3 ale wiedziałem że jeszcze trochę osób będzie siedziało na komputerach i wejdzie pooglądać mnie na swoim ekranie. Na początku było około 200 osób, szczerze? Ucieszyło mnie to, bo przynajmniej mogłem odpowiedzieć na większość pytań. Później liczba osób wzrosła do około 2 tysięcy dlatego po odpowiadałem na kilka ciekawych pytań, pozdrowiłem kilkadziesiąt dziewczyn, złożyłem życzenia około 30 osobom i nawet napisałem im na twitterze wszystkiego najepszego. Na prawdę dzisiaj byłem w dobrym humorze. To niewiarygodne ile szczęścia może przynieść jedna osoba. Około 5 pożegnałem się z fanami i poszedłem spać.
* * *
Dzisiaj, jako że skończyłam pracę wcześniej Victoria kazała odebrać Harrego ze szpitala. Nie zdziwiło mnie to, bo i tak wiedziałam, że po niego pojadę. Zjechałam windą na parter, oddałam kartę i klucze do recepcji (kartę pracownika a kluczę od gabinetu), wyszłam na zewnątrz i wsiadłam do samochodu a następnie pojechałam do szpitala. Zgaduję, że zastanawia was skąd mam samochód. Więc czasami pożyczam go od cioci, Emiliy lub Victoria daje mi swój służbowy. Na dobrą sprawę to wypadałoby kupić sobie nawet jakiegoś najgorszego grata, tylko żeby mieć czym jeździć ale na razie to nie jest możliwe z tego względu, że za dwa tygodnie i tak wyjeżdżam do stanów z chłopakami, na dwa miesiące a potem jestem tu tylko miesiąc więc może coś się wymyśli, nie wiem na razie o tym nie myślę.
Dojechałam. Poszłam do sali mojego przyjaciela, ten siedział na łóżku już w pełni gotowy do wyjścia i robił coś w telefonie. Na mój widok uśmiechnął się smutno.
-Cześć i jak tam?- zaczęłam
-Hej, wszystko okej, czekam jeszcze tylko a jakiś kwitek z potwierdzeniem wypisania i mogę wyjść. A ty jak się czujesz?- zapytał z troską
-A niby jak mam się czuć? Zdradził mnie, jego wybór. Nic na to nie poradzę. Skoro woli jakieś wytapetowane plastiki no to już jego sprawa- powiedziałam bez większego przejęcia.
-Jakoś szczególnie nie przejmujesz się tym wszystkim- spostrzegawczy jest skubany.
-Może nie byłam z nim tak blisko, no i nie byliśmy ze sobą długo. Z resztą to wszystko jest takie skomplikowane
-A chciałabyś do niego wrócić?- okej, to pytanie mnie zaskoczyło
-Nie wiem
-Nie mam więcej pytań- tym zakończył naszą rozmowę
Po chwili przyszedł lekarz z papierami. Harry coś podpisał i wyszliśmy. Skierowaliśmy się w stronę samochodu. Loczek schował swoją torbę do bagażnika i wsiedliśmy do auta. Wyjeżdżałam już z parkingu kiedy zaczął
-Jedziemy na obiad?- spojrzałam na niego- Ja stawiam
-O matko sam Harry Styles postawi mi obiad, nie można przepuścić takiej okazji- zaśmiałam się, a Harold spojrzał na mnie z miną typu "serio? !"- Żartuje. Gdzie jedziemy ?
-Hmmm.. jedź prosto
-Moment. Możemy jechać najpierw do mnie, Przebiorę się w coś normalnego i wtedy pojedziemy
-Okej, jeszcze nie umarłem z głodu... jeszcze
-No i pięknie
Tak jak powiedziałam, pojechaliśmy do mnie. Zaprosiłam Hazze żeby się w samochodzie nie nudził. Usiadł na łóżku i obserwował każdy centymetr mojego pokoju. Ja podeszłam do szafy i zaczęłam szukać odpowiedniego ubrania.
-Fajnie tu masz- usłyszałam głos za moimi plecami i aż podskoczyłam, ponieważ tak się przestraszyłam
-To mój tymczasowy pokój i dzięki że prawie dostałam zawału
-Sorry
Postałam jeszcze na chwile postałam przed szafą i wybrałam to.
Rozebrałam się do bielizny i odwiesiłam 'poprzednie' ubrania. Spojrzałam na Harolda a ten wpatrywał się we mnie jak w obrazek.
-Ziemia do Harrego- pomachałam mu rękom przed oczami- Wszystko z tobą w porządku?
-Tak, tak. Przebieraj się
-Sorry, że tak się przed Tobą obnażam, ale nie mogę wejść do łazienki bo z tego co słyszałam ktoś do niej wszedł.
-Nic się przecież nie stało- uśmiechnął się szelmowsko
Ubrałam się i usiadłam tuż obok przyjaciela.
-What's up?-zapytał
Położyłam obie ręce na jego policzkach, spojrzałam mu prosto w oczy i gwałtownym ruchem zbliżyłam się do niego i pocałowałam. Boże usta Zayna nie równały się nawet w 20% z ustami Hazzy. Naparłam na niego przez co chłopak opadł na łóżko. Całowaliśmy się kilka chwil, on błądził rękoma po moich plecach a ja po jego policzku i karku.
Kiedy się od niego odkleiłam zapytał zdziwiony
-A to za co?
-Gratuluję wygranej!- uśmiechnęłam się i zeszłam z niego
-To mnie zaskoczyłaś- powiedział oszołomiony moim czynem
-Przecież chciałeś tego. A teraz mogę z czystym sumieniem całować się z kim chcę, więc...
-Może i chciałem ale nie spodziewałem się tego
-Oj tam. Idziemy?
-Yep- wstał i poszedł tuż za mną
Zeszliśmy na dół, założyliśmy buty i poszliśmy do samochodu
-No więc, prowadź mistrzu- zaśmiałam się
-Jesteś niemożliwa- spojrzał na mnie- skręć w prawo a dalej, będę kierował cię na bieżąco
-Okey
Pojechaliśmy na obiad, następnie poszliśmy na spacer, małe zakupy i koniec atrakcji na dzisiaj. Odwiozłam Harrego do domu. Oczywiście zaproponował mi wejście ale ze względów oczywistych odmówiłam. Kiedy dojechałam do domu była już 18. Tak jak zawsze poszłam do swojego pokoju, 'weszłam na laptopa' posiedziałam trochę na facebooku i pogadałam z przyjaciółką z Polski. Właśnie. Nie wspominałam wam jeszcze o moich znajomych i przyjaciołach. To tak, ogólnie mam dużo znajomych i dobrych koleżanek i kolegów ale tylko jedną bardzo bliską przyjaciółkę Ma na imię Gabrysia. Jest w moim wieku. Znam ją od zerówki czyli w sumie już 12 lat. Właściwie przez całe życie razem. Od przedszkola po samą 3 gimnazjum. Potem ona poszła do tego samego technikum tylko, że na inny profil. A w tej chwili będzie studiować na ogólnie zawsze była mi najbliższa ze wszystkich moich znajomych. Tym bardziej, że mieszkała dom obok. Wspólne noce, wyjścia, obgadywanie, plotki. To było niesamowite. Na prawdę Gabrysi mogę zawdzięczyć bardzo dużo. W sumie nasze drogi nadal się nie rozeszły do tego stopnia, że nie utrzymujemy kontaktów. Wspaniałe mieć taką przyjaciółkę jak ja. Bardzo mi brakuje teraz takiej osoby przy mnie. Mam Emily ale jak już wcześniej wspomniałam nie mogę porozmawiać z nią na 'takie' tematy. Jest jaka jest i tyle. To wszystko na temat mojej przyjaciółki z Polski.
Około 22:15 odłożyłam laptopa na biurko i poszłam się umyć. Następnie już w piżamie zeszłam na dół zrobić sobie kolacje i ogólnie troszkę zintegrować się z rodzinką. Uszykowałam sobie miodowe płatki z mlekiem i poszłam do salonu. Tam siedziała ciocia wujek i Emily która na obecną chwilę pisała coś na laptopie. Przysiadłam się do stołu i oglądałam wieczorne wiadomości wraz z resztą. Po obejrzeniu ciocia zaczęła
-Jak tam z Harrym? Już dobrze się czuje?
-Tak, już wszystko z nim okey. Znaczy z tego co mi mówił to już nic mu se dolega.-odpowiedziałam
-To dobrze- uśmiechnęła się przyjaźnie
-Yhym... a w ogóle to...- wszyscy się na mnie spojrzeli- Chciałam przeprosić, że w ogóle nie uczestniczę w życiu rodzinnym, cały czas mnie nie ma a jak już jestem to siedzę w swoim pokoju
-Monia, nic się przecież nie stało, masz pracę, chłopaka no i jeszcze teraz Harry, wcale ci się nie dziwię, że jak tylko przyjeżdżasz to idziesz do pokoju i odpoczywasz. Tyle czasu spędzonego przy łóżku w szpitalu bez chwili snu, wyczerpuje. Tak więc nie mamy Ci nic za złe- zabrał głos wujek
-Tak co do tego chłopaka to ..
-Zerwaliście?!- zdziwiła się Emily, a ja tylko kiwnęłam głową
-Ale jak to przecież ty i on, wy... o mój boże!
-Zdradził mnie i tyle
-O mój boże ale jak to? Z kim?- zaczęła panikować
-Na after party po gali z jakąś blondi chyba Perrie ma na imię ale nie jestem do końca pewna
-To ta z little mix? !
-Yep. No dobra ja będę się zbierać do spania. Dobranoc
Wstałam, odłożyłam miskę do zmywarki i poszłam do swojego pokoju.
Tam przygotowałam sobie ubranie do pracy i położyłam się do łóżka. Sięgnęłam telefon aby nastawić sobie na jutro budzik i ujrzałam sms-a, o dziwo od Zayna.. Zaśmiałam się sama do siebie, na samą myśl o tym co do mnie napisał i jakie to będzie żałosne
Treść sms
"Chciałem przeprosić. Głupio to wszystko wyglądało ale to nie tak jak myślisz. Mam nadzieję, że da się to wszystko jakoś naprawić, bo bardzo mi na Tobie zależy. Wiem, że Ci tego nie mówiłem ale Kocham Cię. Mam nadzieję, że mi wybaczysz ten błąd. Proszę, spotkaj się ze mną. Daj mi szansę. xxx"Otworzyłam szeroko oczy i czytałam tego sms-a aż z moich oczu napłynęły łzy. Ocierałam je szybko ręką i powtarzałam słowa z wiadomości jak mantrę. Nie mogłam w to uwierzyć. Przecież nie mogę od tak się z nim spotkać i wybaczyć. Nie potrafię. Czyli znowu muszę poradzić się Harrego, co mam zrobić. Dzwonie do niego
Trzy sygnały i usłyszałam głos przyjaciela
-Tak, słucham Cię Monico
-Harry ja przepraszam, że dzwonie do ciebie o tej godzinie ale potrzebuje twojej pomocy
-Co się stało?- zapytał z troską w głosie
-Zayn... on napisał mi że mnie kocha i przepraszał- chwila ciszy- nie wiem co robić, pomóż mi- wyszeptałam
-Zaraz u ciebie będę
-Dziękuję
Rozłączyłam się. Fakt, muszę przyznać, że to chore co ja wyprawiam, lecz... nie, nie ma na to sensownego wytłumaczenia, po prostu jestem wrażliwa na słowa bliskich osób. Zdecydowanie jedna z moich najgorszych wad.
Nie musiałam czekać 15 minut a Hazza był już pod domem. Szybko zeszłam i rzuciłam się na niego z płaczem. Ten gładził moje włosy i plecy dłońmi, szeptał mi do ucha, że będzie wszystko dobrze, ułoży się i że mi pomoże z tym wszystkim. Po chwili przeszliśmy na ogródek. Tam usiedliśmy na huśtawce, wtuliłam się w tors Harrego i płakałam. Kiedy już się uspokoiłam spojrzałam na niego
-Jesteś już w stanie mówić?- pokiwałam głową- No więc?
Podałam mu telefon żeby mógł przeczytać wiadomość
-Rozmawiałem dzisiaj z nim na ten temat
-I.. I.. Co?
-na pewno był bardziej przejęty od Ciebie.
Spojrzałam na niego, jak na idiote
-Sorry ale jak gadaliśmy w szpitalu wydawało się, że masz na to totalnie wywalone, ale jak widać pomyliłem się.
-Miałeś mnie pocieszyć i doradzić co mam zrobić a nie...
-Przepraszam, ale tak się zachowywałaś dlatego myślałem, że i tak nie da się uratować tego związku.
-I chyba dobrze ci się wydawało. A co on powiedział w tej całej sprawie?
-Mówił, że cię bardzo kocha, że zależy mu na Tobie, że żałuje, że chce cię mieć przy sobie, że w życiu nie popełni tego błędu, że..
-Świetnie- pokręciłam głową.
Siedzieliśmy tak chwilę, było mi tak dobrze, ta cisza była magiczna. W końcu ją przerwałam
-Harry
-Hmm?
-Przepraszam
-Ale za co?
-Za to, że zachowuje się ja ostatnia idiotka i radzę się ciebie co mam robić z chłopakiem innym niż Ty
-Przecież Ci obiecałem, że możesz na mnie liczyć w każdej chwili i w każdej sytuacji, więc nie masz mnie za co przepraszać. Pamiętaj Twoje szczęście podtrzymuje mnie przy życiu.
-Nawet tak nie mów, bo gdyby ciebie zabrakło to byłabym najbardziej nieszczęśliwym człowiekiem na świecie i to tak forever. (pusta wypowiedź, tak wiem, ale jakoś musiałam)
Mimo wszystko i tak przepraszam za to co musisz przeze mnie przechodzić. Najlepiej by było gdybym w ogóle tu nie przyjechała, przynajmniej byłoby o dwie nieszczęśliwe osoby mniej
-Przestań tak mówić. Jestem szczęśliwy
-Mnie nie okłamiesz. Wiem, że cierpisz przeze mnie ale mi tego nie powiesz żebym się nie martwiła. Znam Cię, krótko ale wystarczająco.
-Może i masz racje, ale co począć, przecież nie będę ci się narzucać. Dlatego chcę być blisko przy Tobie ale w postaci przyjaciela a nie partnera. Chociaż i tak jesteś najwspanialszą dziewczyną jaką znam, pod każdym względem, pamiętaj o tym
-Dziękuję, że tyle dla Ciebie znaczę i że jesteś ze mną szczery- przytuliłam się do niego, a on pocałował mnie w głowę
-kocham Cię- wyszeptał
-Wiem-odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek, Harry tylko lekko się uśmiechnął. Wiedziałam, że cierpi, wiedziałam doskonale, że gdy go całuje, przytulam, wyżalam się, sprawiam mu tym ból. Lecz nie mogłam nic zrobić, to było silniejsze ode mnie, ta bliskość była mi potrzebna jak powietrze.
-Która godzina?- zapytałam
Hazza wyjął telefon z kieszeni i spojrzał na niego, ja również kątem oka widziałam ekran na którym była moje zdjęcie
-23:49-powiedział- Może ja już lepiej pójdę bo przecież jutro musisz wstać do pracy
-Nie, siedź tutaj, proszę
-Skoro chcesz, to zostanę
Siedzieliśmy tak jeszcze długo, długo. Opowiadaliśmy sobie historie z życia, jakieś wpadki. Dowiedziałam się nawet, że Harry kocha koty ponad życie jak ja. To jest niesamowite ile ja mam wspólnego z tym człowiekiem. Potem milczeliśmy,jak zwykle była to przyjemna cisza lecz zmęczenie dało mi się we znaki i zasnęłam w objęciach mojego przyjaciela.
Perspektywa Harrego
Monica- wspaniały człowiek, nigdy ie znudziło by mi się jej towarzystwo, choćby nie wiem co, z nią każdy temat jest ciekawy. Przegadaliśmy dobre dwie godziny. W pewnym momencie zauważyłem, że Monica zasnęła. Niesamowicie uroczy widok. Postanowiłem zanieść ją do pokoju. Wziąłem na ręce, poszedłem do drzwi frontowych i zapukałem. Po chwili otworzyła Emily-O mój boże, coś się stało?
-Nie, gadaliśmy na ogródku a ona zasnęła i chciałem ją zanieść do łóżka, więc mogę wejść
-Jasne, jasne wchodź
Wszedłem z nią na górę, otworzyłem drzwi od jej pokoju i położyłem na łóżku, przykryłem kołdrą. Postałem tak chwilę nad nią i postanowiłem napisać karteczkę, jak się tu znalazła.
"Monica, kiedy siedzieliśmy na ogródku zasnęłaś, więc postanowiłem, że zaniosę cię do pokoju i tak się tu znalazłaś. A co do bluzy którą masz na sobie to nie oddawaj mi jej, zawsze może Ci się zachcieć poczuć mnie przy sobie, kiedy ja nie będę w stanie być z tobą. Mam nadzieję, że zobaczymy się jak skończysz pracę. Kocham Cię, pamiętaj o tym xxx" zostawiłem karteczkę na szafce nocnej, pocałowałem ją delikatnie w usta, kiedy to uczyniłem delikatnie się uśmiechnęła. Ucieszyło mnie i to, że sprawiam jej przyjemność. Chwilę potem odwróciłem się i wyszedłem jak najciszej z pokoju zamykając za sobą drzwi. Zszedłem na dół i opuściłem dom. Wsiadłem do samochodu i pojechałem do domu. Była około 2 w nocy, spodziewałem się, że wszyscy śpią, jednak tak nie było. W ciemnej kuchni gdzie jedynym oświetleniem był promień latarni który wpadał przez okno, siedział Zayn ze szklanką wody. Gdy tylko go zobaczyłem zacząłem
-Stary, ty jeszcze nie śpisz, jest już późno
-Nie mogę spać, jestem tak zdołowany jak chyba nigdy nie byłem. Jak ja mogłem to zrobić. Tak zjebać, nie wierzę, że to zrobiłem, po prostu nie wierzę...- mówił jakby sam do siebie- A ty skąd wracasz tak późno?
-Pewnie cię to wkurzy ale od Monicy- Malik gdy tylko to usłyszał podniósł głowę i spojrzał na mnie morderczym wzrokiem
-A po co u niej byłeś?!
-Potrzebowała mojej pomocy, mojej obecności przy sobie więc pojechałem
-A coś się stało?
-Powiedzmy, że ma niezły mętlik w głowie po twoim sms-sie i nie wie co robić, bo nie spodziewała się takiego toku wydarzeń
-A wróci do mnie, da mi szanse, wybaczy mi?
-Sam nie wiem, chyba jest jakaś szansa, ale będziesz musiał się mocno postarać, żeby znów ją odzyskać
-Da się załatwić- uśmiechnął się i cały w skowronkach wyszedł z kuchni
Ja nalałem sobie do szklanki wódki, troszkę soku, dodałem lodu i ze zrobionym na szybko drinkiem poszedłem do siebie do pokoju. Włączyłem laptopa i wszedłem na twittera, jak zwykle kilka tysięcy próśb o obserwacje profilów fanów zespołu. Tak, dziś zrobiłem wyjątek i follow-ałem kilka osób, następnie ogłosiłem twitcama, co prawda była już 3 ale wiedziałem że jeszcze trochę osób będzie siedziało na komputerach i wejdzie pooglądać mnie na swoim ekranie. Na początku było około 200 osób, szczerze? Ucieszyło mnie to, bo przynajmniej mogłem odpowiedzieć na większość pytań. Później liczba osób wzrosła do około 2 tysięcy dlatego po odpowiadałem na kilka ciekawych pytań, pozdrowiłem kilkadziesiąt dziewczyn, złożyłem życzenia około 30 osobom i nawet napisałem im na twitterze wszystkiego najepszego. Na prawdę dzisiaj byłem w dobrym humorze. To niewiarygodne ile szczęścia może przynieść jedna osoba. Około 5 pożegnałem się z fanami i poszedłem spać.
* * *
No siema!
Wiem, że rozdział miał być na początku tygodnia ale wróciłam ze Skrzynek w poniedziałek i ten tydzień tak mi szybko zleciał, że nawet nie zorientowałam się, że dzisiaj już piątek. Mniejsza..
Znowu postanowiłam wystartować w konkursie na bloga miesiąca na http://wymarzony-swiat-z-1d-official.blogspot.com/ tak więc jeżeli opowiadanie się podoba to głosujemy na nr 11
Jeszcze jedna sprawa. Mianowicie chodzi o komentarze, jeżeli pod rozdiałem nie pojawi się choć jeden komentarz nie dodaje rozdziału. Im więcej komentarzy tym rozdział pojawi się szybciej, tak więc do roboty jeżeli chcecie dalszą część opowiadania.
xxx
-M.
Subskrybuj:
Posty (Atom)