Chciałam Was najmocniej przeprosić ale rozdział który napisałam mi się usunął a ja teraz nie mam czasu go napisać bo za niecałą godzinę jadę nad morze. Tam jeżeli napiszę na czytniku to dodam bo będę miała internet, spodziewajcie się też czegoś nowego na Love-more-than-life.blogspot.com . Tak tak to mój nowy blog. Nieco inny niż ten, mam nadzieję, że zajrzycie i się spodoba. Nie zwracajcie uwagi na postacie w nagłówku na tamtym blogu bo on nic nie ma wspólnego z tutejszymi bohaterami. Ode mnie to tyle.
Zapraszam serdecznie i jeszcze raz przepraszam
Kocham Was xx
xxx
-M.
sobota, 18 sierpnia 2012
piątek, 10 sierpnia 2012
Rozdział 19
Wylądowaliśmy. Tak, lot minął bez większych problemów, nawet mogę powiedzieć, że nie było ich w ogóle. Na miejscu czekał na nas mój starszy-młodszy brat Kamil. Po odebraniu walizek wyszliśmy na główne płyty lotniska. Gdy tylko dostrzegłam wzrokiem Kamila który na obecną chwilę stał tyłem i szukał nas wzrokiem, podbiegłam szybko do niego i rzuciłam się mu na plecy
-No cześć braciszku- uśmiechnęłam się do niego
-Młoda, jeszcze raz taka akcja i dostanę zawału- zaśmiał się
-Sorry?- rozłożyłam ręce- Och, bym zapomniała, to jest Harry, mój przyjaciel- wskazałam ręką na chłopaka- Harry, a to mój starszy-młodszy brat Kamil- oczywiście to zdanie wypowiedziałam po angielsku.
Chłopacy przybili sobie piątkę, zamieni kilka zdań i udaliśmy się do samochodu. Aha tak nawiasem pisząc to żeby nie było żadnych nieporozumień i dla świętego spokoju Harry napisał na tt, że leci do Polski, prosi o prywatność i że od razu po powrocie leci do Ameryki z chłopakami no i ze mną ale to już pominął w informacji publicznej. Do mojego miasta rodzinnego dojechaliśmy w około 2 godziny. Dla jasności jechaliśmy z Łodzi. Gdy dojechaliśmy Kamil zostawił nas u rodziców pod domem a sam od razu pojechał do Gośki. Weszliśmy na podwórko, następnie po schodach do werandy.
-Harry, zaczekaj momencik, ja wejdę i ogarnę co się dzieje- chłopak skinął tylko głową na znak potwierdzenia a ja odwróciłam się na pięcie i weszłam do domu
-Jestem- wydarłam się. Wtedy z salonu wyszła mama
-W końcu. Chwila a gdzie zgubiłaś kolegę?- zapytała zdezorientowana
-Stoi na werandzie, musiałam najpierw ogarnąć czy w domu wszystko gra
-A co miałoby nie grać?
-Nie wiem, różnie to u nas bywało- odpowiedziałam i skierowałam się z stronę drzwi. Otworzyłam je i ruchem ręki zaprosiłam Locziego do domu. Chłopak złapał za rączki od walizek i wszedł. Postawił je w przedpokoju, podszedł do mnie i zapytał
-Czy Twoja mama mówi po angielsku?
-Tak- Odpowiedziała za mnie
-Marry, miło mi- podała mu dłoń
-Harry- ucałował jej wierzch. O mój boże, nie wiedziałam, że z niego taki gentelman- Mi również jest Panią miło poznać- uśmiechnął się szarmancko
-Mamo w którym pokoju Harry będzie mieszkał- tu zrobiłam cudzysłów w powietrzu
-No właśnie jest problem- skrzywiła się
-To znaczy?- zapytałam z wyrzutem
-Są wakacje, więc Kamil mieszka u nas. Co oznacza, że jeden z dwóch pokoi na górze jest zajęty
-Świetnie- powiedziałam sarkastycznie- Dobra, poradzimy sobie jakoś. Come on Harry- powiedziałam, biorąc jedną z walizek
Poszliśmy na górę do mojego pokoju
-Harry nie wiem czy cię to cieszy czy nie, choć strzelam, że tak, ale śpimy razem
- Powiedzmy, że dobrze strzelasz ale wiem, że ciebie to nie cieszy i mi jest w tym momencie jest głupio- skrzywił się
-Nie, nie mi jest to obojętne
-To dobrze- uśmiechnął się
-I tak będziemy mieli dwie kołdry- od razu posmutniał
-A w ogóle to dlaczego musimy spać w jednym łóżku?
-Bo mojemu kochanemu braciszkowi zachciało się mieszkać przez wakacje u rodziców
-Mogę spać na podłodze
-Chyba oszalałeś- popukałam go w czoło
-Mi to obojętne
-Przestań, śpisz ze mną i koniec kropka- zakończyłam temat i wyjęłam z torby telefon w celu sprawdzenia godziny. Zegarek wskazywał 15:30. Czyli jeszcze zdążę pojechać do kliniki- pomyślałam.
Chwilę później moja mama zawołała nas na obiad. Zjedjliśmy go ze smakiem( no przynajmniej ja. Bo nie ma to jak domowy obiad), porozmawialiśmy chwilę i kiedy oczywiście tata już chciał zaproponować po lampce wina, która okazałaby się zgonem zarówno dla taty jak i na pewno dla Hazzy. Jestem pewna, że gdyby nawet nie wiem jak odmawiał, mój tata ma taką siłę przekonywania do takich rzeczy, że i tak prędzej czy później przekonałby go do kolejnego kieliszka. Dlatego też od razu weszłam tacie w zdanie
-Tato, ja chcę dzisiaj jechać do Antosia- powiedziałam stanowczo
-Ty nie musisz pić, ale kolega na pewno z chęcią skosztuje
-Nie!- wstałam od stołu i złapałam za rękę Harrego- idziemy.
-Nie to nie, napiję się sam- usłyszałam kiedy szliśmy na górę.
-Harry, przepraszam cię za mojego ojca
-Nic się nie stało, ale nic by się przecież nie stało gdybyśmy wypili po lampce wina
-Uwierz mi, że to nie skończyłoby się na jednej czy dwóch lampkach
-Dobra, nie wnikam
-Nie muszę Ci mówić, zapewne sam zobaczysz o co chodzi jak wrócimy
Nie skomentował tego tylko udawał, że robi coś w telefonie
-Jedziemy?- zapytałam po chwili
-Tak, jasne
Zeszliśmy na dół, weszłam do salonu
-Daj mi kluczyki, bo jadę do kliniki- zwróciłam się do taty
-Autobusy też kursują
-Nie denerwuj mnie, chce jechać do kota
-Daj jej te klucze- odezwała się mama
-Masz, a tylko rozwalisz mi to auto to...
-Pracuje, zarabiam więcej niż Ty więc Ci zapłacę, nie ma problemu
Burknął coś pod nosem a ja usatysfakcjonowana, moim gaszącym tekstem wyszłam z domu. Założyłam buty i pokierowałam się do garażu. Otworzyłam go pilocikiem tak jak i bramę. Wyjechałam jeepem, Harry wsiadł i pojechaliśmy.
-Widzę, że nie masz najlepszych stosunków z tatą
-Bywało lepiej
-Pocieszyłbym cię jakoś ale nawet nie mam jak bo nie wiem o co chodzi
-Może najprościej podam Ci definicję mojego ojca- chamski, skąpy, cyniczny, nie liczący się z niczym i z nikim, nie dający sobie nic wytłumaczyć i przetłumaczyć, skurwiel. Ale po za tym jest całkiem spoko
-Łoo, sprawiał wrarzenie spoko taty
-Sprawiał wrażenie, dobrze powiedziane
-A rozwiniesz swoją definicję? Oczywiście jeżeli nie chcesz nie musisz
-Nie mam się z czym kryć. Po prostu nie umie docenić tego co ma, cały czas mu mało. A jak już zaskoczy to jest jedna wielka tragedia
-Zaskoczy?-Zdziwił się
-Zacznie pić
-Współczuję
-Nie ma co, nie jestem jedyna z takimi problemami, nie ma się co nade mną użalać, bez przesady- prychnęłam
-Zdejmij tą maskę- powiedział spokojnie
-Co?
-Maskę tej twardzielki, nie musisz udawać, przecież oboje wiemy, że nią nie jesteś
-Jaka maska, jaka twardzielka? O co ci chodzi?
-Ciężki okres w życiu, mówią ci coś te słowa?
-...
-Z tego powodu się cięłaś- powiedział ciszej
-Między innymi
-Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś?
-Nie pytałeś, nie było okazji
-Nie ufałaś mi
-Ufałam, jasne że ufałam tylko po prostu nigdy nie wchodziliśmy na takie tematy. A wybacz, ale tu nie ma się czym chwalić
-Może i nie ma ale..- zaciął się
-Ale co? Nic nie wymyślisz. Dobra skończmy ten temat, proszę bo to jest żałosne tym bardziej, że nienawidzę robić z siebie ofiary losu i gardzę osobami które to robią
-Jak chcesz, chociaż wiedz, że zawsze możesz mi wszystko powiedzieć, ja zostawię to pomiędzy nami i postaram się jakoś pomóc
-Skończ, proszę
Akurat dojechaliśmy pod gmach kliniki. Wyszłam z samochodu nie zwracając uwagi na Hazze i poszłam do recepcji. Poprosiłam o udzieleni mi informacji gdzie jest mój kot. Po otrzymaniu jej skierowałam się w stronę gabinetu weterynarza który opiekował się Antem.
-Czekasz tu czy wchodzisz ze mną
-Wchodzę
Zapukałam i weszliśmy do środka. Gabinet jak to gabinet nic specjalnego.
-Dzień dobry, ja w sprawie mojego kota, Antosia. Miał mieć dzisiaj operację
-Dzień dobry. Tak, tak, pewnie jest jeszcze pod wpływem środków nasennych po operacji
-A jaki jest jego ogólny stan?
-To silny kot, na prawdę, podziwiam, że jak na takiego kanapowego i starego kota tak się trzyma. Operacja się udała. Chociaż wizualnie nie wygląda on najlepiej wewnętrznie jest o wiele lepiej. Robiliśmy co w naszej mocy.
-Dziękuję panu, na prawdę. A mogłabym go teraz zobaczyć?
-Oczywiście, proszę za mną
Wyszliśmy gabinetu i weszliśmy do pomieszczenia gdzie leżały kojce dla zwierząt, weterynarz wziął jeden z nich i postawił na stole, następnie otworzył i wyjął mojego kociaka, położył go na mięciutki kocyk i rzekł
-Siedźcie tu ile chcecie a jeżeli się obudzi albo o będziecie chcieli wyjść ale nie będziecie za bardzo wiedzieli jak włożyć go do środka to proszę przyjść po mnie
-Oczywiście- odparłam na co lekarz skinął głową i wyszedł
Szczerze? Widok mojego kota mnie do końca przeraził. Nóżka w gipsie, na jednym z uszu szwy, oczywiście wygolony bok i również szycie przez prawie cały tułów. To był najgorszy widok jaki kiedykolwiek widziałam. Lekko pogłaskałam jego główkę, z obawą żeby nic go nie bolało, mimo iż miałam świadomość, że jest pod narkozą i nic nie czuje. Łza jedna po drugiej spływała mi po policzku rozmazując mój starannie nałożony makijaż. Harry stał jak wryty. Chyba nie spodziewał się takiego widoku.
-Jeżeli dla ciebie to za dużo to wyjdź, ja chwilę posiedzę i dojdę do ciebie
-Chyba oszalałaś- momentalnie się ocknął, podszedł do mnie i przytulił. Wtedy rozpłakałam się na dobre. Nie wytrzymałam. Wszystkie wspomnienia związane z Antosiem powróciły. A na dodatek jeszcze fakt, że Harry tu stoi a nie Zayn dobijała mnie jeszcze bardziej. Do cholery dlaczego Hazza zawsze mnie pociesza, zawsze wspiera a Zayn jest tylko wtedy kiedy wszystko jest super świetnie, mamy się całować, przytulać i miziać. No dlaczego? Tak na prawdę Malik wsparł mnie tylko raz. Po feralnym zdarzeniu z Loczkiem. Tylko ten jeden pieprzony raz i pewnie gdyby nie to Harry stałby teraz na właściwym miejscu i pełnił rolę chłopaka idealnego. Ale nie Monica, wszystko musi się spieprzyć i skomplikować. Faktycznie tak jest łatwiej... no nie wiem dla kogo. Zachciało mi się wpieprzać w jakiś związek z człowiekiem do którego nic poważnego nie czuję. Tak, teraz to wygląda jak bym była z Malikiem z litości.. coś jeszcze? Może być jeszcze gorzej? Nie sądzę. Chociaż nie, zdrada, tak to byłoby najgorsze. Czy dojdzie do tego? Sama nie wiem z moim umysłem i stanem psychicznym wszystko jest możliwe.. oczywiście nie zrobie tego specjalnie ale pod wpływem impulsu mam raczej nie najlepsze decyzje. Z resztą za przykład macie sytuacje sprzed szpitala. Jeden impuls, jedno zagrożenie a Monica już się broni jak najbardziej satysfakcjonującym czynem, nie koniecznie dla niej.
-Ćśśś... będzie dobrze, przecież lekarz powiedział, że Antoś to silny kot
-A skąd ty to wiesz?
-Przed wyjazdem pobawiłem się trochę tłumaczem internetowym i zrozumiałem akurat te dwa słowa
-Aha... -spojrzałam na niego
-Będzie okej, słyszysz?- odciągnął mnie od siebie łapiąc mnie za oba ramiona. Pokiwałam głową i przytuliłam się do niego. Potrzebowałam tego, takiej bliskości, bezpieczeństwa, a tego dostarczał mi właśnie Harry. Dziwne, nie? Nie, to nie jest dziwne, to jest chore.
-Chcę już iść. Nie mogę na niego patrzeć. Jednak to dla mnie za dużo, jutro przyjedziemy, jak się obudzi
-Dobrze, włożyć go z powrotem?
-Jakbyś mógł
Harry wziął Antosia na ręce i delikatnie przełożył go do kojca. Odłożył klatkę i zapytał
-Idziemy?- pokiwałam głową, wzięłam torbę i udałam się tuż za Hazzą. Objął mnie ramieniem, wyszliśmy z budynku, poszliśmy do samochodu, tam gdy się sobaczyłam w lusterku doznałam szoku, ponieważ nie dość, że byłam cała czerwona, moje spojówki były całe pokryte w żyłkach a makijaż znajdował się teraz nie tylko na oczach ale na całej twarzy.
-Boże, wyglądam tragicznie
-Przestań i tak jesteś piękna- spojrzałam się na niego jak na idiotę i rzekłam
-Czy ty sobie ze mnie żartujesz?
-Mówię poważnie, z makijażem czy bez, rozmazana, zapłakana czy szczęśliwa i roześmiana i tak jesteś piękna- uśmiechnął się i potarł dłonią mój policzek w celu wytarcia rozmazanego make up'u
-Dziękuję, to na prawdę piękne co powiedziałeś- patrzyliśmy sobie w oczy dobre 20 sekund. Impuls! Zbliżyłam się do Loczka i chciałam go pocałować jednak w ostatniej chwili odsunęłam twarz i wróciłam na moją wcześniejszą pozycję
-Przepraszam- wyszeptałam
Patrzyłam pusto w kierownice a w myślach karciłam się za to co przed chwilą chciałam zrobić. Mówiłam, ten cholerny impuls.
Nie zwracając uwagi na mój stan zewnętrzny, odpaliłam samochód i wyjechałam z parkingu
-Rozumiem- odparł po chwili Hazza
-Ja nie powinnam. To było głupie. Przepraszam
-Rozumiem- powtórzył
-Może pojedziemy do domu, ogarnę się i pozwiedzamy miasto- zmieniłam temat
-Jeżeli chcesz
-Nie chcę siedzieć w domu i słuchać tego idioty
-W takim razie okej. I nie przejmuj się, nic się przecież nie stało.
-Może dla ciebie...
W ciszy dotarliśmy do domu. Zostawiłam samochód przed wjazdem. Wyszliśmy z niego i udaliśmy się do wejścia. Gdy zdejmowałam buty już słyszałam jakieś pieprzenie mojego ojca. Aż mi ciarki przeszły po plecach na samą myśl, ile nienawiści kłębi się teraz w moim tacie. Przełknęłam głośno ślinę i nacisnęłam klamkę aby otworzyć drzwi wejściowe.
-Idź do góry a ja za chwilę przyjdę, tylko przemyję twarz
-Mhm
Tak jak powiedziałam oczyściłam swoją buzię z makijażu, następnie ją stonizowałam. Wyszłam z łazienki i jak najszybciej udałam się do pokoju.
-Jestem... Co ty robisz?- zapytałam zdziwiona
-Chyba będzie lepiej jak wynajmę sobie hotel
-Harry, błagam Cię ja wiem, że ten wyjazd to jedna wielka paranoja ale proszę, nie psuj tego jeszcze bardziej. Przepraszam, że Cię tu zaciągnęłam. Wiem, że to był błąd, ale potrzebuję cię, mimo wszystko. Odpychaj mnie jeżeli będę chciała coś zrobić, to ten cholerny impuls nad którym nie jestem w stanie zapanować.
-Nie jest tak źle nie przesadzaj, po za tym jeżeli bym nie chciał to bym nie przyjeżdżał tu z tobą. A co do twojego ostatniego zdania to... Nie mogę, nie potrafię, nie chcę... To nie jest takie proste jak myślisz, jestem z tobą za blisko żebym mógł powstrzymać ciebie. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jakie ja przechodzę katusze kiedy wiem, że nie mogę cię pocałować, poczuć Twój smak. Nawet nie wiesz co ja w środku przechodziłem kiedy miziałaś się ostatnio z Zaynem a ja siedziałem obok i patrzyłem na to wszystko. Wspieram Cię bo chcę żebyś była szczęśliwa i mimo tego, iż jestem w stu procentach pewien, że ze mną byłabyś szczęśliwsza niż z Zaynem, pomagałem Ci w tym abyś wróciła do niego bo tak należało. Mimo, że w głowie przeklinałem się za to co robię, przekonywałem Cię do niego, bo wiedziałem, że gdzieś tam w środku tęsknisz za nim. Jestem w tobie po uszy zakochany ale Ty wybrałaś Zayna i doceniam to, bo sam do tego po części doprowadziłem. Nie wiem czy zrobiłem dobrze czy źle ale chciałem tylko abyś była szczęśliwa. A teraz daj mi odejść bo wątpię, że śpiąc z Tobą w jednym łóżku będę w stanie powstrzymać siebie samego
-Harry, ja..
-Nic nie mów, po prostu mnie przepuść
-Nie! Harry, ja mam to gdzieś czy ty się powstrzymasz czy nie, ja Cię potrzebuje. Jestem egoistką, wiem i to cholerną ale nie zostawiaj mnie. Wiesz, że ty i Zayn to zupełnie dwie inne bajki
-Nie oszukujmy się, przecież Ty nigdy nie będziesz w takich stosunkach z nim jak ze mną, nigdy nie podzielisz się z nimi swoimi największymi problemami tylko pójdziesz do mnie. Kiedy będziesz potrzebować wsparcia i kilku słów otuchy nie pójdziesz do Zayna tylko do mnie. Ty mu nawet nie ufasz, to jest dla ciebie obca osoba, z resztą. O czym my tu mówimy, on nawet nie wie kiedy masz urodziny
-A ty wiesz?
-Oczywiście, że tak 24 października, i za to nienawidzisz swoich rodziców bo wszyscy twoi znajomi urodzili się w lato. A Ty zawsze chciałaś zrobić urodziny na świeżym powietrzu, kiedy jest gorąco
-Pamiętałeś- zdziwiłam się
-Pamiętam każde Twoje słowa, są jak przecież, ich się nie da zapomnieć, wiem o Tobie tyle co mało kto a znamy się tak krótko. A Zayn? Pewnie gdy mówisz coś do niego on jest w innym świecie i zastanawia się, czy jego włosy przypadkiem nie sterczą w jakąś nieporządaną stronę
-Pocałuj mnie
-Co?!
-Pocałuj mnie, zrobi Ci się lepiej. Ale zostań, proszę
-Nie pocałuję Cię. Nie mogę
-Ja tym bardziej
Zbliżyłam się do niego i nasze wargi się zetknęły, popchnęłam go w stronę łóżka, usiadłam na nim okrakiem i znów zaczęłam całować, po krótkiej chwili rozszerzyłam wargi i Harry pogłębił pocałunek. Zaczęłam rozpinać jego koszulę, gdy już leżała na ziemi zdjęłam swoją bluzkę. Nadal namiętnie całowałam i mimo że ten pocałunek był jak zakazany owoc czułem się niesamowicie, pożądanie rozpierało mnie od środka, moje ciało było gorące, chciałam więcej i więcej. Moje dłonie powędrowały do spodni chłopaka, szybkim ruchem odpięłam pasek, zsunęłam jego dżinsy i jedną ręką chwyciłam za jego krocze. Cicho jęknął na ten czyn na co ja zachichotałam. Z pocałunku na pocałunek schodziłam coraz niżej. Obsunęłam bokserki na wysokość kolan, no i.. zabrałam się do roboty, najpierw powolne ruchy dłonią góra, dół, góra, dół, chwilę potem wsadziłam go do buzi trochę przyspieszyłam gdy Harry zaczął głośniej sapać. W pewnym momencie poczułam dłoń Loczka na tyle swojej głowy, zorientowałam się, że chce dostosować odpowiednie tempo. Lekkim ruchem pociągną moją głowę do tyłu, po czym wziął moją rękę i przyłożył ją do swojego członka. Zrozumiałam, że za chwilę będzie szczytować ale mimo wszystko chciałam dokończyć swoją robotę ustami więc z powrotem włożyłam go do buzi. Nie minęło pół minuty a w mojej jamie ustnej pojawiła się ciepła, kleista maź którą bez zastanowienia połknęłam. Ostatecznie wyjęłam penisa i powróciłam do pocałunków. Chwile później skończyliśmy, położyłam się na jego gołym torsie i wsłuchiwałam się w jego przyspieszony puls.
-Nie wiem co cię napadło ale dziękuję, to było niesamowite
-Nie ma za co, należało Ci się- odparłam spoglądając na niego z uśmiechem
-Ty to masz gest
-Zostaniesz?- zapytałam w końcu
-Zostanę, oczywiście, że zostanę
-Dziękuję
Tego impulsu nie żałowałam ale wiem, że będą tego straszne konsekwencje. Z resztą nikt nie musi się o tym dowiedzieć. Po za tym liczy się tu i teraz i to, że czuję się jak w siódmym niebie.
* * *
xxx
-M.
-No cześć braciszku- uśmiechnęłam się do niego
-Młoda, jeszcze raz taka akcja i dostanę zawału- zaśmiał się
-Sorry?- rozłożyłam ręce- Och, bym zapomniała, to jest Harry, mój przyjaciel- wskazałam ręką na chłopaka- Harry, a to mój starszy-młodszy brat Kamil- oczywiście to zdanie wypowiedziałam po angielsku.
Chłopacy przybili sobie piątkę, zamieni kilka zdań i udaliśmy się do samochodu. Aha tak nawiasem pisząc to żeby nie było żadnych nieporozumień i dla świętego spokoju Harry napisał na tt, że leci do Polski, prosi o prywatność i że od razu po powrocie leci do Ameryki z chłopakami no i ze mną ale to już pominął w informacji publicznej. Do mojego miasta rodzinnego dojechaliśmy w około 2 godziny. Dla jasności jechaliśmy z Łodzi. Gdy dojechaliśmy Kamil zostawił nas u rodziców pod domem a sam od razu pojechał do Gośki. Weszliśmy na podwórko, następnie po schodach do werandy.
-Harry, zaczekaj momencik, ja wejdę i ogarnę co się dzieje- chłopak skinął tylko głową na znak potwierdzenia a ja odwróciłam się na pięcie i weszłam do domu
-Jestem- wydarłam się. Wtedy z salonu wyszła mama
-W końcu. Chwila a gdzie zgubiłaś kolegę?- zapytała zdezorientowana
-Stoi na werandzie, musiałam najpierw ogarnąć czy w domu wszystko gra
-A co miałoby nie grać?
-Nie wiem, różnie to u nas bywało- odpowiedziałam i skierowałam się z stronę drzwi. Otworzyłam je i ruchem ręki zaprosiłam Locziego do domu. Chłopak złapał za rączki od walizek i wszedł. Postawił je w przedpokoju, podszedł do mnie i zapytał
-Czy Twoja mama mówi po angielsku?
-Tak- Odpowiedziała za mnie
-Marry, miło mi- podała mu dłoń
-Harry- ucałował jej wierzch. O mój boże, nie wiedziałam, że z niego taki gentelman- Mi również jest Panią miło poznać- uśmiechnął się szarmancko
-Mamo w którym pokoju Harry będzie mieszkał- tu zrobiłam cudzysłów w powietrzu
-No właśnie jest problem- skrzywiła się
-To znaczy?- zapytałam z wyrzutem
-Są wakacje, więc Kamil mieszka u nas. Co oznacza, że jeden z dwóch pokoi na górze jest zajęty
-Świetnie- powiedziałam sarkastycznie- Dobra, poradzimy sobie jakoś. Come on Harry- powiedziałam, biorąc jedną z walizek
Poszliśmy na górę do mojego pokoju
-Harry nie wiem czy cię to cieszy czy nie, choć strzelam, że tak, ale śpimy razem
- Powiedzmy, że dobrze strzelasz ale wiem, że ciebie to nie cieszy i mi jest w tym momencie jest głupio- skrzywił się
-Nie, nie mi jest to obojętne
-To dobrze- uśmiechnął się
-I tak będziemy mieli dwie kołdry- od razu posmutniał
-A w ogóle to dlaczego musimy spać w jednym łóżku?
-Bo mojemu kochanemu braciszkowi zachciało się mieszkać przez wakacje u rodziców
-Mogę spać na podłodze
-Chyba oszalałeś- popukałam go w czoło
-Mi to obojętne
-Przestań, śpisz ze mną i koniec kropka- zakończyłam temat i wyjęłam z torby telefon w celu sprawdzenia godziny. Zegarek wskazywał 15:30. Czyli jeszcze zdążę pojechać do kliniki- pomyślałam.
Chwilę później moja mama zawołała nas na obiad. Zjedjliśmy go ze smakiem( no przynajmniej ja. Bo nie ma to jak domowy obiad), porozmawialiśmy chwilę i kiedy oczywiście tata już chciał zaproponować po lampce wina, która okazałaby się zgonem zarówno dla taty jak i na pewno dla Hazzy. Jestem pewna, że gdyby nawet nie wiem jak odmawiał, mój tata ma taką siłę przekonywania do takich rzeczy, że i tak prędzej czy później przekonałby go do kolejnego kieliszka. Dlatego też od razu weszłam tacie w zdanie
-Tato, ja chcę dzisiaj jechać do Antosia- powiedziałam stanowczo
-Ty nie musisz pić, ale kolega na pewno z chęcią skosztuje
-Nie!- wstałam od stołu i złapałam za rękę Harrego- idziemy.
-Nie to nie, napiję się sam- usłyszałam kiedy szliśmy na górę.
-Harry, przepraszam cię za mojego ojca
-Nic się nie stało, ale nic by się przecież nie stało gdybyśmy wypili po lampce wina
-Uwierz mi, że to nie skończyłoby się na jednej czy dwóch lampkach
-Dobra, nie wnikam
-Nie muszę Ci mówić, zapewne sam zobaczysz o co chodzi jak wrócimy
Nie skomentował tego tylko udawał, że robi coś w telefonie
-Jedziemy?- zapytałam po chwili
-Tak, jasne
Zeszliśmy na dół, weszłam do salonu
-Daj mi kluczyki, bo jadę do kliniki- zwróciłam się do taty
-Autobusy też kursują
-Nie denerwuj mnie, chce jechać do kota
-Daj jej te klucze- odezwała się mama
-Masz, a tylko rozwalisz mi to auto to...
-Pracuje, zarabiam więcej niż Ty więc Ci zapłacę, nie ma problemu
Burknął coś pod nosem a ja usatysfakcjonowana, moim gaszącym tekstem wyszłam z domu. Założyłam buty i pokierowałam się do garażu. Otworzyłam go pilocikiem tak jak i bramę. Wyjechałam jeepem, Harry wsiadł i pojechaliśmy.
-Widzę, że nie masz najlepszych stosunków z tatą
-Bywało lepiej
-Pocieszyłbym cię jakoś ale nawet nie mam jak bo nie wiem o co chodzi
-Może najprościej podam Ci definicję mojego ojca- chamski, skąpy, cyniczny, nie liczący się z niczym i z nikim, nie dający sobie nic wytłumaczyć i przetłumaczyć, skurwiel. Ale po za tym jest całkiem spoko
-Łoo, sprawiał wrarzenie spoko taty
-Sprawiał wrażenie, dobrze powiedziane
-A rozwiniesz swoją definicję? Oczywiście jeżeli nie chcesz nie musisz
-Nie mam się z czym kryć. Po prostu nie umie docenić tego co ma, cały czas mu mało. A jak już zaskoczy to jest jedna wielka tragedia
-Zaskoczy?-Zdziwił się
-Zacznie pić
-Współczuję
-Nie ma co, nie jestem jedyna z takimi problemami, nie ma się co nade mną użalać, bez przesady- prychnęłam
-Zdejmij tą maskę- powiedział spokojnie
-Co?
-Maskę tej twardzielki, nie musisz udawać, przecież oboje wiemy, że nią nie jesteś
-Jaka maska, jaka twardzielka? O co ci chodzi?
-Ciężki okres w życiu, mówią ci coś te słowa?
-...
-Z tego powodu się cięłaś- powiedział ciszej
-Między innymi
-Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś?
-Nie pytałeś, nie było okazji
-Nie ufałaś mi
-Ufałam, jasne że ufałam tylko po prostu nigdy nie wchodziliśmy na takie tematy. A wybacz, ale tu nie ma się czym chwalić
-Może i nie ma ale..- zaciął się
-Ale co? Nic nie wymyślisz. Dobra skończmy ten temat, proszę bo to jest żałosne tym bardziej, że nienawidzę robić z siebie ofiary losu i gardzę osobami które to robią
-Jak chcesz, chociaż wiedz, że zawsze możesz mi wszystko powiedzieć, ja zostawię to pomiędzy nami i postaram się jakoś pomóc
-Skończ, proszę
Akurat dojechaliśmy pod gmach kliniki. Wyszłam z samochodu nie zwracając uwagi na Hazze i poszłam do recepcji. Poprosiłam o udzieleni mi informacji gdzie jest mój kot. Po otrzymaniu jej skierowałam się w stronę gabinetu weterynarza który opiekował się Antem.
-Czekasz tu czy wchodzisz ze mną
-Wchodzę
Zapukałam i weszliśmy do środka. Gabinet jak to gabinet nic specjalnego.
-Dzień dobry, ja w sprawie mojego kota, Antosia. Miał mieć dzisiaj operację
-Dzień dobry. Tak, tak, pewnie jest jeszcze pod wpływem środków nasennych po operacji
-A jaki jest jego ogólny stan?
-To silny kot, na prawdę, podziwiam, że jak na takiego kanapowego i starego kota tak się trzyma. Operacja się udała. Chociaż wizualnie nie wygląda on najlepiej wewnętrznie jest o wiele lepiej. Robiliśmy co w naszej mocy.
-Dziękuję panu, na prawdę. A mogłabym go teraz zobaczyć?
-Oczywiście, proszę za mną
Wyszliśmy gabinetu i weszliśmy do pomieszczenia gdzie leżały kojce dla zwierząt, weterynarz wziął jeden z nich i postawił na stole, następnie otworzył i wyjął mojego kociaka, położył go na mięciutki kocyk i rzekł
-Siedźcie tu ile chcecie a jeżeli się obudzi albo o będziecie chcieli wyjść ale nie będziecie za bardzo wiedzieli jak włożyć go do środka to proszę przyjść po mnie
-Oczywiście- odparłam na co lekarz skinął głową i wyszedł
Szczerze? Widok mojego kota mnie do końca przeraził. Nóżka w gipsie, na jednym z uszu szwy, oczywiście wygolony bok i również szycie przez prawie cały tułów. To był najgorszy widok jaki kiedykolwiek widziałam. Lekko pogłaskałam jego główkę, z obawą żeby nic go nie bolało, mimo iż miałam świadomość, że jest pod narkozą i nic nie czuje. Łza jedna po drugiej spływała mi po policzku rozmazując mój starannie nałożony makijaż. Harry stał jak wryty. Chyba nie spodziewał się takiego widoku.
-Jeżeli dla ciebie to za dużo to wyjdź, ja chwilę posiedzę i dojdę do ciebie
-Chyba oszalałaś- momentalnie się ocknął, podszedł do mnie i przytulił. Wtedy rozpłakałam się na dobre. Nie wytrzymałam. Wszystkie wspomnienia związane z Antosiem powróciły. A na dodatek jeszcze fakt, że Harry tu stoi a nie Zayn dobijała mnie jeszcze bardziej. Do cholery dlaczego Hazza zawsze mnie pociesza, zawsze wspiera a Zayn jest tylko wtedy kiedy wszystko jest super świetnie, mamy się całować, przytulać i miziać. No dlaczego? Tak na prawdę Malik wsparł mnie tylko raz. Po feralnym zdarzeniu z Loczkiem. Tylko ten jeden pieprzony raz i pewnie gdyby nie to Harry stałby teraz na właściwym miejscu i pełnił rolę chłopaka idealnego. Ale nie Monica, wszystko musi się spieprzyć i skomplikować. Faktycznie tak jest łatwiej... no nie wiem dla kogo. Zachciało mi się wpieprzać w jakiś związek z człowiekiem do którego nic poważnego nie czuję. Tak, teraz to wygląda jak bym była z Malikiem z litości.. coś jeszcze? Może być jeszcze gorzej? Nie sądzę. Chociaż nie, zdrada, tak to byłoby najgorsze. Czy dojdzie do tego? Sama nie wiem z moim umysłem i stanem psychicznym wszystko jest możliwe.. oczywiście nie zrobie tego specjalnie ale pod wpływem impulsu mam raczej nie najlepsze decyzje. Z resztą za przykład macie sytuacje sprzed szpitala. Jeden impuls, jedno zagrożenie a Monica już się broni jak najbardziej satysfakcjonującym czynem, nie koniecznie dla niej.
-Ćśśś... będzie dobrze, przecież lekarz powiedział, że Antoś to silny kot
-A skąd ty to wiesz?
-Przed wyjazdem pobawiłem się trochę tłumaczem internetowym i zrozumiałem akurat te dwa słowa
-Aha... -spojrzałam na niego
-Będzie okej, słyszysz?- odciągnął mnie od siebie łapiąc mnie za oba ramiona. Pokiwałam głową i przytuliłam się do niego. Potrzebowałam tego, takiej bliskości, bezpieczeństwa, a tego dostarczał mi właśnie Harry. Dziwne, nie? Nie, to nie jest dziwne, to jest chore.
-Chcę już iść. Nie mogę na niego patrzeć. Jednak to dla mnie za dużo, jutro przyjedziemy, jak się obudzi
-Dobrze, włożyć go z powrotem?
-Jakbyś mógł
Harry wziął Antosia na ręce i delikatnie przełożył go do kojca. Odłożył klatkę i zapytał
-Idziemy?- pokiwałam głową, wzięłam torbę i udałam się tuż za Hazzą. Objął mnie ramieniem, wyszliśmy z budynku, poszliśmy do samochodu, tam gdy się sobaczyłam w lusterku doznałam szoku, ponieważ nie dość, że byłam cała czerwona, moje spojówki były całe pokryte w żyłkach a makijaż znajdował się teraz nie tylko na oczach ale na całej twarzy.
-Boże, wyglądam tragicznie
-Przestań i tak jesteś piękna- spojrzałam się na niego jak na idiotę i rzekłam
-Czy ty sobie ze mnie żartujesz?
-Mówię poważnie, z makijażem czy bez, rozmazana, zapłakana czy szczęśliwa i roześmiana i tak jesteś piękna- uśmiechnął się i potarł dłonią mój policzek w celu wytarcia rozmazanego make up'u
-Dziękuję, to na prawdę piękne co powiedziałeś- patrzyliśmy sobie w oczy dobre 20 sekund. Impuls! Zbliżyłam się do Loczka i chciałam go pocałować jednak w ostatniej chwili odsunęłam twarz i wróciłam na moją wcześniejszą pozycję
-Przepraszam- wyszeptałam
Patrzyłam pusto w kierownice a w myślach karciłam się za to co przed chwilą chciałam zrobić. Mówiłam, ten cholerny impuls.
Nie zwracając uwagi na mój stan zewnętrzny, odpaliłam samochód i wyjechałam z parkingu
-Rozumiem- odparł po chwili Hazza
-Ja nie powinnam. To było głupie. Przepraszam
-Rozumiem- powtórzył
-Może pojedziemy do domu, ogarnę się i pozwiedzamy miasto- zmieniłam temat
-Jeżeli chcesz
-Nie chcę siedzieć w domu i słuchać tego idioty
-W takim razie okej. I nie przejmuj się, nic się przecież nie stało.
-Może dla ciebie...
W ciszy dotarliśmy do domu. Zostawiłam samochód przed wjazdem. Wyszliśmy z niego i udaliśmy się do wejścia. Gdy zdejmowałam buty już słyszałam jakieś pieprzenie mojego ojca. Aż mi ciarki przeszły po plecach na samą myśl, ile nienawiści kłębi się teraz w moim tacie. Przełknęłam głośno ślinę i nacisnęłam klamkę aby otworzyć drzwi wejściowe.
-Idź do góry a ja za chwilę przyjdę, tylko przemyję twarz
-Mhm
Tak jak powiedziałam oczyściłam swoją buzię z makijażu, następnie ją stonizowałam. Wyszłam z łazienki i jak najszybciej udałam się do pokoju.
-Jestem... Co ty robisz?- zapytałam zdziwiona
-Chyba będzie lepiej jak wynajmę sobie hotel
-Harry, błagam Cię ja wiem, że ten wyjazd to jedna wielka paranoja ale proszę, nie psuj tego jeszcze bardziej. Przepraszam, że Cię tu zaciągnęłam. Wiem, że to był błąd, ale potrzebuję cię, mimo wszystko. Odpychaj mnie jeżeli będę chciała coś zrobić, to ten cholerny impuls nad którym nie jestem w stanie zapanować.
-Nie jest tak źle nie przesadzaj, po za tym jeżeli bym nie chciał to bym nie przyjeżdżał tu z tobą. A co do twojego ostatniego zdania to... Nie mogę, nie potrafię, nie chcę... To nie jest takie proste jak myślisz, jestem z tobą za blisko żebym mógł powstrzymać ciebie. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jakie ja przechodzę katusze kiedy wiem, że nie mogę cię pocałować, poczuć Twój smak. Nawet nie wiesz co ja w środku przechodziłem kiedy miziałaś się ostatnio z Zaynem a ja siedziałem obok i patrzyłem na to wszystko. Wspieram Cię bo chcę żebyś była szczęśliwa i mimo tego, iż jestem w stu procentach pewien, że ze mną byłabyś szczęśliwsza niż z Zaynem, pomagałem Ci w tym abyś wróciła do niego bo tak należało. Mimo, że w głowie przeklinałem się za to co robię, przekonywałem Cię do niego, bo wiedziałem, że gdzieś tam w środku tęsknisz za nim. Jestem w tobie po uszy zakochany ale Ty wybrałaś Zayna i doceniam to, bo sam do tego po części doprowadziłem. Nie wiem czy zrobiłem dobrze czy źle ale chciałem tylko abyś była szczęśliwa. A teraz daj mi odejść bo wątpię, że śpiąc z Tobą w jednym łóżku będę w stanie powstrzymać siebie samego
-Harry, ja..
-Nic nie mów, po prostu mnie przepuść
-Nie! Harry, ja mam to gdzieś czy ty się powstrzymasz czy nie, ja Cię potrzebuje. Jestem egoistką, wiem i to cholerną ale nie zostawiaj mnie. Wiesz, że ty i Zayn to zupełnie dwie inne bajki
-Nie oszukujmy się, przecież Ty nigdy nie będziesz w takich stosunkach z nim jak ze mną, nigdy nie podzielisz się z nimi swoimi największymi problemami tylko pójdziesz do mnie. Kiedy będziesz potrzebować wsparcia i kilku słów otuchy nie pójdziesz do Zayna tylko do mnie. Ty mu nawet nie ufasz, to jest dla ciebie obca osoba, z resztą. O czym my tu mówimy, on nawet nie wie kiedy masz urodziny
-A ty wiesz?
-Oczywiście, że tak 24 października, i za to nienawidzisz swoich rodziców bo wszyscy twoi znajomi urodzili się w lato. A Ty zawsze chciałaś zrobić urodziny na świeżym powietrzu, kiedy jest gorąco
-Pamiętałeś- zdziwiłam się
-Pamiętam każde Twoje słowa, są jak przecież, ich się nie da zapomnieć, wiem o Tobie tyle co mało kto a znamy się tak krótko. A Zayn? Pewnie gdy mówisz coś do niego on jest w innym świecie i zastanawia się, czy jego włosy przypadkiem nie sterczą w jakąś nieporządaną stronę
-Pocałuj mnie
-Co?!
-Pocałuj mnie, zrobi Ci się lepiej. Ale zostań, proszę
-Nie pocałuję Cię. Nie mogę
-Ja tym bardziej
Zbliżyłam się do niego i nasze wargi się zetknęły, popchnęłam go w stronę łóżka, usiadłam na nim okrakiem i znów zaczęłam całować, po krótkiej chwili rozszerzyłam wargi i Harry pogłębił pocałunek. Zaczęłam rozpinać jego koszulę, gdy już leżała na ziemi zdjęłam swoją bluzkę. Nadal namiętnie całowałam i mimo że ten pocałunek był jak zakazany owoc czułem się niesamowicie, pożądanie rozpierało mnie od środka, moje ciało było gorące, chciałam więcej i więcej. Moje dłonie powędrowały do spodni chłopaka, szybkim ruchem odpięłam pasek, zsunęłam jego dżinsy i jedną ręką chwyciłam za jego krocze. Cicho jęknął na ten czyn na co ja zachichotałam. Z pocałunku na pocałunek schodziłam coraz niżej. Obsunęłam bokserki na wysokość kolan, no i.. zabrałam się do roboty, najpierw powolne ruchy dłonią góra, dół, góra, dół, chwilę potem wsadziłam go do buzi trochę przyspieszyłam gdy Harry zaczął głośniej sapać. W pewnym momencie poczułam dłoń Loczka na tyle swojej głowy, zorientowałam się, że chce dostosować odpowiednie tempo. Lekkim ruchem pociągną moją głowę do tyłu, po czym wziął moją rękę i przyłożył ją do swojego członka. Zrozumiałam, że za chwilę będzie szczytować ale mimo wszystko chciałam dokończyć swoją robotę ustami więc z powrotem włożyłam go do buzi. Nie minęło pół minuty a w mojej jamie ustnej pojawiła się ciepła, kleista maź którą bez zastanowienia połknęłam. Ostatecznie wyjęłam penisa i powróciłam do pocałunków. Chwile później skończyliśmy, położyłam się na jego gołym torsie i wsłuchiwałam się w jego przyspieszony puls.
-Nie wiem co cię napadło ale dziękuję, to było niesamowite
-Nie ma za co, należało Ci się- odparłam spoglądając na niego z uśmiechem
-Ty to masz gest
-Zostaniesz?- zapytałam w końcu
-Zostanę, oczywiście, że zostanę
-Dziękuję
Tego impulsu nie żałowałam ale wiem, że będą tego straszne konsekwencje. Z resztą nikt nie musi się o tym dowiedzieć. Po za tym liczy się tu i teraz i to, że czuję się jak w siódmym niebie.
* * *
Hejcia
No dobra, postanowiłam, że wysłucham waszych próśb i napisałam to co napisałam. Następny rozdział nie będzie aż tak satysfakcjonujący ale to się przekonacie jak dodam : ) Po za tym dziękuję, że napisaliście 6 komentarzy. Dlatego teraz poproszę o 8. Jeżeli w ciągu tygodnia nie pojawi się 8 komentarzy będziecie musieli poczekać kolejny tydzień bo wyjeżdżam nad morze z koleżankami i nie będę miała jak dodać, tak więc im szybciej się uzbiera tym lepiej, no chyba, że nie chcecie czytać ;d
Aha, tak ogólnie to przepraszam jeżeli kogoś uraziłam ostatnimi zdaniami ale dla mnie to nie to samo co ''zrobiłam mu loda'' dlatego musiałam to rozwinąć. To tyle z mojej strony , piszcie jak wam się podoba i czy się podoba, opinie, zażalenia, skargi, prośby itp-w komentarzach
Twitter: @Monicca1d
-M.
niedziela, 5 sierpnia 2012
Rozdział 18
Tak jak już wcześniej wspomniałam, pojechałyśmy do chłopaków. Tam zamulanie przed telewizorem... Ale chyba lepiej w grupie niż samemu. Przynajmniej masz świadomość, że nie tylko Ty spędzasz tak czas. W końcu doszliśmy do wniosku, że nie ma nic sensownego w TV i obejrzymy jakiś film. Lepsze to niż nic. Mniejsza. Oczywiście jak seans to i przekąski, których niestety brakowało. Tak, tak lodówka i wszelkie szafki w kuchni świeciły pustkami. Mnie też to wręcz przeraziło, ale tak to prawda. W każdym razie, Pan Horan zaoferował, że pojedzie na zakupy pod warunkiem, że będzie miał towarzysza, o dziwo jako pierwsza wyrwała się do tego Emily. Zrobiłam szybko listę zakupów i pojechali. Po tym jak wyszli zaczęłam
-Moi mili panowie, czy Mrs. Horan coś ten tego do Ms. Levis ?
-W sumie podejrzewamy to ale Niall nie chce nam nic powiedzieć..- odezwał się Daddy
-Prawda, próbowałem coś od niego wyciągnąć ale milczy jak grób- skomentował Loczi
-Więc, trzeba będzie się tego dowiedzieć- stanęłam na środku salonu i oparłam ręce na biodrach
-Lala, nie jesteś przeźroczysta- powiedział Malik na co ja, żeby zrobić mu na złość stanęłam przed telewizorem i zaczęłam robić z siebie kompletną idiotkę, tańcząc
-Prawie jak Danielle- rozmarzył się Liam
-Faktycznie- odpowiedział z sarkazmem Zayn
-A kto to Danielle? - zapytałam zdezorientowana
-Moja dziewczyna, którą zapewne niedługo poznasz
-Aha..- odpowiedziałam krótko odchodząc od telewizora i opadając na kanapę gdzie leżał mój chłopak
-5 kilo to Ty też nie ważysz
-Zaraz Ci walne.. Nie bądź dla mnie taki chamski- oburzyłam się i zaczęłam go lekko bić po ramieniu i klatce piersiowej
Chwilę po naszych super wygłupach przyszedł Niall z Emily. Od razu wstałam i zaczęłam wszystko rozpakowywać i układać w półkach i lodówce. Potem usiadłam na kanapie i perfidnie patrząc na Harrego zapytałam
-To kto pomoże mi w przygotowaniu przekąsek?- uśmiechnęłam się uroczo ukazując swoje dołeczki które według mnie były szpetne. Aż do momentu kiedy poznałam Harrego i zakochałam się w nich.
-No nie wiem- odpowiedział Hazza pocierając swoją brodę palcami w geście zamyślenia
-Dobra, chodź już- wstałam i pociągnęłam chłopaka za rękę aby wstał.
Poszliśmy do kuchni. Tam Monica, najlepszy kucharz świata, zadecydowała, że zrobią tortille.
Podzieliliśmy się zadaniami i zabraliśmy się do pracy. Przyznam, że to taka troszeczkę nietypowa tortilla (mojego przepisu) bo znajdowało się tam tylko mięso z kurczaka, pieczarki, cebula i ser no ale za to była nie dość, że syta to jeszcze przepyszna. Kiedy ja kroiłam pierś, Harry obierał i kroił cebulę. Spojrzałam na niego kątem oka a ten wycierał swój policzek wierzchem dłoni który był mokry od łez. Bez zastanowienia podeszłam do zlewu opłukałam ręce, wytarłam je niedbale i podeszłam do Loczka obejmując go od tyłu
-Nasz kochany Hazzuś płacze?- zapytałam głosem małej dziewczynki
-Wiesz jak ta cebula pali w oczy?- odpowiedział mi pytaniem na pytanie, a na jego twarzy nie malował się nawet najmniejszy uśmieszek jaki prawie zawsze można było dostrzec na jego buźce
-Oj, przestań nie jest tak źle- tym razem to ja otarłam mu policzek i odeszłam z powrotem do blatu aby kontynuować wcześniej zaczętą czynność. Gdy skończyliśmy, podałam wszystkim posiłek i już nie męczyłam Harrego tylko sama poszłam do kuchni i postanowiłam, że zrobię jeszcze parówki w cieście francuskim.
Pokroiłam je i zawinęłam w ciasto tak jak bym robiła pierogi, ponacinałam w środku i włożyłam do piekarnika. Podczas gdy kolejna przekąska się piekła, ja przygotowałam część słodką, że tak to ujmę. Czyli wyjęłam ciastka i poukładałam je na talerzyku s chipsy wsypałam do półmisków, jeszcze jakieś żelki, picie i wszystko było gotowe. No oprócz parówek rzecz jasna. Usiadłam na chwilę na kolanach Zayna, wytarłam jego twarz która była ubrudzona sosem i zapytałam
-I jak moje świnki- spojrzałam na mojego chłopaka- smakowało?
-Oj kobieto, jesteś niesamowita, zjadłem tylko 2 a jestem tak najedzony, że nie wepchnę nic przez najbliższe pół godziny- powiedział Niall gładząc ręką swój brzuch- Oj stary, Ty to masz szczęście- zwrócił się do czarnowłosego na co ten pokiwał głową w geście potwierdzenia a przy tym śmiesznie poruszył brwiami
-Dzięki, chociaż wiecie, ta tortilla mogła być troszkę przesolona bo nasz Hazzuś troszkę sobie popłakał przy krojeniu cebuli- potargałam mu włosy a wszyscy wybuchnęli śmiechem
-Chyba paróweczki Ci się fajczą- oznajmił Hazza
-O mój Boże, faktycznie. Zapomniałam- szybko wstałam i biegiem pokierowałam się w stronę kuchni, tam gwałtownym ruchem otworzyła piekarnik i wyjęłam przekąskę. Na szczęście ciasto tylko się dobrze zarumieniło i nic poważnego się nie stało. Przełożyłam wszystko na wyjęty wcześniej talerz i z dumą wkroczyłam z nim do salonu. Położyłam naczynie na stole i usiadłam koło Zayna.
-Mimo Twoich zmartwień, nic się nie stało, Harry- zwróciłam się do chłopaka
-Trochę się spiekły- powiedział ze skrzywioną miną
-Tak miało być- skłamałam- No dobra wszystko już jest. To co oglądamy? Komedia, horror?
-Hmmm.. Ja to bym się pośmiał- odezwał się Harry
-Czyli komedia- jednym ruchem przejęłam pilota od mojego chłopaka i włączyłam tak zwaną wypożyczalnie filmów. Postawiliśmy na coś banalnego i za razem tak głupiego że aż śmiesznego. Czyli Straszny film 2.
Nacisnęłam przycisk start i film zaczął się buferować.
-Lou- zwróciłam się do chłopaka- Czy Ty jesteś na mnie obrażony? Odkąd przyjechałam nie odezwałeś się ani słowem
-Wyobraź sobie, że jestem
-A co ja Ci takiego zrobiłam?
-Jeszcze się głupio pytasz? Mam całe zalane łóżko. Dzisiaj stałem ponad 3 godziny z dwoma suszarkami i suszyłem ten pieprzony materac, co w rezultacie nic nie dało. Rozumiesz 3 godziny!- prawie że wykrzyczał
-Przepraszam, ale trzeba było wstać taka jak Harry prosił. Z resztą chyba w waszym malutkim domu znajdą się jakieś sypialnie gościnne
-Sypialnie, sypialniami ale ja chcę swoje łóżko a po za tym nie trzeba było od razu lać mnie wodą
-Masz jeszcze pokój Harrego od jutra, znaczy jeżeli oczywiście Harry będzie tak dobry i użyczy Ci go użyczy aż do czasu kiedy Twoje łoże wyschnie
-Niby dlaczego?- odezwał się Zayn
-Bo Hazza wyjeżdża razem ze mną
-Niby po co?
-Niby po to, że go o to poprosiłam- zdublowałam jego początek zdania
-Też on Ci jest potrzebny do szczęścia- to już powiedział sam do siebie, wtedy spojrzałam się na niego, parsknęłam i pokręciłam głową.
-Hola, hola kochana Ty tak się nie rozpędzaj z wynajmowaniem mojego pokoju
-Ale to przecież tylko Lou
-Tylko Lou? Kiedy przyjadę nie będę mógł wejść do tego pokoju bo będzie tam tak brudno. Tak więc przykro mi stary ale będziesz musiał skorzystać z pokoju gościnnego
Na tym skończyliśmy naszą bardzo inteligentną konwersację i zaczęliśmy oglądać film który właśnie się rozpoczął. Podczas oglądania, tej jakże żałośnie śmiesznej horroro-komedii zajmowałam się Zaynem a on mną i niekiedy tylko słychać było jak któryś z chłopaków wybucha śmiechem czy coś komentuje.
Szczerze było mi trochę głupio miziać się z Zaynem kiedy Hazza siedział tuż obok nas i wszystko widział. Chociaż chyba nie powinnam się tym przejmować bo mimo wszystko to mój chłopak więc mam do tego prawo. Po zakończonym filmie chłopaki i Emily która na marginesie leżała na Niallu włączyli kolejny denny film a ja razem z moim chłopakiem udaliśmy się do jego sypialni. Nie, nie to nie był jego pokój to był
pokój gościnny. Po wejściu Malik od razu napadł mnie z serią pocałunków w każdym możliwym miejscu w okolicach szyi, obojczyków oraz dekoltu.
-Czekaj, muszę Ci to oddać bo zapomnę- sięgnęłam do torby po prezent- proszę, oddaje i nie przyjmuję jakichkolwiek próśb o to abym jednak to zatrzymała bo i tak tego nie zrobię.
-Czy Ty musisz zepsuć każdą fajną chwilę?- zapytał z wyrzutem odkładając pudełko na stół
-Zepsuć?!- nie dałam mu dojść do słowa tylko popchnęłam go w stronę łóżka, usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam całować, tak jak zawsze czule, delikatnie i namiętnie. Po kilku chwilach namiętności czarnowłosy zaczął majstrować przy mojej koszulce
-Zapomniałeś się?- zapytałam jednocześnie łapiąc jego dłonie i przykładając je do poduszki
-Przepraszam, przyzwyczaj się bo to już taki odruch
-To może ty się odzwyczaj swojego chorego odruchu
-Możemy wrócić do czynności którą wykonywaliśmy przed chwilą?
-Nie wiem, czy mam jeszcze ochotę...
-Na pewno masz- zbliżył się do mnie i obdarował mnie pocałunkiem w obojczyk, szyję a następnie kącik ust- To jak?- kolejny pocałunek, tym razem z drugiej strony- przekonam Cię?- wyszeptał mi do ucha a następnie delikatnie je pocałował- Mogę tak cały czas- Tym razem zrobił serię pocałunków wzdłuż mojej szyi- Jeszcze jeden?- pocałunek- Dwa?- kolejny- Trzy?- następny- Czer..
-Oj zamknij się- tym razem to ja go pocałowałam
-Wiedziałem, że dasz się przekonać- zaśmiał się
-Przymkniesz się?- zapytałam, gdy oderwałam się od jego warg - ten tylko pokiwał głową i nie odezwał się ani słówkiem.
Następnego dnia
-Gotowa?
-Już wychodzę, tylko wezmę torebkę. Możesz w tym czasie spakować bagaże do samochodu
-Zrobiłem to już 15 minut temu
Zatrzymałam się na moment i odpowiedziałam- Aha..- i poszłam dalej
Wzięłam torebkę w dłoń i w pełni gotowa wyszłam z mieszkania.
Pojechałam wraz z Harrym na lotnisko, tam oczywiście odprawa i te sprawy i już byliśmy w samolocie w drodze do Polski...
* * *
-Moi mili panowie, czy Mrs. Horan coś ten tego do Ms. Levis ?
-W sumie podejrzewamy to ale Niall nie chce nam nic powiedzieć..- odezwał się Daddy
-Prawda, próbowałem coś od niego wyciągnąć ale milczy jak grób- skomentował Loczi
-Więc, trzeba będzie się tego dowiedzieć- stanęłam na środku salonu i oparłam ręce na biodrach
-Lala, nie jesteś przeźroczysta- powiedział Malik na co ja, żeby zrobić mu na złość stanęłam przed telewizorem i zaczęłam robić z siebie kompletną idiotkę, tańcząc
-Prawie jak Danielle- rozmarzył się Liam
-Faktycznie- odpowiedział z sarkazmem Zayn
-A kto to Danielle? - zapytałam zdezorientowana
-Moja dziewczyna, którą zapewne niedługo poznasz
-Aha..- odpowiedziałam krótko odchodząc od telewizora i opadając na kanapę gdzie leżał mój chłopak
-5 kilo to Ty też nie ważysz
-Zaraz Ci walne.. Nie bądź dla mnie taki chamski- oburzyłam się i zaczęłam go lekko bić po ramieniu i klatce piersiowej
Chwilę po naszych super wygłupach przyszedł Niall z Emily. Od razu wstałam i zaczęłam wszystko rozpakowywać i układać w półkach i lodówce. Potem usiadłam na kanapie i perfidnie patrząc na Harrego zapytałam
-To kto pomoże mi w przygotowaniu przekąsek?- uśmiechnęłam się uroczo ukazując swoje dołeczki które według mnie były szpetne. Aż do momentu kiedy poznałam Harrego i zakochałam się w nich.
-No nie wiem- odpowiedział Hazza pocierając swoją brodę palcami w geście zamyślenia
-Dobra, chodź już- wstałam i pociągnęłam chłopaka za rękę aby wstał.
Poszliśmy do kuchni. Tam Monica, najlepszy kucharz świata, zadecydowała, że zrobią tortille.
Podzieliliśmy się zadaniami i zabraliśmy się do pracy. Przyznam, że to taka troszeczkę nietypowa tortilla (mojego przepisu) bo znajdowało się tam tylko mięso z kurczaka, pieczarki, cebula i ser no ale za to była nie dość, że syta to jeszcze przepyszna. Kiedy ja kroiłam pierś, Harry obierał i kroił cebulę. Spojrzałam na niego kątem oka a ten wycierał swój policzek wierzchem dłoni który był mokry od łez. Bez zastanowienia podeszłam do zlewu opłukałam ręce, wytarłam je niedbale i podeszłam do Loczka obejmując go od tyłu
-Nasz kochany Hazzuś płacze?- zapytałam głosem małej dziewczynki
-Wiesz jak ta cebula pali w oczy?- odpowiedział mi pytaniem na pytanie, a na jego twarzy nie malował się nawet najmniejszy uśmieszek jaki prawie zawsze można było dostrzec na jego buźce
-Oj, przestań nie jest tak źle- tym razem to ja otarłam mu policzek i odeszłam z powrotem do blatu aby kontynuować wcześniej zaczętą czynność. Gdy skończyliśmy, podałam wszystkim posiłek i już nie męczyłam Harrego tylko sama poszłam do kuchni i postanowiłam, że zrobię jeszcze parówki w cieście francuskim.
Pokroiłam je i zawinęłam w ciasto tak jak bym robiła pierogi, ponacinałam w środku i włożyłam do piekarnika. Podczas gdy kolejna przekąska się piekła, ja przygotowałam część słodką, że tak to ujmę. Czyli wyjęłam ciastka i poukładałam je na talerzyku s chipsy wsypałam do półmisków, jeszcze jakieś żelki, picie i wszystko było gotowe. No oprócz parówek rzecz jasna. Usiadłam na chwilę na kolanach Zayna, wytarłam jego twarz która była ubrudzona sosem i zapytałam
-I jak moje świnki- spojrzałam na mojego chłopaka- smakowało?
-Oj kobieto, jesteś niesamowita, zjadłem tylko 2 a jestem tak najedzony, że nie wepchnę nic przez najbliższe pół godziny- powiedział Niall gładząc ręką swój brzuch- Oj stary, Ty to masz szczęście- zwrócił się do czarnowłosego na co ten pokiwał głową w geście potwierdzenia a przy tym śmiesznie poruszył brwiami
-Dzięki, chociaż wiecie, ta tortilla mogła być troszkę przesolona bo nasz Hazzuś troszkę sobie popłakał przy krojeniu cebuli- potargałam mu włosy a wszyscy wybuchnęli śmiechem
-Chyba paróweczki Ci się fajczą- oznajmił Hazza
-O mój Boże, faktycznie. Zapomniałam- szybko wstałam i biegiem pokierowałam się w stronę kuchni, tam gwałtownym ruchem otworzyła piekarnik i wyjęłam przekąskę. Na szczęście ciasto tylko się dobrze zarumieniło i nic poważnego się nie stało. Przełożyłam wszystko na wyjęty wcześniej talerz i z dumą wkroczyłam z nim do salonu. Położyłam naczynie na stole i usiadłam koło Zayna.
-Mimo Twoich zmartwień, nic się nie stało, Harry- zwróciłam się do chłopaka
-Trochę się spiekły- powiedział ze skrzywioną miną
-Tak miało być- skłamałam- No dobra wszystko już jest. To co oglądamy? Komedia, horror?
-Hmmm.. Ja to bym się pośmiał- odezwał się Harry
-Czyli komedia- jednym ruchem przejęłam pilota od mojego chłopaka i włączyłam tak zwaną wypożyczalnie filmów. Postawiliśmy na coś banalnego i za razem tak głupiego że aż śmiesznego. Czyli Straszny film 2.
Nacisnęłam przycisk start i film zaczął się buferować.
-Lou- zwróciłam się do chłopaka- Czy Ty jesteś na mnie obrażony? Odkąd przyjechałam nie odezwałeś się ani słowem
-Wyobraź sobie, że jestem
-A co ja Ci takiego zrobiłam?
-Jeszcze się głupio pytasz? Mam całe zalane łóżko. Dzisiaj stałem ponad 3 godziny z dwoma suszarkami i suszyłem ten pieprzony materac, co w rezultacie nic nie dało. Rozumiesz 3 godziny!- prawie że wykrzyczał
-Przepraszam, ale trzeba było wstać taka jak Harry prosił. Z resztą chyba w waszym malutkim domu znajdą się jakieś sypialnie gościnne
-Sypialnie, sypialniami ale ja chcę swoje łóżko a po za tym nie trzeba było od razu lać mnie wodą
-Masz jeszcze pokój Harrego od jutra, znaczy jeżeli oczywiście Harry będzie tak dobry i użyczy Ci go użyczy aż do czasu kiedy Twoje łoże wyschnie
-Niby dlaczego?- odezwał się Zayn
-Bo Hazza wyjeżdża razem ze mną
-Niby po co?
-Niby po to, że go o to poprosiłam- zdublowałam jego początek zdania
-Też on Ci jest potrzebny do szczęścia- to już powiedział sam do siebie, wtedy spojrzałam się na niego, parsknęłam i pokręciłam głową.
-Hola, hola kochana Ty tak się nie rozpędzaj z wynajmowaniem mojego pokoju
-Ale to przecież tylko Lou
-Tylko Lou? Kiedy przyjadę nie będę mógł wejść do tego pokoju bo będzie tam tak brudno. Tak więc przykro mi stary ale będziesz musiał skorzystać z pokoju gościnnego
Na tym skończyliśmy naszą bardzo inteligentną konwersację i zaczęliśmy oglądać film który właśnie się rozpoczął. Podczas oglądania, tej jakże żałośnie śmiesznej horroro-komedii zajmowałam się Zaynem a on mną i niekiedy tylko słychać było jak któryś z chłopaków wybucha śmiechem czy coś komentuje.
Szczerze było mi trochę głupio miziać się z Zaynem kiedy Hazza siedział tuż obok nas i wszystko widział. Chociaż chyba nie powinnam się tym przejmować bo mimo wszystko to mój chłopak więc mam do tego prawo. Po zakończonym filmie chłopaki i Emily która na marginesie leżała na Niallu włączyli kolejny denny film a ja razem z moim chłopakiem udaliśmy się do jego sypialni. Nie, nie to nie był jego pokój to był
pokój gościnny. Po wejściu Malik od razu napadł mnie z serią pocałunków w każdym możliwym miejscu w okolicach szyi, obojczyków oraz dekoltu.
-Czekaj, muszę Ci to oddać bo zapomnę- sięgnęłam do torby po prezent- proszę, oddaje i nie przyjmuję jakichkolwiek próśb o to abym jednak to zatrzymała bo i tak tego nie zrobię.
-Czy Ty musisz zepsuć każdą fajną chwilę?- zapytał z wyrzutem odkładając pudełko na stół
-Zepsuć?!- nie dałam mu dojść do słowa tylko popchnęłam go w stronę łóżka, usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam całować, tak jak zawsze czule, delikatnie i namiętnie. Po kilku chwilach namiętności czarnowłosy zaczął majstrować przy mojej koszulce
-Zapomniałeś się?- zapytałam jednocześnie łapiąc jego dłonie i przykładając je do poduszki
-Przepraszam, przyzwyczaj się bo to już taki odruch
-To może ty się odzwyczaj swojego chorego odruchu
-Możemy wrócić do czynności którą wykonywaliśmy przed chwilą?
-Nie wiem, czy mam jeszcze ochotę...
-Na pewno masz- zbliżył się do mnie i obdarował mnie pocałunkiem w obojczyk, szyję a następnie kącik ust- To jak?- kolejny pocałunek, tym razem z drugiej strony- przekonam Cię?- wyszeptał mi do ucha a następnie delikatnie je pocałował- Mogę tak cały czas- Tym razem zrobił serię pocałunków wzdłuż mojej szyi- Jeszcze jeden?- pocałunek- Dwa?- kolejny- Trzy?- następny- Czer..
-Oj zamknij się- tym razem to ja go pocałowałam
-Wiedziałem, że dasz się przekonać- zaśmiał się
-Przymkniesz się?- zapytałam, gdy oderwałam się od jego warg - ten tylko pokiwał głową i nie odezwał się ani słówkiem.
Następnego dnia
-Gotowa?
-Już wychodzę, tylko wezmę torebkę. Możesz w tym czasie spakować bagaże do samochodu
-Zrobiłem to już 15 minut temu
Zatrzymałam się na moment i odpowiedziałam- Aha..- i poszłam dalej
Wzięłam torebkę w dłoń i w pełni gotowa wyszłam z mieszkania.
Pojechałam wraz z Harrym na lotnisko, tam oczywiście odprawa i te sprawy i już byliśmy w samolocie w drodze do Polski...
* * *
SIEMANECZKO
Taki króciutki rozdział pisany przez 3 dni. Niestety przez najbliższy okres czasu będą albo krótkie rozdziały dodawane w miarę często albo dłuższe dodawane rzadziej. Wszystko to przez fakt, iż mój kochany czytnik znowu poszedł do naprawy. Tak, tym razem nie działa mi dotyk. Miałam na nim napisane już dwa kolejne rozdziały ale niestety nie zdążyłam przesłać ich sobie przed zepsuciem się i teraz wszystko muszę pisać tutaj na bieżąco. A niestety Monica ma trochę mniejszą wenę i zamiłowanie do pisania na świeżo...
Kolejna sprawa to fakt, że chyba będę musiała robić wam szantaże z tymi komentarzami. Dopóki nie pojawi się ileś komentarzy nie pojawi się rozdział.
Tak więc od dzisiaj zaczynamy, czekam na 5 komentarzy inaczej rozdziału nie będzie
Tak więc od dzisiaj zaczynamy, czekam na 5 komentarzy inaczej rozdziału nie będzie
I teraz srutututu myślicie sobie, przecież ona jeszcze musi napisać ten rozdział. Otóż nie, akurat już ten zdążyłam napisać na kartce, wystarczy poprawić błędy i przepisać. Tak więc do roboty
zapraszam na Twittera: Monicca1d
zapraszam na Twittera: Monicca1d
Amen
xxx
-M.
Subskrybuj:
Posty (Atom)